niedziela, 1 grudnia 2013

Kompletnie nie mam pojęcia jak kontynuować tą historie. Całkowicie zeszła ze swoje pierwotnego toru. W dodatku przeczytałam ją od początku i stwierdziłam że jest to totalna katastrofa. Tak więc zamiast kontynuować tą historie napisze ją od nowa, poprawie błędy i trochę zmienię fabułę. Zaczęłam już na nowo pisać pierwszy rozdział więc powinien się pojawić w najbliższym tygodniu. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Yuna

środa, 11 września 2013

Zawieszka

Niestety musze zawiesić bloga. Do kiedy? Nie wiem. Kompletnie straciłam wene. Gdy tylko wróci od razu się wezmę za pisanie.

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 20

- Kim one były i dlaczego Lucy tak ochoczo z nimi poszła? - zapytał Natsu - Hope, znasz je?
Kotka zastanowiła się chwile.
- Nigdy ich nie widziałam.
- Więc skąd Lucy je zna?
- Lu-chan często wymykała się z Rady i znikała na kilka dni, więc może wtedy je poznała.
Każdy zastanawiał się skąd Lucy zna tamte dziewczyny. Też byłem tego ciekawy, ale skoro Lucy nic o tym nie mówiła to musiała mieć jakiś ważny powód. Zawsze jakiś miała. Ukrywała przed wszystkimi swoje prawdziwe uczucia. Udawała, że wszystko jest w porządku nawet gdy tak nie było. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu Layli, gdy ją znalazłem od razu do niej podszedłem. Położyłem jej rękę na ramieniu i od razu odwróciła się.
- Idziemy - zapytałem
- Hai
Odeszliśmy od grupy magów i skierowaliśmy się w stronę centrum.
- Ale proszę pana, nasz dom jest w drugą stronę.
- Z tego co pamiętam to Lucy wspomniała, że nie jest jeszcze wyposażony...
- Tak, ale...
- Nie martw się kupimy tylko łóżka, w końcu trzeba na czymś spać.
Bez większych sprzeciwów ruszyliśmy do sklepu z meblami. Nie było zbyt dużego ruchy, więc szybko się uwinęliśmy. Po dosyć długich namowach kupione zostały także: szafa, toaletka i stolik nocny dla Layli. Zapłaciłem za wszystko i skierowaliśmy się do domu. Firma miała nam wszystko przywieść. Gdy dotarliśmy na miejsce już na nas czekali. Z ich pomocą zanieśliśmy wszystkie meble do odpowiednich pokoi. Kilkanaście minut później siedzieliśmy na podłodze w salonie.
- To był długi dzień, prawda? - zapytałem
Dziewczynka tylko skinęła głową. Przez pewien czas siedzieliśmy w milczeniu.
- Długo znasz mamę?
- Masz na myśli Lucy? - pokiwała głową - Trochę czasu już minęło od naszego pierwszego spotkania. To było chyba z pięć lat temu... - uśmiechnąłem się na to wspomnienie
- Opowiesz mi jaka wtedy była?
- Zacznę może od początku, od pierwszego spotkania...
Blondwłosa dziewczynka szła razem ze swoją drużyną w stronę budynku Rady. Wracali z jednej ze swoich misji. Gdy dotarli na miejsce zobaczyli, że obok siwowłosego członka rady stoi młody niebieskowłosy chłopak. Gdy tylko Org ich dostrzegł jego twarz przybrała surowy wyraz.
- Dlaczego zajęło wam to tak dużo czasu? To była łatwa misja.
Lucy nie była zadowolona z jego tonu. To była łatwa misja. Przedrzeźniała go w głowie. Już otwierała usta by "grzecznie" odpowiedzieć, gdy uprzedziła ją Lisa.
- Chodzi o to, że skończyliśmy ją dosyć szybko, ale gdy odebraliśmy nagrodę zleceniodawca powiedział, że takie dzieci wracać nie powinny wracać po nocy. Gdy już udało nam się go przekonać, że nic nam się nie stanie, że sobie poradzimy okazało się, że jest już za późni i że pociąg już odjechał.
- Następnym razem, gdy będziecie mieli taki problem użyjcie siły, oczywiście pamiętajcie, że należy zachować umiar. - spojrzał wymownie na Lucy
- Hai, Org-sama - odpowiedzieli razem
- A teraz przedstawię wam waszego nauczyciela...
- Ale my już mamy nauczyciela.
- Nie przerywaj mi Lucy. Doranbolt ma za dużo spraw na głowie, żeby was niańczyć. Od teraz to Siergrain będzie waszym nauczycielem. Macie wykonywać wszystkie jego polecenia. Zrozumiano?
- Ale... - Lucy próbowała się sprzeciwić
- Zrozumiano?
Wiedziała, że to nic nie da.
- Hai, Org - sama.
- Dobrze. Idźcie do swoich pokoi. Kolacja o tej co zwykle, wasz plan dnia się nie zmienia.
Niebieskowłosy odprowadzał wzrokiem blondynkę dopóki nie zniknęła za drzwiami.
- Kto to jest? - zapytał
- Lucy Heartfilia. Nasz najlepszy wojownik. Radze ci na nią uważać. O ile resztę uda ci się podporządkować, tak z nią będziesz miał sporo problemów.
- Mama na serio była taka nieznośna jak ci powiedziano, Siergrain-san?
- To mało powiedziane. Nigdy nie widziałem kogoś aż tak nieznośnego. Były z nią same problemy. Nie ważne co powiedziałem ona robiła na odwrót.
- Więc jak ci się udało z nią zaprzyjaźnić?
- To nie było takie proste. Była strasznie uparta...
Niebieskowłosy powoli wstał z łóżka. Eh... Kolejny dzień. Ona mnie kiedyś wykończy. Ubrałem się i poszłem na śniadanie. Wszyscy już tam byli. Wszyscy oprócz Lucy.
- Gdzie Lucy?
- Śpi.
Więcej już nie zadawał pytań. Było tak prawie codziennie. Lucy starała się jak najmniej z nim widywać. Nie rozumiał dlaczego, a gdy już się widywali na treningach rzucała jakieś kąśliwe komentarze i nie wykonywała poleceń. Skończyli śniadanie i poszli na trening. Minęła godzina, a Lucy nadal się nie pojawiła. Kazał im przebiec 100 okrążeń i wyszedł. Gdy dotarł pod drzwi jej pokoju zapukał. Nikt mu nie odpowiedział, więc uchylił drzwi. Zobaczył ją. Leżała na łóżku i płakała. Gdy zamykał drzwi odwróciła się. Widział jej oczy wyrażające ból i smutek. Zamiast wyjść podszedł do niej ją przytulił. Nie wiedział dlaczego to robi. Poczuł jej ramiona obejmujące go. Długo płakała, gdy się już uspokoiła odepchnęła mnie i znowu przybrała ten swój wyraz twarzy mówiący, że go tu nie chce. Wstał i skierował się w stronę drzwi.
- Dzisiaj ci odpuszczę, ale jutro masz być na treningu.
I wyszedł.
- Po tym nadal nie pozwalała się do siebie zbliżyć, ale z czasem zaczynała się powoli otwierać. Zaczynała mi ufać, a ja starałem się robić wszystko, żeby tego zaufania nie stracić.
- A wiesz dlaczego tak cię nie lubiła?
- Nie.
- Nie ciekawiło cię to?
- Może trochę, ale to nie istotne.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła już 23.
- Czas spać.
- Ale...
- Na dzisiaj koniec. Zanim Lucy wróci zdążę ci wszystko opowiedzieć, a teraz do łóżka.
- Hai.
Jest bardzo podobna do ciebie. Uśmiechnąłem się i poszedłem do sypialni.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszystko mnie bolało. Dawno już nie toczyłam tylu walk z tak dobrymi przeciwnikami. Yu i Ani też walczyły. Jeden dzień lotu, a teraz jeden dzień ciągłych walk.
- Mówiłaś chyba, że wrócimy za dwa, trzy dni. Minęły już dwa, a my jeszcze nie dotarłyśmy do celu.
- O czym ty mówisz? Przecież jesteśmy na miejscu.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam dużą złotą bramę. Piękna. Były zdobione wieloma wzorami.
- Teraz czas na twoje zadanie.
Spojrzałam na nią nie rozumiejąc o co chodzi.
- Ta brama reaguje tylko na magów gwiezdnej energii.
- Czyli dlatego byłam wam potrzebna...
Podeszłam do bramy i ją dotknęłam. Od razu wyczułam moc tego miejsca. Była olbrzymia, wręcz przytłaczająca. Skupiłam się i pchnęłam wrota. Na początku stawiały opór, ale później zaczęły się powoli otwierać. Weszłyśmy do środka. Przed nami były trzy przejścia, każde miało inny symbol. Jakby to miejsce przygotowało się na nasze przyjście. Rozdzieliłyśmy się, każda poszła inną ścieżką. Nie wiem jak długo szłam. Nie czułam upływającego czasu. W końcu zobaczyłam niewielkie światełko. Zaczęłam biec w jego stronę. Dotarłam... na polanę. Przecież to niemożliwe. To jest przecież wnętrze góry, tym bardziej, że dookoła jest śnieg. To niemożliwe. Gdzie ja jestem?
- W mojej Świątyni .
Dopiero wtedy ją dostrzegłam. Była odwrócona do mnie bokiem. Długie srebrne włosy powiewały na wietrze, a brązowe oczy patrzyły smutno. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę, a z pleców wyrazstały skrzydła.
- Kim ty jesteś?
- Unmei. Pani przeznaczenia. A ty pewnie jesteś Lucy Heartfilia. Dziedziczka rodu Heartfilia, córka Safiry, członkini gildii Fairy Tail. Mag gwiezdnej energii, a także smoczy zabójca.
- Skąd...
-... to wiem? - dokończyła za mnie - Nie słuchałaś mnie? To ja ustalam czyjeś przeznaczenie. Gdy ktoś się rodzi od razu decyduje o jego przeznaczeniu. Chociaż słowo decyduje to za dużo powiedziane.
- Jak to?
- Do każdej osoby jest przypisane kilka przyszłości, ja po prostu wybieram jedną z nich, ale dopóki nie wybiorę nie wiem co w nich jest. W dodatku dokonanego wyboru nie da się zmienić. Nawet jeśli dana osoba zna swoją przyszłość nie jest wstanie jej zmienić. Przepraszam cie. Przeze mnie doznałaś wielkiego cierpienia. 
- Nic się nie stało.
- Przyszłaś tutaj, żeby poznać odpowiedzi. Chcesz wiedzieć kim jest Smocza Córka, czym jest Złota Pełnia i co ma to wspólnego z tobą prawda.
- Tak.
- Zanim odpowiem ci na nie musisz pojąć znaczenie tego. Znaczenie decyzji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I 20 rozdziałów za mną. Zostało już kilka do końca. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. W krótce pojawi się kolejny. A na koniec zdjęcie Unmei:

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 19

Wszystko wróciło do normy. Gdy odzyskałam siły wszystko im opowiedziałam. O śmierci Safiry i jej skutkach oraz dlaczego Revenge tak nagle przejęła kontrole. Byłam pewna, że będę musiała odejść, ale nie. Pozwolili mi zostać. Wreszcie znalazłam dom do którego mogę wrócić.
Odłożyłam długopis i zamknęłam pamiętnik. Spojrzałam na kalendarz. Miesiąc, co? Mam wrażenie, że minął tylko dzień. Zaczęło wschodzić słońce. Wyskoczyłam przez okno i pobiegłam do katedry. Wskoczyłam na najwyższą wieże i usiadłam. Jedyne miejsce gdzie nikt nie mógł mi przeszkadzać. Położyłam się i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Cisza była przerywana tylko przez szum wiatru. Zamknęłam oczy. Nareszcie spokój. Żadnych pytań o moją przeszłość i moc. Powoli zasypiałam jednak ktoś postanowił mi przeszkodzić.
- Czego chcesz? -  zapytałam nie otwierając oczu.
- To chyba twoje.
Uchyliłam lekko oczy. Natsu trzyłam moją bransoletką, ale skąd... no racja, gdy uwalniałam Revenge, zdjęłam ją.
- Ostatnio sporo się działo i zapomniałem ci jej oddać.
- Nie chce jej.
- Ale wydawało mi się, że jest dla ciebie ważna.
- Kiedyś tak.
- Więc co się zmieniło?
Usiadł koło mnie i czekał na odpowiedź. Chyba jednak nie będę miała spokoju.
- Ja.
- To znaczy?
- Nie twoja sprawa.
- A właśnie, że moja.
-He?
- Jesteśmy przecież przyjaciółmi.
Zrezygnowana usiadłam.
- Pamiętasz jak mówiłam, że nienawidzę Igneela? - pokiwał głową - Więc masz już odpowiedź.
- Czyli ta bransoletką...
- Tak. Dostałam ją od Igneela zanim odszedł. Wtedy nie znałam jeszcze prawdy...
- Czyli?
- Na to pytanie ci już nie odpowiem.
Wstałam i podeszłam na skraj wieży.
- Z bransoletką możesz zrobić co chcesz. Zatrzymać, wyrzucić, sprzedać, oddać komuś... Wszystko mi jedno.
Zeskoczyłam nawet nie czekając na odpowiedź. Dlaczego on musi się wtrącać w nie swoje sprawy? Czy nie może chociaż raz odpuścić? Nie chce go mieszać w sprawy, których nie rozumie. Nagle na kogoś wpadłam.
- Gomene - usłyszałam delikatny głosik
- Layla?
- Oka-san
Layla przytuliła mnie z całej siły.
- Layla, co ty tu robisz?
- No więc, gdy wstałam poszłam do twojego pokoju. Pomyślałam, że poszłybyśmy na spacer, ale nie było cię tam. Spytałam się Hope, ale ona powiedziała, że nic nie wie i że prawdopodobnie gdzieś wyszłaś, więc postanowiłam cię poszukać.
- Soka... To skoro już tu jesteśmy to może pójdziemy na zakupy? Ostatnio zaoszczędziłam dosyć sporo pieniędzy... No właśnie może poszukamy jakiegoś domu?
- Hai!
Ruszyłyśmy na poszukiwania. Chodziłyśmy taki kilka godzin, ale nie znalazłyśmy nic ciekawego.
- Dobra. Jeszcze jedno miejsce, jeśli i to okaże się porażką, pójdziemy na zakupy.
- Oki.
Gdy dotarłyśmy na miejsce aż zatrzymałam się z wrażenia.
(wyglądało to mniej więcej tak)
- Chodźmy zobaczyć wnętrze.
Dom miał 2 duże kuchnie, 4 łazienki i 10 sypialni. Oprócz tego salon i dwie duże sale nadające się do treningu.
- Bierzemy. Ile płace?
- Wątpie, żeby było panią na to stać.
- Ile?
- 1 milion klejnotów.
- Trochę sporo, ale to żaden problem.
- CO!? Stać panią?
- Oczywiście, że tak.
Wyjęłam woreczek i wręczyłam go sprzedawcy.
- Czy tyle wystarczy?
Zaczął liczyć. Specjalnie odłożyłam ten milion na zakup domu. W dodatku zostało mi jeszcze wystarczająco dużo, żeby go umeblować.
- Równy milion.
- A więc?
- Za chwile przyniose dokumenty.
Wyszedł z pomieszczenia.
- Ale po co nam taki duży dom?
- Mam dosyć sporo rzeczy, a oprócz tego przypomina mi dzieciństwo. Gdy byłam mała mieszkałam nawet w większej.
- Dobrze. Wystarczy, że podpisze pani tu i dom należy już do pani.
Przeczytałam dokładnie całą umowę. Lepiej upewnić się czy nie ma w niej żadnych haczyków i podpisałam. Po otrzymaniu kluczy, poszłyśmy do domu Laxusa po rzeczy. Musiałam spakować tylko siebie, bo walizek z rzeczami Lisy, Hiro i Mii nawet nie rozpakowywałam. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Wyniosłam wszystko przed dom i zaczękałam na Layle. Chwile później dołączyła do mnie.
- Ale jak my to wszystko zaniesiemy.
Zastanowiłam się. Między domem Laxusa, a naszym była dosyć spora odległość. Chodzenie w tą i z powrotem w ogóle się nie opłacało. Wyjęłam klucze i przyzwałam Virgo.
- Czy czas na kare, księżniczko?
- Nie. Chce żebyś pomogła nam zanieść te rzeczy do nowego domu.
- Oczywiście.
Gdy wszystkie rzeczy znalazły się na miejscu pozwoliłyśmy sobie na chwile odpoczynku.
- Jutro zakupimy wyposażenie nie mam już siły.
Zaczęło mi burczeć w brzuchu. W sumie nie tylko mi. Layla też była głodna.
- Chodźmy do gildii coś zjeść.
Była już 3. W gildii na pewno będzie sporo osób. Gdy doszliśmy na miejsce zauważyłam przez okno kawałek znajomej niebieskiej fryzury.
- Layla, idź przodem i nie mów, że też przyszłam.
Posłuchała się. Użyłam zaklęcia i gdy prawie zamknęła drzwi prześlizgnęłam się do środka. Nikt nie zwrócił na nią uwagi. Interesująca mnie osoba była odwrócona tyłem. Mam idealną okazje. Pobiegłam w jego stronę i wskoczyłam mu na plecy.
- Ohayo, sensei.
- Ohayo, Lucy.
- To wy się znacie!?
Zeszłam z niego.
- Oczywiście, że tak, przecież pracowałam dla rady. A tak w ogóle to co ty tu robisz? Jeśli chciałeś ze mną porozmawiać to mogłeś zadzwonić.
- Odeszłem z Rady i postanowiłem dołączyć do gildii.
- Soka. W takim razie musisz ze mną wypić.
- Ale...
Zaczęłam go ciągnąć w stronę baru przy którym siedziała już Layla.
- Żadnych ale.
Usiedliśmy. Layla zamówiła już dla mnie jedzenie więc ja poprosiłam o dwa mocne drinki.
- Gdzie teraz mieszkasz? - zapytałam
- Jeszcze niczego nie znalazłem.
- Możesz się zatrzymać u mnie. Nie mam póki co żadnych mebli, ale to nie powinien być problem.
- Dzięki.
Skończyłam jeść, gdy usłyszeliśmy krzyki. Od razu wybiegliśmy. Nad Magnolią coś latało. W pewnym momencie zaczęło lecieć w stronę gildii. Ten kształt jest dziwnie znajomy... Stworzenie wylądowało, a magowie ruszyli do ataku. Przecież to...
- Stójcie!
Wyprzedziłam ich i uniemożliwiłam przejście.
- Lucy, co ty wyprawiasz?
Już miałam odpowiedzieć, gdy coś na mnie wylądowało przewracając.
- Lu-chan, tęskniłam.
- Ani, Zejdź ze mnie.
Powoli wstałam i się odwróciłam.
- Yu, a ty się ze mną nie przywitasz?
Dziewczyna zeskoczyła i się do mnie przytuliła.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Nom.
- Lucy, co się tu dzieje?
- To są moje znajome, ale nie powinno was interesować jak się nazywają. Tak właściwie to co was tu sprowadza?
- Chcemy żebyś nam towarzyszyła w podróży, Lu - chan.
- A dokąd?
- Nie możemy ci powiedzieć, ale nie będziesz żałować. Oprócz tego otrzymasz odpowiedź na nurtujące cię pytania.
Zastanowiłam się chwile.
- Ile to potrwa?
- Dwa, trzy dni jeśli dobrze pójdzie. Ale najpóźniej powinnaś wrócić za tydzień.
- Siergrain, zaopiekujesz się Laylą?
- Hai.
- No to w drogę.
Wskoczyłyśmy na Valefora.
- Layla, gdy wróce pójdziemy na zakupy i będę cię ze sobą zabierać na każdą misję. Do zobaczenia.
Wzlecieliśmy w powietrze.
- Valefor, na Góre Przeznaczenia.
~~~~~~~~
No i kolejny rozdział gotowy. A teraz przedstawie wam wygląd kilku postaci, pojawiają się tylko w tym i w następnym rozdziale, a przynajmniej takie są plany, a więc:
Yu
Ani

Valefor
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 18

Zauważyłam, że reszta zbliża się do miejsca gdzie walczy Revenge. Musze odzyskać kontrolę i to szybko. Revenge! Koniec!
Nie myśl, że pozwole się tak łatwo uwięzić.
Skupiłam się z całej siły. Powoli zaczęło pojawiać wokół mnie światło. Jeszcze troche. Prawie mi się udało gdy otoczyła mnie ciemność.
Jesteś słaba. Teraz to ja mam kontrole.
Nie! Revenge pokonała smoka. Chwile później przybiegła reszta, a ja nic nie mogłam zrobić.
- Lucy! Dlaczego nas nie poinformowałaś, że znalazłaś smoki? - zapytał Grey - Pomoglibyśmy.
- Nie chciałam, żeby coś wam się stało.
Ona kłamie! Nie słuchajcie jej! To nie jestem ja!
Siedź cicho. I tak cię nie słyszą.
Revenge odwróciła się w ich stronę.
- Lucy co z twoimi oczami i wyglądem? - zapytał Erza
Ciekawe co teraz wymyślisz.
- To jest coś na zasadzie twojej podmiany. U niektórych smoczych zabójców, gdy zabiją smoka pojawia pewna umiejętność. Jest nią strój smoczego łowcy i to jest właśnie on.
- Soka. Powinniśmy już wracać.
- Hai.
Dlaczego jej wierzycie? To jest kłamstwo. Dlaczego tego nie widzicie!?
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lucy jakoś inaczej pachnie. Szedłem na samym końcu i myślałem. (Tak. Natsu myślał. Koniec świata. dop. aut.) Skoro to jest coś na zasadzie podmiany to powinna móc zmienić się z powrotem, więc dlaczego tego nie robi? I jeszcze ten łuk. To nie jest Lucy. Od tej osoby czuje tylko mrok. Ale skoro to nie Lucy to kim ona jest? Wygląda przecież jak Lucy. Musze porozmawiać o tym z dziadziusiem. Odebraliśmy nagrode i podzieliliśmy się nią. Następnie ruszyliśmy na stacje, gdzie chwile później siedzieliśmy już w przedziale. Gdy pociąg ruszył ja od razu pozieleniałem. Zanim Erza mnie uderzyła przez co straciłem przytomność, zdążyłem zauważyć, że Lucy siedzi jak gdyby nic jej niebyło, a przecież miała chorobe lokomocyjną tak samo jak ja. To nie jest Lucy... Gdy się ocknąłem byliśmy na miejscu. Od razu wybiegłem z pociągu i zacząłem całować ziemie. Usłyszałem jej śmiech. Śmiech Lucy był melodyjny i miły. W tym tego nie słyszałem. Ten był mroczny, przesiąknięty złem. Szybko wstałem i popędziłem w stronę gildii. Muszę jak najszybciej porozmawiać z dziadkiem.
- WRÓCIŁEM!
- Ohayo Natsu. - przywitała mnie Mira
Poszukałem dziadka, gdy tylko go zauważyłem od razu do niego podszedłem.
- Coś sie stało, Natsu?
- Możemy porozmawiać?
- Chodź do mojego gabinetu.
Weszliśmy schodami na górę i udaliśmy się do jego gabinetu.
- Więc? O co chodzi?
- O Lucy.
- Lucy?
- Od ukończenia misji jest jakaś inna.
- Co masz namyśli?
- Jej zapach jest inny niż wcześniej. Jej wygląd też się zmienił. To samo  charakter. W dodatku wokół niej jest jakaś dziwna mroczna aura.
- Hmm... Jak ona teraz wygląda?
- Ma czarne szorty i bluzke na ramiączka. Oprócz tego kołczan ze złotymi strzałami i złoty łuk, a no i nie można zapomnieć o tym, że jej oczy są teraz krwistoczerwone...
- Jakie są jej oczy!?
- Krwistoczerwone.
Dziadziuś zeskoczył z biurka i podszedł do regału z książkami.
- Miałem to gdzieś tu...
Nagle usłyszeliśmy wybuch. Szybko zbiegliśmy, żeby zobaczyć co się dzieje.
~~~~~~~
Natsu pobiegł przodem. Co za idiota. Jak mogłaś się w nim zakochać? Nikt mi nie odpowiedział. Teraz będziesz milczeć, co? Zresztą co za różnica. Doszliśmy do gildii. Co za żenada. Żeby dołączać do gildii będąc przeklętą. Od razu po przejściu przez drzwi oberwałam krzesłem. Tego już za wiele. Spojrzałam w stronę z której nadleciało krzesło. Oczy mi niebezpiecznie zabłysły, a  wręve pojawiła się czarna kula.
Revenge, nie!
Nie możesz mi już rozkazywać.
Rzuciłam kulą. Niestety zdążyli zrobić unik i trafiłam w ścią=anę powodując eksplozje. No to jeszcze raz. Tym razem stworzyłam kilka kul.
- Lucy! Co ty wyprawiasz!? - usłyszałam krzyk ze strony schodów.
Spojrzałam tam szyderczym wzrokiem. Był to Natsu. Pożegnaj się ze swoimi przyjaciółmi.
Revenge, nie! Proszę cię. Zostaw ich w spokoju!
Za późno.
Wystrzeliłam kule we wszystkie strony.
~~~~~~~~
Muszę ją powstrzymać. Muszę. Chciałem coś zrobić ale nie mogłem. Stałem tam jak posąg i przyglądałem się jak "ona" niszczy gildie. Igneel, co powinienem zrobić? Jak ją powstrzymać?
Musisz przywrócić mi uczucia.
Usłyszałem głos w głowie. Rozejrzałem się i dostrzegłem małą dziewczynkę.
Kim jesteś?
Lucy, a raczej dawną nią. Jeszcze przed śmiercią Safiry.
Nie rozumiem.
A więc zobacz.
Wokół mnie rozbłysło światło i po chwili znalazłem się na niewielkiej polanie. Jednak nie byłem na niej sam. Była tam też dziewczynka, którą spotkałem w gildii. Płakała.
 - Mamo nie odchodź. Proszę nie zostawiaj mnie. – zalewała się łzami – Safiro…
Więc to jest Lucy. Zobaczyłem jak na polanie wylądował drugi smok. Znałem go.
- Igneel!
Nie słyszał mnie.
- Płacz nie przywróci jej życia, a jedynie pogłębi żal i ból po stracie kogoś bliskiego - powiedział do Lucy
Odwróciła się w jego stronę.
- Igneel... 
Jej oczy były koloru czerwieni, a na ustach pojawił się wredny uśmieszek.
- Lucy? – zapytał niepewnie czerwony smok
- Nie jestem Lucy. Ona umarła razem z Safirą. Nie zniosła cierpienia po kolejnej stacie. Tamta wesoła dziewczynka nie żyje.
- Lucy przestań.
Zaśmiała się psychicznie.
- Mówiłam ci. Nie jestem Lucy. Jestem Revenge. Zniszczę wszystkich, którzy sprawili ból Lucy.
Patrzyłem na to w osłupieniu.
Blondynka powoli wstała. Jej strój z błękitnej sukienki zmienił się na czarne szorty i czarną koszulę na ramiączka. Na plecach pojawił się kołczan ze złotymi strzałami, a w ręku złoty łuk. Blondynka szykowała się do odejścia. Igneel jednak zagrodził jej drogę.
- Odsuń się – warknęła
Smok nie posłuchał jej tylko ryknął. Lucy nie zdążyła tego uniknąć. Poleciała kilka metrów w tył i upadła.
- Lucy!
Jej stój znowu się zmienił. Z powrotem miał sukienkę. Jej oczy także stały się na powrót czekoladowe, ale nie były już takie radosne jak kiedyś, stały się matowe, neutralne. Zaszkliły się.
-Igneel, przepraszam.
- Już dobrze. – podszedł do niej, a ona się w niego wtuliła – nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Od teraz będę się tobą opiekował. Nie stracisz już kontroli.
- Hai.
Znów rozbłysło światło, a ja wróciłem do gildii. Jednak nie było już małej Lucy. Została tylko Revenge, która dalej niszczyła gildie. Nikt nie był wstanie jej pokonać. Stała do mnie tyłem. Podbiegłem do niej.
~~~~~~~~~~~~~
Revenge niszczyła mój nowy dom.
Revenge, proszę cię przestań!
Błagałam ona jednak mnie nie słuchała. Nie miałam już nad nią kontroli. Poczułam czyjś uścisk. Był ciepły. Natsu!
- Lucy! Wiem, że mnie słyszysz. Umiesz przejąć kontrole. Wiem to! Lucy, dasz rade!
Co za uparte dziecko. Revenge odrzuciła Natsu. Wystarczają co mocno, żeby przeleciał przez ściane. Zaczęła iść w jego stronę. Czas to zakończyć. W jej ręce pojawił się czarny miecz.
Nie! Nie pozwole ci! Nie pozwole ci go skrzywdzić! Nie jego! Skupiłam się z całej siły. Potrafie nad tobą zapanować. Nie jestem słaba. Okrywałam się światłem. Przypomniałam sobie wszystkie miłe chwile, które spędziłam razem z mamą i tatą, z Safirą i Igneelem, z drużyną gwiazd i tu w Fairy Tail - moim nowym domu. Revenge upadła na kolana.
- Ty suko. - syknęła wściekła
Mówiłam ci. Nie pozwolę ci go skrzywdzić.
~~~~Akcja przenosi się do umysłu Lucy~~~~~~
Stałam na przeciwko Revenge. Wokół nas była ciemność z niewielkimi przebłyskami światła. Revenge rzuciła się na mnie. W ostatniej chwili zrobiłam unik i zaatakowałam. Trafiłam. Zaatakowałam znowu. Walka była bardzo wyrównana, ale wiedziałam, że jeśli przegram to oni wszyscy, Fairy Tail, Natsu i inni zginą. Nie wiem jak długo walczyłyśmy, ale byłyśmy już zmęczone. Zaatakowałam jeszcze kilka razy i Revenge padła.
- Mówiłam ci, że nie jestem słaba.
~~~~~~~~~~~~~~~
Otworzyłam oczy. Znów miałam kontrole. Wstałam powoli i rozejrzałam się. Gildia była w ruinie. Co ja zrobiłam. Poszukałam wzrokiem nic mu nie było. Gdy zauważył, że na niego patrze, szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i pochwili zapadła ciemność.
~~~~~~~~~~~
Powoli wstawałem. W pewnym momencie zauważyłem, że ktoś mi się przygląda. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Lucy. Prawdziwą Lucy. Uśmiechnąłem się szeroko na ten widok, a ona go odwzajemniła. Gdy zacząłem iść w jej stronę, ona zemdlała. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać.
- Nareszcie wróciłaś, Lucy.
~~~~~~~~~~~~~
Bardzo was przepraszam, że nie pisałam, ale wyjeżdżałam za granice i całe godziny spędzałam w sklepach żeby wszystko kupić. Później zostałam oszukana, bo w hotelu miało być darmowe wifi w pokojach, a oprócz tego, że okazało się być płatne to można było z niego korzystać tylko w recepcji. Masakra jakaś. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. W samolocie napisałam rozdział, więc mogą być jakieś błędy. Mam nadzieję, że się wam spodobał.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 17

Czekaliśmy na stacji na nasz pociąg. Ja i Natsu wzięliśmy już tabletki. Miała to być długa podróż, więc lepiej, żebyśmy nie wyczołgiwali się z pociągu. Biorąc pod uwagę z kim mamy się zmierzyć to nie jest zbyt dobry pomysł. Nadjechał. Od razu zajęliśmy miejsca w przedziale i jak zwykle siedziałam przy oknie. Zobaczyłam w nim odbicie Revenge i jej szyderczy uśmieszek. Wzdrygnęłam się na ten widok.
- Wszystko w porządku? - zapytał Natsu
Spojrzałam na niego i delikatni się uśmiechnęłam.
- Hai.
Pociąg ruszył, więc postanowiłam przedstawić im mój plan. Nie był on zbyt skomplikowany, a przynajmniej tak mi się wydawało. Polegał on na tym, że ja walcze z jednym smokiem, a oni z drugim. Jednak musiałam to z 5 razy tłumaczyć zanim Natsu załapał. Zbliżał się powoli wieczór. Słońce zachodziło w oddali. Czas się zatrzyłam. Nie! Tylko nie to. Wstałam i rozejrzałam się po przedziale. Nikogo  nie zobaczyłam, więc poszłam sprawdzić kolejne. W jednym siedzieli oni. Przysiadłam się. Było tak jak kiedyś, gdy wspólnie wyruszaliśmy na misje.
- Kończy ci się czas... - zaczęła Lisa
- ... musisz odnaleźć smoczą córkę...
- ... aby uratować przyszłość. - dokończyła Mia
- Ale jak mam ją znaleźć?
- Jest ona blisko ciebie.
Zniknęli. Wróciłam do naszego przedziału i usiadłam na miejscu. Natsu pytał się gdzie byłam jednak nie słuchał go. Jest ona blisko ciebie. Co to znaczy? Kim jest smocza córka? Nawet nie zauważyłam kiedy nastała noc. Wszyscy już spali z wyjątkiem Natsu. Zauważył, że się mu przyglądam i się szeroko uśmiechnął.
- Skąd znasz Igneel'a? - zapytał
- Opiekował się mną po śmierci Safiry. Wcześniej dosyć często nas odwiedzał i się ze mną bawił.
- To dlaczego go nienawidzisz?
Bo to przez niego Safira nie żyje.
- To już nie twoja sprawa.
Zadawał jeszcze pytanie, ale nie słuchałam go. Nienawiść. Czy to przypadkiem nie z niej zrodziła się Revege? Z nienawiści i rozpaczy? To w takim razie dlaczego nie przejęła kontroli? Przecież powinna być wstanie to zrobić. Revenge?
Czego?
Dlaczego nie przejęłaś nade mną kontroli, gdy dowiedziałam się prawdy?
Zapomniałaś już? Próbowałam, ale mnie powstrzymałaś. Nie chciałaś, żeby ktokolwiek poznał twój sekret. Nawet Hope. A teraz jeśli pozwolisz prześpie się.
To chyba na tyle. Więcej się od niej nie dowiem. Spojrzałam na Natsu. Zasnął. Wstałam z miejsca i poszłam poszukać pustego wagonu. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Usiadłam i skupiłam moc w jednej ręcę. Pojawiła się złota kula, a po chwili obraz. Najpierw rozmyty, następnie zaczął nabierać ostrości i... nagle znikł. Cholera. Wróciłam do naszego przedziału po księge i wyszłam. Otworzyłam ją na pierwszej stronie. Sekretne i zakazane techniki smoczych zabójców. Obiecałam sobie, że już nigdy z niej nie skorzystam, ale nie mam wyboru. Szukałam konkretniej strony 342. 339, 340, 343 Gdzie jest 342? Powinna ty być. Przyjrzałam się dokładniej. Wyrwana kartka, ale kiedy?
Przed oddaniem jej Mii.
Jak to? Dlaczego?
Ponieważ chciałaś je chronić bardziej niż cokolwiek innego.
To gdzie teraz jest?
Myślisz, że tak łatwo ci powiem?
Revenge. Gadaj.
You gave it to Lisa.
Rozumiem, ale dlaczego tego nie pamiętam?
Tego już nie wiem.
Słońce zaczęło wschodzić. Niedługo dotrzemy na miejsce. Wróciłam do naszego przedziału i schowałam księgę. Chwilę później wszyscy wstali.
- Za ile będziemy na miejscu? - zapytała Erza
- Za jakąś godzinę.
Nie miałam ochoty rozmawiać. Zastanawiało mnie to czego dowiedziałam się od Revenge. W sumie to nawet nie wiem co było na tej kartce. Pamiętam tylko stronę i że było to ważne. Dlaczego nic nie pamiętam? Dotarliśmy na miejsce, więc wzieliśmy bagaże i skierowaliśmy się do domu zleceniodawcy. Po wyjściu dałam każdemu lakryme.
- Po co nam to?
- Rozdzielamy się. Gdy ktoś spotka smoki skontaktuje się z resztą za pomocą lakrymy. Wystarczy powiedzieć: Połącz. oraz imię osoby z którą chcesz się skontaktować. Tylko tego nie zgubcie. Bardzo ciężko było mi je zdobyć.
Skierowałam się w stronę gór. Po kilku godzinach marszu znalazłam je. Wyjęłam lakryme, ale po chwili ją schowałam. Revenge, chcesz się zabawić?
Masz na myśli smoki?
Tak.
Z chęcią.
Przepraszam was... Wokół mnie pojawiła się ciemność. Tonęłam w niej podczas gdy Revenge przejmowała kontrole. Jej walke ze smokami obserwowałam z góry. Wygrywała, a przecież korzystała tylko z łuku. Jeden już poległ. Zauważyłam, że reszta zbliża się do miejsca gdzie walczy Revenge. Musze odzyskać kontrolę i to szybko. Revenge! Koniec!
Nie myśl, że pozwole się tak łatwo uwięxić.
Skupiłam się z całej siły. Powoli zaczęło pojawiać wokół mnie światło. Jeszcze troche. Prawie mi się udało gdy otoczyła mnie ciemność.
Jesteś słaba. Teraz to ja mam kontrole.

Nie! Tonęłam w ciemności i nie mogłam nic zrobić. Dlaczego?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wróciłam. Troche mi to zajęło, ale znowu pisze i nie mam zamiaru zawieszać bloga. Mam nadzieję że nowy rozdział się wam spodobał.

środa, 19 czerwca 2013

Hej :D

Nareszcie wolne. W najbliższy weekend pojawi się kolejny rozdział. Już go nawet zaczęłam. Szkoda tylko, że trzeba chodzić jeszcze do szkoły. Chociaż w sumie to i tak już nic tam nie robimy tylko gramy w Makao. Ja ciągle przegrywam :( . Chociaż może to dobrze... W końcu mówi się, że ten kto ma szczęście w kartach nie ma szczęścia w miłości, a skoro nie mam szczęścia w kartach to... Nie będę już przedłużać. Mam nadzieję że poczekacie jeszcze te kilka dni. Pa ;)

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 16

- Pomogę ci. Razem będziemy walczyć.
- Nie. Mój czas już nadszedł. Trzeba się z tym pogodzić. Przyleć godzinę po świcie, żeby zabrać Lucy.
- Ale… dobrze, zaopiekuje się Lucy
- Igneel, nie! Co ty wyprawiasz! Nie możesz się na to zgodzić! Nie możesz! – krzyczałam.
Zerwałam się z łóżka. Dlaczego musi mi się to ciągle śnić? Dlaczego nie mogę wreszcie o tym zapomnieć.
Bo go nienawidzisz. Chcesz się zemścić.
Zamknij się Revenge. Nie chcę tego słuchać.
Wystarczy, że mnie wypuścisz i pozwolisz działać.
Nie chcę tego słuchać! Zamknij się!
Nie prawda. Po prostu nie chcesz tego zaakceptować. Nie zapominaj, że też jestem tobą.
- Powiedziałam: ZAMKNIJ SIĘ!
Drzwi się otworzyły i stanął w nich Laxus.
- Wszystko w porządku?
Pokiwałam głową.
- To dlaczego krzyczałaś?
- Miałam po prostu koszmar.
Wyminęłam go i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Dlaczego musiało mnie to spotkać? Dlaczego wszyscy, na których  mi zależy umierają?
Moje odbicie zmieniło się. Była w nim Revenge i się szyderczo uśmiechała.
Bo jesteś przeklęta.
- Zamknij się. – uderzyłam w lustro.
Rozsypało się. Opadłam na podłogę. To jest kłamstwo. Jestem po prostu słaba. Jestem tylko słabą dziewczynką, którą zawsze byłam. Posprzątałam odłamki szkła i wzięłam prysznic. Nie byłam głodna, więc od razu wyszłam. Nie miałam konkretnego celu. Po prostu się włóczyłam. Dotarłam na polankę. Znałam ją. To tutaj pocałowałam się z Natsu. Tu zmieniłam Aiko. Podeszłam do jeziorka i zanurzyłam w nim rękę. Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Gdy Safira żyła, a drużyna Gwiazd była w komplecie. Życie wydawało się wtedy takie proste. Usiadłam po turecku i skoncentrowałam się. Musiałam jak najszybciej zwiększyć swoją energię magiczną. Im szybciej to zrobię tym szybciej opanuję ostateczną technikę Smoczych Zabójców. Nie wiem jak długo tak siedziałam. W pewnym momencie poczułam, że słabnę. Zemdlałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Natsu chodźmy złowić rybki. – poprosił Happy
- Jasne.
Pobiegliśmy w stronę rzeki. W pewnym momencie poczułem znajomy zapach. Pobiegłam w jego stronę. Gdy wbiegłem na polanę. Pierwszym co zobaczyłem była nieprzytomna blondynka.
- Lucy!
Podbiegłem do niej. Oddychała. Odetchnąłem z ulgą.
- Natsu dlaczego nie pocze… Lucy!
Wziąłem ją na ręce.
- Chyba sobie dzisiaj nie połowimy. Musimy zanieść ją do gildii.
- Aye.
Po 10 minutach dotarliśmy na miejsce. Otworzyłem drzwi kopniakiem. Oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. Mira gdy zobaczyła, że trzymam Lucy na rękach od razu zaprowadziła nas na górę. Zawołała także Wendy. Granatowowłosa stwierdziła, że blondynce nic nie jest, że jest po prostu wyczerpana. Odetchnąłem z ulgą. Usiadłem na krześle obok jej łóżka i czekałem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mia leżąca niedaleko poruszyła się.
- O jednak ktoś przeżył.
Podszedł do niej i przebił jej serce mieczem.
- NIE!!!!!
Zerwałam się. Dlaczego nie mogę choć raz mieć normalnego snu? Dlaczego to muszą być moje wspomnienia? I dlaczego akurat te? Rozejrzałam się. Nie byłam w swoim pokoju. Zauważyłam Natsu śpiącego na krześle. Powoli wstałam, żeby go nie obudzić i wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach.
- Ohayo Lucy.
- Ohayo Mira. Masz może jakąś ciekawą misje dla mnie? Najlepiej jakąś trudną.
- Mam taką jedną, ale wydaje mi się, że nie powinnaś iść na nią sama.
- O to się n…
- Lucy znikęł… Lucy! – rzucił się na mnie Natsu
Zrobiłam unik, więc wylądował twarzą na podłodze. Zwróciłam się znowu do Miry.
- Nie musisz się martwić. Poradzę sobie. Tym bardziej, że nie będę sama. Przecież Hope ze mną pójdzie.
- Tyle że Hope poszła na misję z Laxusem.
- Co!? Eh, mogłam się tego spodziewać. Gdyby to był jeden smok to by było łatwo, ale dwa? Przydałby się ktoś kto zająłby się tym drugim, a raczej kilka osób. Chyba, że poszedłby ktoś kto ma rangę S.
- Może my pójdziemy z tobą? – zaproponowała Erza
- Mówiąc my kogo masz na myśli?
- Mnie, Greya, Natsu i Happiego.
Zastanowiłam się chwilę.
- Zgoda. Za godzinę na stacji. Mira zaopiekuj się Laylą, dobrze?
- Hai.

Pobiegłam do domu i się spakowałam. Mam nadzieję, że ta misja oderwie mnie od ponurych myśli.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pomyślałam, ze skorzystam z okazji, że mam urodziny i napiszę rozdział. Wydaję mi się, że wyszedł całkiem nieźle.
Mimo tego rozdziału blog jest nadal zawieszony, ale tylko do wystaiwni ocen długopisem, czyli z jakieś jeszcze dwa trzy tygodnie.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.

piątek, 10 maja 2013

Zawieszam

Wiedziałam, że to prędzej czy później nastąpi. Sądziłam jednak, że z powodu braku weny. Rok szkolny się kończy i muszę wziąć się do roboty, żeby mieć czereony pasek. Kolejny rozdział pojawi się dopiero pod koniec czerwca.
Do zobaczenia

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 15


Mężczyzna o długich, siwych włosach siedział przy biurku w swoim gabinecie. Uzupełniał dokumenty, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Wejść.
Drzwi się otworzyły i wyjrzała z nich dziewczynka o długich blond włosach. Jej czarne oczy nie wyrażały żadnych uczuć. Ubrana była w krótkie jeansowe spodenki i czarną bluzkę na ramiączka. Na wierzch miała zarzucony czarny płaszcz.
- Wzywałeś?
- Tak. To twoje kolejne zlecenie, Aiko
Podeszła do biurka i wzięła zwitek papieru. Było na nim zdjęcie chłopaka o różowych włosach i podpis pod nim. Natsu Dragneel…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ty idioto! – wrzeszczała Blondwłosa dziewczyna na idącego obok niej chłopaka- To było proste zadanie. Mieliśmy tylko pilnować tej imprezy, a nie wdawać się Bujki i niszczyć posiadłość zleceniodawcy i część miasta!
- Ale to on zaczął. – próbował się bronić.
- Nie obchodzi mnie kto zaczął! Trzeba było go zignorować! Oprócz tego, że straciliśmy nagrodę to musiałam oddać wszystkie moje oszczędności! Wszystkie! Nie mam już nic! A planowałam się wyprowadzić od Laxusa!
- Lucy, przepraszam.
Całą kłótnie obserwowała z ukrycia postać w czarnym płaszczu. Nie rozumiała dlaczego się kłócą. Wiedziała jednak, że jej celem jest różowo włosy chłopak. Jednak ta dziewczyna obok niego Lucy kojarzyła ją. Widziała ją już kiedyś. Tylko nie wiedziała gdzie. Tajemnicza postać wyciągnęła sztylet zza pasa i rzuciła. Sztylet leciał idealnie w stronę celu. Jednak w niego nie trafił. Lucy i uniemożliwiła to kataną. Złapała Natsu za rękę i pobiegła szybko w stronę gildii.
- Lucy, co jest? Dlaczego biegniemy?
- Później ci wytłumaczę. Musimy jak najszybciej dotrzeć do gildii.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uciekają. Zeskoczyłam z drzewa. Będę miała jeszcze wiele okazji na wykonanie zlecenia. Tylko skąd ona wiedziała o moim ataku. Pobiegłam za nimi uważając żeby mnie nie zauważyli. Wbiegli do budynku gildii. Tam go nie złapie. Wskoczyłam na pobliskie drzewo i zaczęłam obserwować. Nie będzie tam siedzieć wiecznie. A gdy już wyjdzie dokończę zadanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wbiegliśmy do gildii. Natsu padł na ziemię ze zmęczenia. Tamta postać… Jej sztylet na pewno pochodził ze zbrojowni Rady. Czyżby to oznaczało, że… Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy patrzyli na nas. I znowu jestem w centrum zainteresowania. Mistrz podszedł do nas.
- Lucy, co się stało?
Uśmiechnęłam się.
- Wychodzi na to, że plotka się sprawdziła.
- Co masz na myśli?
- Gdy ja i reszta Drużyny Gwiazd pracowaliśmy dla rady usłyszeliśmy pewną plotkę. Według niej nie byliśmy jedynymi dziećmi, które rada przygarnęła. Podobno była jeszcze jedna dziewczynka. Młodsza od nas. Z tego co słyszałam wynika, że wykonuje ona wszystkie zlecenia od radu. Bez wyjątku. Nawet wyroki śmierci. Likwiduje wszystkich, na których dostaje zlecenie. Wychodzi więc na to, że jej kolejnym celem jest ten idiota. – wskazałam na Natsu – rada miała prawdopodobnie już dość jego wybryków.
- A co to oznacza dla Natsu? – spytała się Erza
- To, że dla nie go jest już koniec. Jeśli mam rację co do tamtej postaci to on jest już martwy. Nic i nikt nie jest wstanie go uratować.
- Ale przecież ochroniłaś mnie.
- Tylko dlatego, że ją wyczułam. W dodatku w ostatniej chwili. Teraz na pewno będzie ostrożniejsza. Wychodzi na to, że tu zamieszkasz dopóki czegoś nie wymyślimy.
- Ale…
- Żadnych ale. Spróbuje się czegoś dowiedzieć. Do mojego powrotu masz się stąd nie ruszać. Przypilnujcie go.
Wyszłam z gildii. Jeśli dobrze pójdzie zdarzę wrócić. Pobiegłam do domu Laxusa. Weszłam do swojego pokoju. Kryształ. Gdzie on jest? Porozrzucałam wszędzie rzeczy. Jest. Wzięłam go do ręki.
- Połącz. Siergrain.
Włączyła się muzyczka. Po kilku minutach na lak rymie pojawił się niebiesko włosy.
- Już się stęskniłaś.
- Co wiesz na temat zlecenia zabicia Natsu?
- A więc już wiesz.
- Oczywiście, że tak. Ktoś go zaatakował gdy wracaliśmy. Tym bardziej, że sztylet, którym w niego rzuciła pochodził z waszej zbrojowni.
- Jak zwykle nic ci nie umknie. Zgaduje, że chcesz wszystko wiedzieć.
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
- Dobrze, więc…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dlaczego on nikt nie wychodzi z gildii? Ostatnią osobą była ta Blondwłosa dziewczyna. Znam ją ale skąd? Siedziałam już dobre kilka godzin na drzewie. To się zaczyna robić już nudne. Wyjęłam kolejny sztylet i zaczęłam się nim bawić. Jeśli tamta dziewczyna będzie strzegła chłopaka nie skończę misji. Zwykły sztylet nie zadziała.
- Zaklinanie: Natsu Dragneel.
Broń zajaśniała białą poświatą. Teraz bez względu na przeszkody zabiję go. Musi tylko wyjść z budynku.
- Zostaw Natsu w spokoju.
Wstałam i szybko obróciłam się w stronę blondynki. Zaklęty sztylet schowałam i wyjęłam inny.
- Niestety nie mogę. Dostałam zlecenie.
- Myślisz, że możesz ze mną wygrać?
Zaatakowałam. Żaden atak nie dosięgnął jednak celu. Zwiększyłam szybkość. Jednak to nic nie dało nadal nie mogłam jej trafić. Odskoczyłam na bezpieczną odległość.
- Kim jesteś?
- Jestem Lucy Heartfilia. A ty?
Uśmiechnęłam się wrednie.
- Twoim ostatnim przeciwnikiem.
Zaatakowałam ponownie.
- Maksymalna prędkość.
Moja szybkość zwiększyła się stukrotnie. Blondynka miała problemy z unikami. Coraz częściej ją trafiałam. Była już nieźle pokaleczona. Odskoczyła na bezpieczną odległość i wyciągnęła katane.
- Nie bądź tego taka pewna.
Zaatakowałam ponownie jednak tym razem Lucy nie miała żadnego problemu z unikami. Pomagała sobie kataną.
- Chyba nie mam wyboru.
Odskoczyłam od niej i rozcięłam nadgarstek.
- Krwawe tworzenie: Ostrza cierpienia.
W moich dłoniach pojawiły się dla krwisto czerwone ostrza. Podrzuciłam je w górę.
- Ostateczny atak: Krwawe ostrza światła.
Ostrza się rozmnożyły było ich około 50. Nagle rozbłysły światłem i poleciały w stronę blondynki. Nikt jeszcze nie przetrwał tego ataku. Nie ma szans, żeby go przeżyła. Nastąpił wybuch w momencie gdy ostrza dotarły do celu. Dym zasłaniał wszystko. Uśmiechnęłam się. To koniec. Wygrałam. Dym opadł. Uśmiech od razu z niknął z mojej twarzy. Jak to możliwe? Jakim cudem ona przeżyła?
- Sekretna smocza technika: Gwiezdne Więzienie.
Wokół mnie pojawiły się złote kraty. Próbowałam je zniszczyć, ale nic nie działało.
- Jakim cudem przeżyłaś mój atak? – krzyknęłam
- Użyłam Gwiezdnej Tarczy. Ciężko trenowałam, żeby udoskonalić ją do perfekcji. Obecnie żaden atak nie był wstanie się przez nią przebić. Twój nie jest wyjątkiem. To jak się nazywasz?
- Asai Aiko.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Miło cię poznać Aiko.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Dopiero co próbowałam ją zabić, a ona tak miło mnie wita? Co jest z nią nie tak? Zeskoczyła z drzewa i skierowała się w stronę wyjścia z Magnolii. Klatka, w której byłam uwięziona, leciała za nią. Usiadłam.
- Dlaczego nie idziemy do gildii?
- Chce z tobą jeszcze o czymś porozmawiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Dlaczego Lucy jeszcze nie wróciła? I co to był za wybuch? Muszę stąd wyjść i to sprawdzić. -  narzekał różowo włosy chłopak
Chciał już wybiec z gildii, gdy powstrzymała go Erza.
- Puść mnie.
- Lucy kazała nam tu czekać.
- Ale…
- Natsu też się martwię, ale musimy jej zaufać. Jest silna. Na pewno nic jej nie jest.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdzie my idziemy? – dopytywałam
- Wkrótce się dowiesz.
Po kilku minutach dotarłyśmy do małej polany z jeziorem. Złota klatka zniknęła.
- Nie boisz się, że ucieknę lub znowu cię zaatakuje?
- Nie zaatakujesz mnie, bo wiesz, że nie wygrasz. A co do ucieczki to nie masz szans. Nie tylko ty specjalizujesz się w zaklinaniu.
- Hę… - nie rozumiałam
- Na tą polane może wejść każdy. Gorzej jest z wyjściem. Przez większość czasu zaklęcie jest uśpione jednak w każdej chwili jestem wstanie je aktywować. Gdy to zrobię bez moje zgody nikt nie jest wstanie stąd wyjść.
- Całkiem nieźle. To o czym chciałaś porozmawiać?
- Pracujesz dla Rady, prawdą?
- Skąd to wiesz?
- Sztylet, którym rzuciłaś w Natsu pochodził z ich zbrojowni. – odpowiedziała – Pewnie zastanawiasz się skąd to wiem. To proste. Też kiedyś dla nich pracowałam. Byłam liderką Drużyny Gwiazd.  Wykonywaliśmy wiele misji dla rady. Na początku też wysyłali nas na tego typu misje, ale nie byliśmy w stanie zabić. Nie potrafiliśmy zadać ostatecznego ciosu, więc przestali nam je dawać. Słyszałam o tobie plotki Aiko. Najlepsza zabójczyni, prawda? Jednak nie powinnaś tego robić. Wiem co się stało z twoimi rodzicami, ale to nie powód, żeby robić takie rzeczy.
- Ty tego nie rozumiesz! Ich zamordowano! - krzyknęłam
- Rozumiem cię. Nawet nie wiesz jak bardzo. Moi rodzice zginęli w pożarze gdy byłam małym dzieckiem. Już nawet nie pamiętam zbyt dobrze ich twarzy. Później byłam wychowywana przez smoczycę, którą zamordowano na moich oczach. Mimo tego wszystkiego szłam dalej. Nawet teraz gdy straciłam swoich najlepszych przyjaciół nie poddaję się. Jednak ty się poddałaś. Pozwoliłaś by ktoś narzucał ci swoją wolę…
- Ty też tak robiłaś! Przecież pracowałaś dla Rady. – po policzku spłynęła łza
- Masz racje, ale w przeciwieństwie do ciebie potrafiłam się sprzeciwić.
Upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Miała rację. Robiłam wszystko co mi kazali. Nie zwracałam uwagi na to, że to jest złe. Poczułam jak mnie obejmuje. Przytuliłam się do niej.
- Przepraszam.
- Już dobrze. Każdy popełnia błędy. Najważniejsze jest to, żeby je zrozumieć.
Odsunęłam się i otarłam łzy.
- Dziękuję.
Wstała i podała mi sztylet.
- To należy chyba do ciebie.
Wzięłam go.
- Chodźmy. Powinnyśmy pójść do gildii.
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do celu, gdy tylko weszłyśmy różowo włosy chłopak rzucił się na blondynkę.
- Lucy nic cie nie jest?
- Wszystko w porządku. Poznajcie Aiko. To ona miała cię zabić.
- Cześć.
- Czekaj. Jak to miała? Czyli jestem bezpieczny?
- Hai. Już nic ci nie grozi. A Aiko postanowiła przestać zabijać.
- Skoro wszystko się wyjaśniło to czas na imprezkę! –krzyknął niski staruszek
- Hai!
Musiałam się zbierać. Podeszłam do drzwi. Miałam je już otwierać gdy…
- Chcesz odejść bez pożegnania?
- Lucy. Narobiłam wiele kłopotów. Muszę już iść.
- Wracasz do rady?
- Nie. Pozwiedzam trochę świat. Ale na pewno do nich nie wrócę. Może kiedyś dołączę do jakiejś gildii?
- Czyli rozumiem, że cię nie zatrzymam.
Podeszła do mnie i mocno przytuliła.
- Będę tęsknić. Jednak mam dla ciebie pamiątkę, Aiko. Żebyś nie zapomniała o mnie.
Założyła mi na szyję złoty naszyjnik z czerwono-złotą gwiazdą.
- Ja też mam coś dla ciebie.
Otworzyłam torbę i wyjęłam z niej sztylet o złotej rękojeści i czerwonym ostrzu.
- Nigdy nie lubiłam ostrz, które były w Radzie, dlatego na jednej z misji go kupiłam. Chcę żebyś go zatrzymała.
Przyjęła go ode mnie.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Wyszłam z gildii i ruszyłam przed siebie. Dziękuję, Lucy. Mam nadzieję, że to nie było nasze ostatnie spotkanie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu znalazłam czas, żeby napisać rozdział. Zmieniałam go tyle razy, że myślałam, że już go nigdy nie skończę. Wydaje mi się, że wyszedł całkiem nieźle. Rozdział dedykuję Lu-chan. Pomysłodawczyni tego rozdziału. Mam nadzieję, że cię nim nie rozczarowałam.