czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 4

- Lucy, obudź się.
- Jeszcze chwile, mamusiu - przewróciłam się na drugi bok.
- Nie jestem twoją mamą. - warknęła osoba nade mną
Nagle uświadomiłam sobie kto próbował mnie obudzić. Wyskoczyłam ze śpiwora już całkowicie rozbudzona.
- Oczywiście, że nie, Erza.
Poczułam cudowny zapach. Pewnie Hope coś pichci. Odwróciłam się w stronę ogniska. Miałam racje. Razem z Erzą poszłyśmy zjeść śniadanie.
- Dlaczego masz mokre policzki? - zapytał Natsu
Przypomniałam sobie sen i od razu je wytarłam.
- Nie wiem - odpowiedziałam smutno
Hope od razu zorientowała się o co chodzi. Więc postanowiła szybko zmnienić temat.
- To, kto chce coś zjeść? - zapytała
Natsu od razu rzucił się w stronę jedzenia za co oberwał od Erzy. Po śniadaniu ruszyliśmy na dalsze poszukiwania. Nie minęła godzina kiedy przed nami pojawiła się wiwerna. Szybko się z nią rozprawiliśmy. Jednak nagle zostaliśmy otoczeni przez kolejne sześć. Hope przybrała ludzką postać.
- Erza, myślałam, że miała być tylko jedna.
- Ja też tak myślałam.
Ruszyliśmy walczyć. Używałam dwóch kluczy naraz. Usłyszałam krzyk. Była to Layla. Wiwerna szykowała się do zaatakowania jej. Wszyscy byli zajęci swoim przeciwnikiem. Nie dam rady przyzwać kolejnego ducha. Została tylko jedna możliwość.
- Ryk Gwiezdnego Smoka - zaatakowałam -  Leo, Aries walczcie z tą, a ja zajmę się kolejną.
Pokiwali głowami w odpowiedzi. Magowie Fairy Tail byli zdziwieni moim atakiem. Nic dziwnego przecież nic im nie mówiłam. Po chwili wszyscy wróciliśmy do walki. Ruszyłam do ataku. Nie doszłam jeszcze do siebie po walce z Grimor Heart, ale nie zamierzałam się poddać. Podczas walki coraz bardziej zbliżałam się do przepaści. Leo i Aries pokonali swojego przeciwnika i wrócili do świata duchów, żeby mnie nie przemęczać.
- Layla! - krzyknęłam - wiem, że się boisz. Strach jest nieodłączną częścią naszego życia, ale nie możemy pozwolić, żeby nami zawładnął. Uwierz w siebie tak jak ja wierze w ciebie.
Zobaczyłam w jej oczach jak coś się w niej przełamuje, ale nie tylko to. Otoczyło ją światło, a następnie nas wszystkich. Gdy zniknęło nie było już wiwern. Pokonaliśmy je. Ona je pokonała. Zaczął mi się zamazywać wzrok. Ostatnie co pamiętam to krzyk i to że spadałam.
**Natsu**
- Lucy - krzyknąłem
Pobiegłem do przepaści. W ostatniej chwili ją złapałem i wciągnąłem z powrotem.
- Co się stało? - zapytałem
- Jeszcze nie doszła do siebie. Zużyła bardzo dużo magicznej energii, a dopiero co wyszła ze szpitala. - odpowiedziała mi Hope
Wziąłem Lucy na ręce i skierowałem się w stronę wioski. Reszta poszła za mną. Erza poszła odebrać nagrodę, a my poszliśmy do motelu. Wynajęliśmy cztery pokoje. Trzy jednoosobowe i jeden dwuosobowy. Zaniosłem Lucy do pokoju, który miała dzielić z Hope i Laylą. Położyłem ją na łóżku, a sam usiadłem na krześle obok. Mimo, że dopiero co ją poznałem to stała mi się naprawdę bliska. W dodatku miała znajomy zapach. Tak jakbym ją kiedyś spotkał. Nie rozumiałem tego. Nie wiedziałem jak długo już tam byłem. Po pewnym czasie przyszła Erza z Gray'em( Hope, Layla i Happy już byli w pokoju). Razem czekaliśmy dobre kilka godzin. Nagle bransoletka Lucy zaczęła świecić dziwnym czerwonym światłem. Hope dotknęła jej i wyszeptała:
- Poprzez sen. - i światło zgasło.
Nic z tego nie rozumiałem.
**Lucy**
Z ognia wyszedł smok i stanął tuż przede mną.
- Co się stało, Igneelu? - zapytałam
- Chciałem zobaczyć jak się czujesz.
Spojrzałam na niego podejrzanie, ale nie drążyłam tematu.
- Rozumiem, a co u ciebie, staruszku?
- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywała.
- Wiem, wiem. Widzę, że nie odpowiesz na pytanie. Zresztą jak zawsze.
- Raczej nie. Masz zamiar powiedzieć Natsu prawdę?
- Jeśli wyrazisz na to zgodę to tak. Jeśli tego nie zrobisz po prostu przemilczę fakt, że cię znam.
- Czyli planujesz dotrzymać obietnicy, ale wydaje mi się, że powinien poznać prawdę. Możesz mu powiedzieć o wszystkim powiedzieć, ale dopiero, gdy będziecie sami.
- Dobrze
Nie planowałam mówić Natsu. Chciałam mu najpierw zaufać. Długo jeszcze rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że Zeref i Acnologia nadal są uśpieni. Ucieszyłam się na tą wiadomość. Oznaczało to, że jeszcze mam czas. Gdy poziom mojej magicznej mocy wrócił do normy pożegnałam się ze smokiem.
*****
Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Byli tu wszyscy. Patrzyli na mnie zmartwieni. Wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam przez nie. Śnieg padał tak gęsto, że ciężko było cokolwiek dostrzec.
- Jesteś Smoczą Zabójczynią - bardziej stwierdził niż zapytał Natsu
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
- Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?
- Nie było takiej potrzeby.
Hope podleciała do mnie i usiadła na parapecie.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Powinnaś była nam powiedzieć.
" Jesteśmy twoimi przyjaciółmi". Od razu przed oczami stanęła mi Mia. Powiedziała dokładnie to samo na początku testu. Potem już jej nie spotkałam. Nawet nie wiem co się stało z ich ciałami. Odwróciłam się w ich stronę i usiadłam na parapecie obok Hope.
- Usiądźcie - wykonali moje polecenie - nie lubię mówić o swojej przeszłości. Najchętniej bym o niej zapomniała, ale ten jeden raz zrobię wyjątek.
Pochodzę z rodu Heartfiliów. Gdy byłam małą dziewczynką byliśmy bardzo bogaci. Dostawałam wszystko co chciałam. Miałam kochających rodziców. Byłam naprawdę szczęśliwa.
Przerwałam na wspomnienie małej dziewczynki bawiącej się w ogrodzie. Uśmiechnęłam się. Życie było wtedy takie proste.
Gdy miałam siedem lat nasza posiadłość spłonęła. Przeżyłam tylko ja. Znaleziona mnie skuloną i trzymającą klucze po mamie. Chcieli mnie zabrać do sierocińca, ale ja nie chciałam tam iść. Uciekłam.
Po policzkach spłynęła mi pierwsza łza.
Po dwóch dniach spotkałam Safire. Opiekowała się mną i uczyła jak przetrwać. Zrobiła ze mnie Smoczą Zabójczynie. Zabierała na wycieczki, opowiadała historie. Jedne były wesołe, inne wręcz przeciwnie. Przyzwyczaiłam sie do takiego życia. Na dziewiąte urodziny dostałam od niej naszyjnik. Nigdy się z nim nie rozstaje. Dzień po moich urodzinach Safira...
Głos mi się załamał. Ciężko było mi o tym mówić, ale skoro tak bardzo chcieli poznać prawdę to prosze.
Została zabita. Byłam załamana. Najpierw rodzice, następnie ona. Ale przecież nie byłam wstanie jej ożywić. Po kilku dniach ruszyłam dalej, zostawiłam ją i nigdy nie wróciłam. To tak bardzo bolało. Skierowałam się w stronę Rady. Miałam nadzieję, że mi pomogą. Po drodze znalazłam jajko Hope. Dzień przed dotarciem na miejsce wykluła się. Razem przedstawiłyśmy Radzie naszą sytuacje. Poprosiłam też żeby nas uczyli. Najpierw nie wiedzieli co z nami zrobić, ale później zdecydowaliśmy, że nas wyszkolą. Rok później dołączył Hiro, a następnie Lisa i Mia. Byli moimi pierwszymi przyjaciółmi. Chociaż nie chciałam się na początku na ich otworzyć. Stworzyliśmy drużynę. Drużynę Gwiazd. Po kilku latach zdaliśmy test na maga klasy S, a niedawno także klasy SS.
- Resztę już znacie. - skończyłam i spuściłam głowę.
Chciałam o wszystkim zapomnieć. Zostawić przeszłość za sobą. Ale nie dało się. Nie ważne jak szybko bym uciekała. Przeszłość zawsze mnie dogania. Po moich policzkach spłynęły kolejne łzy. Poczułam jak przytulają mnie ciepłe ramiona.
- Natsu...
- Możesz na nas liczyć. Zawsze ci pomożemy. Jesteśmy przyjaciółmi.
Odsunęłam się od niego.
- Ja nie mam już przyjaciół. - powiedziałam chłodno
Zdziwili się na moje słowa. Nie spodziewali się tego usłyszeć.
- Jest już późno. Powinniśmy iść już spać. Jutro o 9.30 mamy pociąg. - wtrąciła się Erza
Pokiwałam głową. Gdy wyszli skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Hope i Layla zrobiły to samo. Hope chciała ze mną porozmawiać, ale ignorowałam ją. Wszyscy razem poszłyśmy spać.

~*~
Nareszcie skończyłam. Trochę mi to zajęło. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 3

-NIE!!!!! - krzyknęła siadając.
Po moich policzkach spływały łzy, a ubranie lepiło się od potu.
- Lucy, wszystko wporządku? - spytała zaniepokojona Hope
- To wszystko moja wina. Powinnam ich chronić.
- Nie zadręczaj się tym. Sama mówiłaś, że nie powinnyśmy żyć przeszłością.
- Wiem, ale to moja wina. To przeze mnie zginęli. On chciał sprawić, żebym cierpiała. Gdybym tylko się do nich nie przywiązała tak jak na początku planowałam. To by nadal żyli. - po moich policzkach wpłynęły kolejne łzy.
Hope w ludzkiej postaci przutuliła mnie. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Laxus.
- Wszystko wporządku? - zapytał zaniepokojony moim stanem
Hope dała mu znak, żeby wyszedł.
Niechętnie zrobił to.
- Nie możesz cały dzień tak siedzieć. Jest piękna pogoda. Choć pójdziemy do gildii i weźmiemy jakąś misję. - zaproponowała
- Dobrze. Daj mi chwilę.
Założyłam ubrania, które dała mi Virgo. Była to biała spódnica z falbankami, jasnoniebieska bluzka bez ramiączek i białe kozaczki. Na to założyłam płaszcz i razem z Hope ruszyłam w stronę gildii. Mimo wczesnej godziny ulice Magnoli tętniły życiem. Dzieci biegały i się śmiały. Przypominało to moje dzieciństwo. Kiedyś żyłam beztrosko. O nic się nie martwiłam, ale piękne życie nie trwało wiecznie. Z rozmyślań wyrwał mnie płacz. Spojrzałam w stronę, z której dochodził. Była to dziewczynka otoczona przez jakiś chłopaków. Znęcali się nad nią. Poszłam w ich stronę.
- Zostawcie ją - powiedziałam groźnie
- A co nam zrobisz? - zapytał jeden z nich
- Wierz mi nie chcesz wiedzieć - uśmiechnęłam się psychopatycznie.
- Nie przestraszysz nas tak łatwo.
Chcieli się tak bawić. No dobra.
- Pięść Gwiezdnego Smoka - moja dłoń zapłonęła złotym światłem - chcecie dalej się bawić w to kto jest straszniejszy?
- M-m-m-m-my przepraszamy. Już sobie idziemy.
Uciekli, a światło zgasło. Podeszłam do dziewczynki. Miała blond włosy i ubrana była w zniszczoną różową sukienkę w kwiatki.
- Już dobrze. Poszli sobie - powiedziałam delikatnie, a ona się do mnie przytuliła.
- A-a-arigatou - powiedziała dalej płacząc
- Nie masz za co - głaskałam ją po głowie - Jestem Lucy, a ty?
- Layla - miała na imię tak jak moja mama. Na wspomnienie o niej łzy zaczęły mi napływać do oczu, ale powstrzymałam je.
- Miło mi cię poznać. Choć zaprowadze cię do domu.
- Ale ja nie mam domu. - znowu się rozpłakała
- W takim razie chodź ze mną do gildii, dobrze?
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Hai.
Razem poszłyśmy do gildii. Okazało się, że Layla też jest magiem, ale gdy się boi nie jest wstanie jej używać. Korzysta z magii światła. Nie wielu ją zna, ale jest potężna. Podczas drogi bawiła się z Hope. Śmiejąc się dotarłyśmy do drzwi gildii. Całkowicie zapomniałam o śnie. Otworzyłam drzwi i oberwałam krzesłem w twarz.
- Co tu się dzieje! - wstrząsnęłam.
Wszyscy zatrzymali się czekając na moją reakcje. Miałam ochotę im przyłożyć. Uspokoiłam się przypominając sobie, że jest ze mną Layla. Podeszłyśmy do baru. Wszyscy widząc, że się uspokoiłam odetchnęli z ulgą. Nikt nie odważył się zaczynać kolejnej bójki. Chyba nie chcieli się dowiedzieć co się stanie gdy się zdenerwuję.
- Ohayo Mira.
- Ohayo Lucy. Kim jest ta słodka dziwczynka?
- Jestem Layla. Jestem magiem  światła.
- Magiem? To może chciałbyś dołączyć do gildii?
- Hai - krzyknęła uradowana
- Gdzie chcesz mieć znak i w jakim kolorze?
- Różowy, na lewym ramieniu.
- Gotowe. Witaj w Fairy Tail.
- Lucy-san, Lucy-san patrz. Należę do gildii.
- Widzę. Hope znajdź jakąś misję.
- Będę mogła iść z wami? - spytała Layla
- No nie wiem - ale widząc jej błagające oczka zgodziłam się
- Hej Lucy
- Hej Natsu
- Chciałabyś pójść z nami na misję?
- Jeśli Layla też będzie mogła, to tak.
- Okej, to za 20 minut przed gildią. Eraz i Grey też idą.
- Jasne.
Zawołał Hope i powiedziałam, że nie musi już szukać.
- Lu-chan jestem głodna - powiedziała kotka
- Ja też, a ty Layla?
Dziewczynka pokiwała twierdząco główką.
- Mira mogłybyśmy dostać jakieś śniadanie?
- Oczywiście.
Po 5 minutach dostałyśmy jedzenie. Było pyszne. Gdy skończyłyśmy miałyśmy tylko 5 minut, więc wyszłyśmy przed gildię i czekałyśmy na resztę.
- Layla, mógłabyś nic nie mówić o tym co widziałaś wcześniej?
- Masz na myśli zaklęcie? - pokiwałam twierdząco - dobrze, nic nie powiem
- Arigatou - miałyśmy jeszcze 3 minuty, wyjęłam jeden z kluczy - Otwórz się bramo Dziewicy, Virgo.
- Czy czas na karę, księżniczko?
- Nie. Mogłabyś załatwić mi jakiś środek na chorobę lokomocyjną?
- Oczywiście. - zniknęła i po chwili pojawiła się z pudełkiem tabletek.
- Dziękuję Virgo - odesłałam ją i zażyłam lek.
Po chwili pojawiła się reszta i wsiedliśmy do powozu, który przyjechał. Natsu nie chciał wsiąść. Jednak został wepchnięty przez Erzę.
- Na czym polega misja? - zapytałam, gdy wszyscy wsiedli.
- Mamy pokonać lodową wiwernę, która nęka mieszkańców jednej z wiosek w górach. - odpowiedziała Erza
- Rozumiem
Reszta drogi przebiegała w ciszy. Wyjrzałam przez okno. Krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Było coraz więcej śniegu. Nagle w oddali zobaczyłam znajome postacie. To było niemożliwe. Oni nie żyli. Widziałam jak umierali. Po policzku spłynęła mi samotna łza. Słyszałam ich. Słyszałam jak do mnie mówili. Niestety nie rozumiałam słów.
- Lucy, wszystko wporządku? - spytała Hope
Otarłam łzę i odwróciłam się w jej stronę.
- Tak - uśmiechnęłam się słabo.
Gdy znowu wyjrzałam przez okno, nie było ich. Powóz się zatrzymał i wysiedliśmy. Poszliśmy w stronę domu zleceniodawcy. Layla trzęsłam się z zimna, więc oddałam jej mój płaszcz. Gdy zdobyliśmy informacje ruszyliśmy na poszukiwanie wiwerny. Dzięki bransoletce nie odczuwałam chłodu. Zaczynało się ściemniać. Poszukaliśmy jaskini, w której moglibyśmy przenocować. Gdy już znaleźliśmy Natsu rozpalił ogień i poszliśmy spać. Długo nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym co zobaczyłam. Przecież to było niemożliwe. Widziałam jak umierali i nadal widze.
*****
-Spróbuj jeszcze raz - powiedziała smoczyca
- Dobrze. Ryk Gwiezdnego Smoka. - z moich ust wydobył się wreszcie atak - Udało się - krzyknęła szczęśliwa
- Gratuluję - zazwyczaj poważna smoczyca uśmiechnęło się - To dla ciebie. Prezent z okazji urodzin.
Wręczyła mi naszyjnik. Był przepiękny.
- Arigatou - uśmiechnęło się i założyłam go
- Chodźmy już. Zaczyna się ściemniać.
Poszłyśmy w stronę groty. Safira od razu położyła się, a ja powiedziałam:
- Boję się
- Ale czego? - zapytała
- Tego, że cię stracę. Tak jak straciłam rodziców.
- Nie masz się czego bać. Strach jest nieodłączną częścią naszego życia, ale nie możemy pozwolić, żeby nami zawładnął. Boisz się, że mnie stracisz, ale przecież każdy kiedyś umrze. Nawet my smoki nie jesteśmy nieśmiertelni. Nie myśl teraz o tym i idź spać.
- Dobrze. Dziękuję za wszystko - zaczęłam.
Gdy się obudziła nigdzie nie było Safiry. Usłyszałam ryk. Wybiegłam z jaskini. Zobaczyłam, że Safira leży bezwładnie na ziemi. Była przebita mieczem. Nad nią stał człowiek. Wyjął z jej ciała miecz i odwrócił się w moją stronę.
- Jestem Hades. Radzę ci to zapamiętać Lucy, bo jeszcze się spotkamy. - uśmiechnął się i znikł
Podbiegłam do smoczycy i ją przytuliłam.
- Mamo nie odchodź. Proszę, nie zostawiaj mnie - zalewałam się łzami - Safiro...
- Płacz nie przywróci jej życia, a jedynie pogłębi żal i ból po stracie kogoś bliskiego - odezwał się głos za mną
Odwróciłam się.
- Igneel...

~*~
Nareszcie skończyłam. Miałam z tym mały problem, bo mimo , że są ferie to jak na złość się rozchrowałam. Wiem rozdział trochę nudny. Za błędy przepraszam. Kolejny rozdział pojawi się najpóźniej w sobotę.

niedziela, 27 stycznia 2013

Ogłoszenie

Jeśli ktoś to czyta. To kolejne rozdziały będą jednak wstawiane co 2 może 3 dni.

Rozdział 2


Gdy weszliśmy do gildii wzrok wszystkich skierował się na mnie. Czułam się trochę nieswojo. Jeśli mam być szczera trochę inaczej wyobrażałam sobie Fairy Tail. Wszędzie walały się butelki po alkoholu. Kilku magów wisiało na żyrandolu. Krzesła i stoły były poprzewracane. Podszedł do nas niski staruszek i białowłosa dziewczyna Mirajane, którą znałam z okładek „Czarodzieja”.
- Witaj jestem Makarov, ale wszyscy mówią do mnie mistrzu lub dziadku. Jestem mistrzem tej gildii. – przedstawił się.
- Jestem Mirajane – uściskała mnie białowłosa
- Jestem Lucy, a to jest Hope.
- Lucy Heartfilia? Z drużyny Gwiazd?
- Hai.
- Chcesz dołączyć do gildii, prawda? – spytała mnie Mira
- Chcemy dołączyć – poprawiłam i wskazałam na Hope siedzącą w moim kapturze.
- Gomene. To gdzie chcecie mieć znaki i jakiego koloru?
- Złoty na prawej dłoni.
Przyłożyła stempel i po chwili na mojej dłoni widniał znak.
- A ty?
- Ja chce taki jak Lu-chan – powiedziała Hope
- Ale nie mamy tak małych znaków.
Zaczęłam się śmiać. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę, a ja dostałam kolejnego ataku śmiechu. Jak zwykle wszyscy oceniali po wyglądzie. To sie teraz nieźle zdziwią
- Przepraszam – powiedziałam, gdy się już uspokoiłam – Hope, pokaż im.
Kotka wyszła z mojego kaptura i stanęła na podłodze. Po chwili zaczęła świecić złotym blaskiem. Gdy znikł zamiast kotki stała nastolatka. Miała czarną spódnice i zakolanówki, szaroniebieską bluzkę, a na niej grafitowo-czarną koszule zawiązywaną w talii i luźny krawat w kolorze pudrowego różu. Na nogach miała trampki w tym samym kolorze. Biodra były przepasane niebieskim paskiem z doczepioną do niego mini torebką. Jej różowe włosy opadały kaskadą na ramiona. Patrzyła na wszystkich wesołymi oczami w kolorze jasnego nieba. Pod prawym okiem widniała czarna gwizdka. Wszystkim opadły szczęki na ten widok, a ja znowu zaczęłam się śmiać. Hope wystawiła prawą dłoń i otrzymała znak taki jak ja.
- Opowiedzcie nam coś o sobie – zaproponowała białowłosa
Zawahałam się na chwile. Nie mogłam im powiedzieć prawdy.
- Tak jak wcześniej wspomniałam nazywam się Lucy i jestem magiem gwiezdnej energii, a Hope jest exeedem. Umie zmieniać się w człowieka i używa magii piorunów. Obie jesteśmy magami klasy SS. Kiedyś byłam liderką drużyny Gwiazd.
Te słowa zdziwiły wszystkich. Słyszeli co prawda o tym, że Drużyna Gwiazd jej potężna, ale prawdopodobnie nie sądzili, że aż tak.
- Zaczynamy imprezę!
I tak zaczęła się impreza w stylu Fairy Tail. Podeszłam do baru, który obsługiwała Mira. Zamówiłam drinka. Po 2 godzinach picia lekko szumiało mi w głowie. Podeszła do mnie Cana i zaproponowała konkurs w piciu.
- Lucy, nie. Nie zapominaj co się z tobą dzieje, gdy za dużo... – powstrzymywał mnie Laxus
- Oj daj spokój. Nic się nie stanie – przekonywałam – jakbym próbowała coś zrobić lub powiedzieć to po prostu poraź mnie, żebym straciła przytomność.
- I nie oberwie mi się za to? – zapytał
- Nie oberwiesz, ale nie przypal mi włosów – powiedziałam groźnie.
-Oto się nie martw. Pokaż co potrafisz.
Gdy mnie puścił podeszłam do stołu przy którym siedziała Cana i zaczęłyśmy. Piłyśmy dobre kilka godzin. Dochodziła północ. Wszyscy byli zdziwieni, że jeszcze nie odpadłam. Po kolejnym kieliszczyn zaczęłam mówić:
- Wiesz Cana? * hyc* Gdy byłam mała…
*****
Widziałem, że tak to się skończy. Strzeliłem w nią piorunem, tak jak obiecałem.
- No gwiazdko, idziemy do domu. – powiedziałem i wziąłem ją na ręce
Nagle zaczęła coś recytować.
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
- Hope, co jest? – spytał zaskoczony
- O nie, trzeba ją obudzić - odpowiedziała zdenerwowana kotka
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
- Ale dlaczego?
- To jest Uranometria – wyjaśniła kotka – Potężne zaklęcie, którym posługują się Madzy Gwiezdnej Energii, a w skrócie, jeśli jej nie obudzimy rozwali gildię.
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Położyłem ją na stole i lekko klepałem po policzku, ale to nic nie dało.
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
W ostatniej chwili wymierzyłem jej mocnego sierpowego i nieźle mi się za to dostało, bo aż przeleciałem przez ścianę.
-  Odbiło ci, dlaczego mnie uderzyłaś? – wrzasnąłęm
- Bo mnie uderzyłeś!
- Musiałem coś zrobić, bo rozwaliłabyś całą gildię.
- Co? – zdziwiłam się – ale jak to? Hope?
- Zaczęłaś wypowiadać Uranometrie, musieliśmy cię jakoś obudzić.
Zamurowało ją to.
- Rozumiem. Gomene Laxus, nie powinnam cie uderzać.
- Nie rób już z siebie takiej ofiary. Choć musisz odpocząć
- Hai – uśmiechnęłam się – Choć Hope
Wyszliśmy z gildii.
- Dlaczego nie powiedziałaś im wszystkiego?
- Nie mogłam. Natsu zacząłby mnie wypytywać o smoki.
- No i co z tego?
- Bym musiała go okłamać, a nienawidzę tego robić. Kiedyś im powiem, ale jeszcze nie teraz.
- Okłamać?
- Nawet przed tobą mam sekrety. - odpowiedziała -Tak właściwie to gdzie będę mieszkać? Nie mam przecież pieniędzy.
- Dopóki nie zarobisz zamieszkasz u mnie. Mam wolny pokój. – chciała już coś powiedzieć, ale ją uprzedziłem - Nie przyjmuję odmowy.
- Okej, ale to tylko dlatego, że nie marzy mi się spanie pod gołym niebem.
W ciszy skierowaliśmy się w stronę domu Laxusa.
**W tym samym czasie w gildii**
- Jak myślicie co chciała powiedzieć Canie? – zastanawiał się Natsu
- Coś o swojej przeszłości. Jak każdy z nas ma swoje tajemnice. Kiedyś zapewnie nam powie. – powiedziała Erza
- Ale ja jestem ciekawy.
- Jak każdy z nas zapałko, ale to nie nasza sprawa. Jak będzie chciała to nam powie.
- Jak mnie nazwałeś lodówko.
- Tak jak słyszałeś płomyczku
- Chcesz się bić zboczeńcu.
- No pewnie napaleńcu.
I tak rozpoczęła się kolejna bójka w Fairy Tail. Wzięła w niej udział nawet Erza.
**U Lucy**
- Tu jest twój pokój. – powiedział Laxus – Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj.
- Dzięki.
Razem z Hope weszłyśmy do pokoju. Był przytulny. Na środku stało łóżko, a obok okna biurko. Rzuciłam się na łóżko i od razu zasnęłam.
- Gratulacje zdaliście. – powiedział przewodniczący rady i zniknął.
- Udało się. Jesteśmy magami klasy SS – krzyknęliśmy i od razu padliśmy na ziemię byliśmy już wykończeni. Niestety niedane nam było odpocząć.
- Kogo my tu mamy. – powiedział głos za nami. - Słynna drużyna Gwiazd. Cóż za miłe spotkanie.
Znałam ten głos. Już go gdzieś kiedyś słyszałam. Wstaliśmy szybko i przygotowaliśmy się do kolejnej walki.
- Kim wy jesteście?- spytałam
- Dziwne, że jeszcze mnie nie poznałaś. Spotkaliśmy się już kiedyś. Dziewięć lat temu.
Dziewięć lat? Przecież wtedy zginęła Safira. Czyli on... To on mi ją zabrał.
- Ty śmieciu – krzyknęłam – jak śmiesz się tu pokazywać po tym co mi zrobiłeś.
- Jednak pamiętasz – zaśmiał się
Nie wytrzymałam.
- Ryk Gwiezdnego Smoka
Mimo iż byłam już osłabiona nie mogłam się poddać. Rozpoczęła się bitwa. Wiedziałam, że przegramy, byliśmy zbyt słabi, ale nie mogłam dać mu tej satysfakcji, musiałam dać z siebie wszystko. Walczyliśmy dwójka przeciwników już padła. Usłyszałam krzyk. Odwróciłam się w jego stronę. Była to Lisa. Zabili ją, zabili moją przyjaciółkę. Leżała teraz nie ruchomo na ziemi. I patrzyła na mnie pustymi oczami. Wpadłam w furię. Zaatakowałam tego kto jej to zrobił. Pokonałam go jednym ciosem, ale w tym czasie zabili Hiro.
- Hope ukryj się. – krzyknęłam
- Co? Ale…
- Żadnego, ale. Uciekaj.
Nie chciała tego robić, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Wykonała mój rozkaz.
- Nie uda ci się nas pokonać – powiedział Hades
- Zawsze mogę spróbować. Pięść Gwiezdnego Smoka.
Walka długo była nierozstrzygnięta pokonałam wszystkich. Został tylko on. Ten, który zabrał Safirę. Ten, który zaatakował moich przyjaciół. Ten, który zabrał tych, których kochałam. Nie mogłam przegrać. Doszłam już tak daleko. Byłam cała poraniona straciłam dużo krwi, ale nie mogłam się poddać nie teraz.
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
Przebił mój brzuch mieczem zanim zdążyłam skończyć.
- Nie zabiję cię teraz. Chcę, żebyś trochę pocierpiała. Gdy się następnym razem spotkamy, będzie to nasze ostatnie spotkanie.
Mia leżąca niedaleko poruszyła się.
- O jednak ktoś przeżył.
Podszedł do niej i przebił jej serce mieczem.

- NIE!!!!!
~*~
Wyjeżdżam na ferie, więc kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej za 2 tygodnie. Może jak uda mi się zdobyć dostęp do komputera to wcześniej wstawie, ale nic nie obiecuje. Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział.

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 1


Kolejny słoneczny dzień rozpoczął się w Magnolii. W jej centrum znajduje się gildia Fairy Tail. Mistrz Gidli Makarov siedział na barze i pił piwo.
- Miro, są jakieś wieści? – spytał białowłosej barmanki.
- Hmmm, z tego co wiem to drużyna Natsu zniszczyła połowę miasta podczas misji.
- Czy oni choć raz nie mogliby niczego nie rozwalić? – zapytał załamany.
- Taki już ich urok.
- WRÓCILIŚMY! – krzyknął Dragneel
- Witaj Natsu. – powiedziała białowłosa.
- Mistrzu! – nagle pojawił się mag piasku.
- Co się stało Max?
- Zobacz co je w dzisiejszej gazecie głównym tematem.
Max podszedł do dziadka i podał mu gazetę, a ten zaczął ją czytać na głos:

Najsilniejsza drużyna w Fiore kończy swoją działalność.
Drużyna Gwiazd uważana za najsilniejszą przegrała. Prawie wszyscy jej członkowie zostali zabici. Przeżyła tylko ich liderka Lucy Heartfilia oraz jej kotka Hope. Atak na nich miał miejsce zaraz po zakończeniu egzaminu na maga klasy SS. Magowie byli wyczerpani po walkach stoczonych podczas testu. Wtedy Mroczna Gildia Grimmor Heart zaatakowała ich. W bitwie wziął udział także ich mistrz. Drużyna Gwiazd nie miała jak wygrać. Ich przywódczyni jest w ciężkim stanie i leży w szpitalu. Lekarze nie dają jej żadnych szans. Mamy nadzieję, uda jej się przeżyć i pokaże jeszcze zwoją prawdziwą potęgę.

- Lucy Heartfilia? – spytał zaskoczony Laxus.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Przecież to niemożliwe, żeby ona przegrał. Nikt nigdy jej nie był
w stanie jej pokonać.

- Każdy kiedyś przegrywa. – powiedział Mistrz
- Ale nie ona. Jeśli w gre wchodzi życie jej bliskich jest wstanie zrobić wszystko, nawet sprzedać swoją dusze. W jakim leży szpitalu?
- Dlaczego cię to tak interesuje - zapytał podejrzliwie Natsu
- Nie twoja sprawa. Dziadku, w jakim szpitalu ona leży? – zapytał ponownie
- W szpitalu Gwiezdnych Sióstr w Crocus.
- Wendy, pojechałabyś tam ze mną i jej pomogła? – zapytał
- Oczywiście. – odpowiedziała dziewczynka o granatowych włosach.
- Natsu. Ty, Erza i Gray również pojedziecie – powiedział Makarov
- Dobrze - odpowiedziała szkarłatno włosa
- Za pół godziny na stacji – powiedział Laxus i wyszedł
- Ciekawe skąd ją zna. – zastanawiał się różowo włosy chłopak
*****
         Pośrodku niewielkiej polany stała blond włosa dziewczyna. Jej włosy falowały delikatnie na wietrze, a duże brązowe oczy patrzyły w dal. Po jej policzkach płynęły łzy.
Dlaczego? – pomyślała – Dlaczego oni musieli zginąć?
- To nie twoja wina, Lucy. – powiedział delikatny kobiecy głos – Takie było ich przeznaczenie. Ty musisz wypełnić swoje.
- Nie obchodzi mnie ono. Chce żeby żyli.
- Zamartwiając się nie przywrócisz im życia, a ich poświęcenie pójdzie na marne.
Dziewczyna nie wytrzymała, odwróciła się i to co zobaczyła zaskoczyło ją.
- Mama? – spytała załamującym się głosem
- To ja córeczko – podeszła do blondynki i ją przytuliła, a ta zaczęła płakać – Nie płacz już. Nie jesteś sama.
- Właśnie, że jestem. Ty i tata nie żyjecie. Hiro, Lisa i Mia również. Zostałam sama.
- Wcale, że nie. Nie zapominaj o Hope i o swoich Gwiezdnych Duchach. Oni teraz się o ciebie martwią. Żyj dla nich. Nie zostawiaj ich.
- Ale to tak boli. Obiecałam im, że ich ochronie. Że zawsze będziemy razem. Ale nie byłam w stanie. Nie chce żeby ktoś jeszcze zginął. Nie chce znowu cierpieć.
- Każdy cierpi, Lucy. Nie jesteś wyjątkiem. Uciekanie od tego nic ci nie da.
- Masz racje mamusiu – powiedziała – Ale jak mam wrócić?
- Oto się nie martw. Niedługo znowu otworzysz oczy , a na twoją twarz powróci uśmiech – powiedziała i zniknęła.
- Mam nadzieję, że masz racje…
I znowu zapadła ciemność.
 *****
- Wendy, długo jeszcze?
Niecierpliwiłem się. Hope nadal płakała, a Happy bezskutecznie starał się ją pocieszyć. Przez całą podróż zastanawiałem się co zrobie gdy ją zobacze. Teraz już wiem dlaczego lekarze nie dawali jej żadnych szans. Była cała zabandażowana, a w brzuchu miała dziurę, jakby ktoś przebił ją mieczem i zostawił na powolną i bolesną śmierć. W dodatku jej serce strasznie wolno biło.
- Jeszcze trochę, panie Laxusie – odpowiedziała – Niedługo powinna się obudzić.
Spojrzałem na jej twarz. Powoli otwierała oczy. Nareszcie. Ile można czekać.
*****
Usłyszałam znajomy głos. Nie mogłam w to uwierzyć, Laxus tu jest. Hope pewnie jest szczęśliwa – pomyślałam. Zaczęłam otwierać oczy. To co zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło. Na krześle obok siedziała granatowo włosa dziewczynka, obok parapetu stała szkarłatno włosa kobieta w zbroi. Na parapecie siedziała ze spuszczoną głową Hope, a obok niej stały dwa koty, niebieski i biały i starały się ją pocieszyć. Przy drzwiach kłóciła się dwójka chłopaków. Jeden miał różowe włosy, a drugi czarne. Tuż obok łóżka stał on.
- Laxus - powiedziałam i się uśmiechnęła.
- Nie sądziłem, że zobaczę cię kiedyś w takim stanie, gwiazdeczko – powiedział i uśmiechnął się zadziornie
- Chyba coś ci mówiłam na temat nazywania mnie tak, I-skier-ko.
- Ty mała...
Zaczęła pulsować mu na czole żyłka. Chyba się zdenerwował. Wychodzi na to, że wszystkich zainteresowała nasza wymiana zdań, bo nawet chłopaki przestali się kłócić.
Miałam mu coś jeszcze powiedzieć, kiedy przytuliła się do mnie różowa kotka, płakała.
- Już dobrze, Hope – pogłaskałam ją po główce – Wróciłam. Dobrze się spisałaś.
- Tak się bałam – odpowiedziała i mocniej się przytuliła.
Uśmiechnęłam się widząc ją.
- Laxus, kim są twoi przyjaciele?
- Po pierwsze. To nie są moi przyjaciele tylko członkowie tej samej gildii…
- Fairy Tail – przerwałam mu
- Właśnie. Więc tak to są Natsu, Gray, Erza i Wendy – mówiąc ich imiona wskazywał ich po kolei – a tamte dwa koty to Happy i Carla.
- Miło mi – powiedziałam.
Każdy z nich odpowiedział mi uśmiechem.
- Co zamierzasz teraz robić? – zapytał Laxus
- Nie wiem. Nigdy się nie zastanawiałam nad tym. Zawsze o wszystkim decydowałam razem z resztą.
- Może dołączysz do Fairy Tail – zaproponował Natsu
Spojrzałam na Laxusa, a on się uśmiechnął.
- Z chęcią – odpowiedziałam
- Czyli nie będzie już drużyny Gwiazd? – zapytała smutno Hope
- Oczywiście, że będzie, ale w naszych sercach. Nigdy nie zniknie. Tak długo jak widnieje na naszych rękach znak - pokazałam jej rękę - tak długo będzie istnieć nasza drużyna, jak i obietnica. Musimy jednak iść dalej. Nie możemy żyć przeszłością, której nie można zmienić.
- Masz rację, a gdy spotkamy Grimmor Heart pokażemy im naszą prawdziwą potęgę.
- No pewnie. Ale najpierw będziemy musiały się z kimś spotkać.
- Masz na myśli "jego"?
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
 - Możecie wyjść? – zapytałam – Chciałabym się ubrać.
- Tak. Chodźcie. – Erza wypchnęła wszystkich na zewnątrz.
Zostałam z Hope. Powoli usiadłam, a następnie wstałam zakrywając się kołdrą. Kotka podała mi moje klucze.
- Otwórz się Bramo Dziewicy, Virgo.
- Czy czas już na karę, księżniczko? – zapytała
- Oczywiście, że nie. Mogłabyś mi załatwić jakieś ubranie?
- Tak, księżniczko.
Po chwili miałam na sobie niebieską sukienkę ze złotymi zdobieniami.
- Dziękuję, Virgo.
Odesłałam ją. Zachwiałam się, ale na szczęście upadłam na łóżko. Odłożyłam klucze na stolik.
- Nie powinnam używać jeszcze magii. Hope, gdzie mój naszyjnik i bransoletka. – zapytałam zdenerwowana
- Tutaj. Pilnowałam ich przez cały czas.
Gdy tylko je założyłam odetchnęłam z ulgą. Bardzo wiele dla mnie znaczyły. Naszyjnik dostałam od Safiry, Smoczycy, która mnie wychowywała po śmierci rodziców. Niestety ona również nie żyje. Zabił ją Hades, mistrz Grimmor Heart. Bransoletkę również dostałam od Smoka. On na szczęście żyje. Nie wiem gdzie, ale wiem, że żyje.
- Chodźmy już – powiedziałam do Hope.

Podeszłam do krzesła, na którym wisiał mój płaszcz. Wszyscy w mojej drużynie mieli takie. Hope poszła moim śladem. Obie założyłyśmy swoje płaszcze. Wszyscy czekali na nas pod drzwiami. Skierowaliśmy się do wyjścia. Mieliśmy mały problem w recepcji. Lekarz nie chciał mnie wypuścić uważając, że powinnam jeszcze leżeć. Jednak, gdy wszyscy zapewnili, że gdy tylko dotrzemy na miejsce to położę się do łóżka, ustąpił. W ciszy poszliśmy w stronę stacji. Na samą myśl o tym, że będę musiała wsiąść do pociągu przeszły mnie dreszcze. Na stacji czekaliśmy 15 minut. Gdy pociąg dojechał Natsu zaczął zaprzeczać, że nigdy nie wsiądzie do tej maszyny. Ja i Laxus mimo choroby lokomocyjnej wsiedliśmy od razu. Na szczęście zdążyłam zasnąć zanim pociąg ruszył. Obudziłam się dopiero gdy się zatrzymał. Od razu wybiegłam z niego. Nikt nie rozumiał mojej reakcji. Tylko Laxus i Hope wiedzieli kim jestem. Ruszyliśmy w stronę centrum miasta. Zatrzymaliśmy się dopiero przed dużym budynkiem z napisem Fairy Tail.