*****
Co się dzieje z Lucy? Nigdy się tak nie zachowywała. Hope martwiła się zachowaniem Lucy. Przecież dopiero co była wściekła. Mimo
iż była jej najlepszą przyjaciółko nie znała prawdy o tym co blondynka nosiła w
sercu. O tym co narodziło się w niej 9 lat temu. W dniu śmierci Safiry
*****
Blondynka podbiegła do Smoczycy i ją przytuliła.
- Mamo nie odchodź. Proszę nie zostawiaj mnie. – zalewała się
łzami – Safiro…
- Płacz nie przywróci jej życia, a jedynie pogłębi żal i ból po
stracie kogoś bliskiego - odezwał się głos za mną
Odwróciła się w jego stronę.
- Igneel...
Odwróciła się w jego stronę.
- Igneel...
Jej oczy były koloru czerwieni, a na
ustach pojawił się wredny uśmieszek.
- Lucy? – zapytał niepewnie czerwony smok
- Nie jestem Lucy. Ona umarła razem z
Safirą. Nie zniosła cierpienia po kolejnej stracie. Tamta wesoła dziewczynka
nie żyje.
- Lucy przestań.
Zaśmiała się psychicznie.
- Mówiłam ci. Nie jestem Lucy. Jestem
Revenge. Zniszczę wszystkich, którzy sprawili ból Lucy.
Blondynka powoli wstała. Jej strój z
błękitnej sukienki zmienił się na czarne szorty i czarną koszulę na ramiączka.
Na plecach pojawił się kołczan ze złotymi strzałami, a w ręku złoty łuk. Smok
nie mógł w to uwierzyć. Lucy taka nie była.
- Wujku
Igneel pobawmy się.
- Jestem
zmęczony.
-
Proszę. Ostatni raz. Zabierz mnie na przejażdżkę. Proooooszę.
- Zgoda.
Ostatni raz, a później pozwolisz mi odpocząć.
- Hai. –
dziewczynka wskoczyła na smoka i po chwili znaleźli się w przestworzach.
Nadal pamiętał tamten uśmiech. Tamtą
wesołą i dziecinną Lucy. Nie mógł pozwolić jej się zatracić. Blondynka
szykowała się do odejścia. On jednak zagrodził jej drogę.
- Odsuń się – warknęła
Smok nie posłuchał jej tylko ryknął. Dziewczynka
nie zdążyła tego uniknąć. Poleciała kilka metrów w tył i upadła. Jej stój znowu
się zmienił. Z powrotem miał sukienkę. Jej oczy także stały się na powrót czekoladowe,
ale nie były już takie radosne jak kiedyś, stały się matowe, neutralne.
Zaszkliły się.
-Igneel, przepraszam.
- Już dobrze. – podszedł do niej, a ona
się w niego wtuliła – nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Od teraz będę się
tobą opiekował. Nie stracisz już kontroli.
- Hai.
Od tamtej pory Lucy stała się „równowagą”.
Lecz co pewien czas stawała się na powrót wesoła i dziecinna jak za życia
Safiry, albo stawała się Revenge – osobą bez uczuć, żądną zemsty. Wiedział o
tym tylko Igneel. I tak miało zostać.
*****
Już od kilku godzin błądziliśmy bez celu po lesie.
Ile można szukać piętnastometrowego potwora. Przecież nie mógł schować się za
jakimś drzewem. Ta misja coraz bardziej mnie irytowała. Stworzyłam kilka
złotych kuli i zaczęłam nimi żonglować.
- Nudzi mi się – narzekałam – długo będziemy
musieli jeszcze tak chodzić?
- Dopóki go nie znajdziemy- rzuciła krótko Laxus
Od niego wsparcia raczej nie dostane. Znudzona
żonglowaniem rzuciłam kule w niebo by po chwili zniknęły. Nagle rozległ się
ryk.
- No nareszcie.
Pobiegłam w jego stronę. Reszta ruszyła za mną, ale
nie była wstanie mnie dogonić. Godziny treningów, gdy wykonywałam polecenia
Rady dawały po sobie znać. Szybko znalazłam się przed naszym przeciwnikiem. Miejscowi
chyba mają problemy ze wzrokiem. On ma z 10 metrów, a nie 15. Ruszyłam do
ataku.
- Pięść Gwiezdnego…
Nie dokończyłam bo zostałam odrzucona w tył.
Wrednie się uśmiechnęłam. Tak chcesz się bawić? Ciekawe co powiesz na to.
- Sekretna Smocza technika: Taniec Gwiazd
- Lucy nie! – krzyknęła Hope było jednak za późno
Wokół mnie pojawiły się tysiące gwiazd. Zaczęły mnie
unosić ku niebu. Moje ciało pokryło się
złotymi runami. Efekt Smoczej Mocy. Poczułam ucisk w sercu jednak nie
mogłam się wycofać. Było już za późno. Gwizdy zawirowały i zaatakowały bestie.
Eksplodowała światło i mnie odrzuciło. Upadłam na ziemię kilkadziesiąt metrów
dalej. Mimo iż tego nie widział byłam pewna, że go pokonałam. Powoli wstałam.
Ból był nie do zniesienia. Nie powinnam używać tej mocy. Igneel mnie
przecież ostrzegał. Rozejrzałam się. Byłam na polanie. Bardzo znajomej
polanie. Nagle mnie olśniło. Moje oczy się rozszerzyły i stały się matowe po
policzkach zaczęły spływać łzy. Upadłam na kolana i złapałam się za głowę.
- Nie chcę tu być. – szepnęłam – NIE CHCĘ! NIE
CHCĘ!
Poczułam obejmujące
mnie ramiona i po chwili zapadła ciemność
*****
Leciałam. Wokół mnie była ciemność. Gdzie ja jestem? Rozejrzałam
się dookoła i dostrzegłam światło. Podleciałam w jego stronę, a gdy go tylko
dotknęłam rozbłysło, a ja znalazłam się na polanie. Było ciemno, ale
dostrzegałam wszystko. Widział Safirę i Igneela.
Co oni tutaj robią? Podeszłam bliżej.
- Igneel zaopiekuj się Lucy, dobrze?
- Ale dlaczego?
- O świcie przyjdzie Hades. Nie pokonam go. Jestem już za słaba.
- Pomogę ci. Razem będziemy walczyć.
- Nie. Mój czas już nadszedł. Trzeba się z tym pogodzić. Przyleć
godzinę po świcie, żeby zabrać Lucy.
- Ale… dobrze, zaopiekuje się Lucy
- Igneel, nie! Co ty wyprawiasz! Nie możesz się na to zgodzić! Nie
możesz! – krzyczałam.
On mnie jednak nie słyszał. Nie mógł. Znów rozbłysło światło, a ja
znalazłam się w jaskini przed czerwonym smokiem. Moje oczy wyrażały gniew.
- Jak mogłeś Igneel!? Jak mogłeś jej na to pozwolić!
- Prosiła mnie o to.
- To nie jest wytłumaczenie.
- Lucy…
Rozbłysło światło.
- Nienawidzę cię Igneel, nienawidzę. –
krzyknęłam
*****
- NIE CHCĘ! NIE CHCĘ! – krzyczała blondynka zanim straciła
przytomność.
Laxus wziął ją na ręce.
- Hope wiesz o co chodzi?
Kotka zaprzeczyła głową. Policzki miała mokre od łez.
- Powinniśmy jak najszybciej zabrać ją do gildii. Pociągiem będzie
za wolno. Więc wy – zwrócił się do Raijinshu – weźmiecie bagaże i wrócicie
pociągiem. Ja z pomocą Hope przemieszczę się do Magnolii trochę inaczej.
Nikt się nie sprzeciwiał. Blondyn razem z Lucy i Hope po chwili
znalazł się tuż przed gildią. Otworzył drzwi. Oczy wszystkich zwróciły się w
jego stronę. Salamander od razu do nich podbiegł.
- Co się stało? – spytał widząc, że Lucy ma poszarpane ubrania
i jest poparzona.
- Nadużyła magii. – odpowiedział i posadził blondynkę na krześle –
Wendy? Mogłabyś?
- Hai Laxus-san.
Po chwili oparzenia zniknęły. Wendy odsunęła się. Blondynka
zerwała się na równe nogi.
- Nienawidzę cię Igneel! Nienawidzę! – krzyknęła i skamieniała.
Wszyscy wpatrywali się w nią oszołomieni, a najbardziej Natsu.
Zasłoniła usta dłonią. Podleciała do niej Hope.
- O oł – powiedziała.
~*~
Skończyłam. Rozdział powstał chociaż nie taki jak chciałam, ale no cóż tak to już jest.
Zmiana nastroju Lucy, gdy zobaczyła naszyjnik. Ja na jej miejscu zareagowałabym podobnie. Nic nie poradzę, że kocham biżuterie. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. A, bo bym zapomniała. Dziękuję Ani - chan za zmotywowanie mnie do pisania.
A komu by nie poprawił się humor na możliwość kupna ładnej biżuuterii? Chyba nie znam takiej osoby. Rozdzialik jak zawsze wyszedł świetnie i cieszy mnie to, się do tego przyczyniłam (z resztą jak zawsze). Nie mogę się doczekać naszej kolejnej burzy mózgów dzięki której za tydzień wstawisz 9 rozdział! Jak zawsze WENY!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdział Yuna-chan! Już późno a ja nie narysowałam rysunku z plastyki xD kurcze... mam przechlapane no cóż! Zapraszam też do mnei na rozdział a ja ide plastyke rysować i FT ogladac O_o Weny!
OdpowiedzUsuńAle mnie wciągnęło... Ta twoja Lucy jest zupełnie inna, pozbawiona wszystkich negatywnych cech :D Jest świetna! A ta cała historia aż chwyta za serce. Za to gdy przeczytałam końcówkę aż otworzyłam szerzej oczy i powiedziała to samo co Hope "O oł" :D Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, weny życzę i ślę buziaki :*
OdpowiedzUsuńO oł... Heh... dzięki Yuna~chan przez ciebie dzisiaj nie zasnę.
OdpowiedzUsuńShiro: Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee... Jak ja przeżyje ona się będzie na mnie wyżywać! Rozumiesz? Ja-a ja jestem za młoda na śmierć... Łeeeeee... *schowała się w szafie i ryczy*
Ja też idę. Weny Yuna! *schowała się w innej szafie i też beczy*
Dzieciaczki: Yuna, Yuna!