piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 23

Podniosłam się z podłogi obolała. Spojrzałam w bok. Layla spała oparta o Siergrain'a. Uśmiechnęłam się na ten widok. Szkoda, że nie może tak być już zawsze. Poszłam do kuchni i zaczęłam szykować śniadanie.  Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyjęłam potrzebne składniki i zabrałam się za przegotowanie. Po kilkunastu minutach przyszła Layla i Siergrain.
- Ohayo oka-san.
- Ohayo Layla. Głodna?
- I to bardzo. - odpowiedziała, siadając przy stole.
Postawiłam przed nią talerz naleśnikami z białym serem polanych bitą śmietaną.
- Smacznego.
- Itadakimasu!
Zaczęłam się zbierać do wyjścia.
- Spotkamy się później w gildii. Mam kilka rzeczy do zrobienia.
Po wyjściu skierowałam się szybko w stronę polany z jeziorkiem. Musiałam porozmawiać z Akimą. Tylko on tak naprawdę mnie rozumiał. Gdy dotarłam na miejsce on już na mnie czekał. Musiał wyczuć, że się zbiżam.
- Czyli poznałaś już prawdę, Lucy.
- O czym ty mówisz?
- Jak to o czym? O Złotej Pełni, o ofierze.
- Wiedziałeś o wszystkim?
- Oczywiście. W końcu jestem synem Erufu. Znałem Zerefa i Hikari. Widziałem ból w jego oczach i zrozumiał co zrobił. Ale to teraz nieistotne. Nie da się zmienić przeszłości. Za 6 dni będzie Złota Pełnia. Ofiara dokona się tutaj.
Chciałam już iść, ale mnie zatrzymał.
-Nie myśl, że uda ci się zmienić jej przeznaczenie. Wkrótce przebudzi się w niej Hikari, a wtedy nie będziesz wstanie jej powstrzymać.
Odeszłam stamtąd nie odwracając się. Wiedziałam to. Wiedziałam, że nie zdołam jej uratować, ale miałam nadzieję, że chociaż da się to opóźnić. Ale to na nic, ona odejdzie, a wraz z nią również ja.
Zapomniałaś już? Masz szanse jeszcze to zatrzymać.
O czym ty mówisz?
Strona 342. Była tam pewna zakazana technika. Gdybyś jej użyła miałabyś szanse ją uratować.
Dlaczego mi to mówisz?
Zapomniałaś już? Narodziłam się z bólu po straci ważnych dla ciebie osób. Staram się ciebie od tego chronić.
Więc dlaczego zaatakowałaś gildię!?
Chciałam się ich pozbyć zanim się do nich przywiążesz. Nie chciałam, żebyś znowu cierpiała, ale w ten sposób sama sprawiłam ci ból.
Jeśli chciałaś się ich pozbyć to trzeba to było zrobić wcześniej. Nie mam ci tego za złe. Rozumiem dlaczego to zrobiłaś. Ale nie rób tego więcej.
Nie martw się nie mam zamiaru.
Więc gdzie powinnam szukać tej strony. Mówiłaś, że dałam ją Lisie, ale to nic mi nie mówi, mogła to schować wszędzie.
Ale przecież byłaś przy tym.
Co?
Zapieczętowałaś kartę w Lisie, na jej własną prośbę.
Czyli wystarczy, że odnajdę jej ciało? Ale nie wiem gdzie go szukać.
Przecież znasz kogoś kto może wiedzieć.
Siergrain...
Bingo. A teraz jeżeli pozwolisz to odpocznę.
Revenge?
Hm?
Dziękuje.
Nie usłyszałam już odpowiedzi. Dotarłam do gildii. W środku jak zwykle było głośno. Przyzwyczaiłam się już do tego, chociaż na początku trochę mnie to irytowało. Rozejrzałam się po sali i skierowałam się w stronę jednego ze stolików. Siergrain siedział przy stole z drużyną Natsu.
- Sensei, moglibyśmy porozmawiać?
- Coś się stało Lucy?
- Nic, ale... mógłbyś na chwile ze mną pójść? To naprawdę ważne.
- No dobrze.
Wyszliśmy z gildii.
- A więc? O co chodzi?
- Co się stało z ich ciałami?
Nie odpowiedział.
- Co się stało z ich ciałami? - powtórzyłam pytanie
- Nie wiem. Gdy kazałaś Hope uciekać, ona poleciała do mnie. Wróciłem najszybciej jak się dało, ale na miejscu nie znalazłem nikogo. Byłaś tylko ty. Leżałaś nieprzytomna i mocno krwawiłaś.
Upadłam na kolana. To niemożliwe. Moja ostatnia szansa przepadła. Ale w takim razie co się z nimi stało? Nie zabiję cię teraz. Chcę, żebyś trochę pocierpiała. Czyżby to on ich zabrał? Ale po co?
- Lucy...
Wstałam powoli. Nic już się nie da zrobić. Nie mam pewności czy to on je zabrał, a nawet jeśli to i tak nie zdążę go znaleźć. Jednak zawsze warto spróbować.
- Masz przy sobie lakryme komunikacyjną?
- Tak, ale...
- Mógłbyś mi ją na chwile pożyczyć? Muszę do kogoś zadzwonić.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnował. Dał mi lakryme i wszedł do gildii.
- Połącz, Yuna de Fichte
Musiałam trochę poczekać za nim w końcu odbrała.
- Co jest, Lucy?
- Mam do was prośbę. Mogłybyście namierzyć gildię Grimmor Heart?
- Całkiem niezła ta prośba. Wiesz, że to nie będzie takie proste.
- Wiem. W dodatku macie na to tylko trzy dni.
- Ile!? I ty uważasz, że się uda?
- Nie. Jeśli się nie uda, mówi się trudno.
- Spróbujemy, ale nie licz na cud. Gdyby tak łatwo dało się to zrobić, już dawno zostały podjęte działania, żeby ich pokonać.
- Wiem. Liczę na was.
Rozłączyłam się. Revenge? Jak niby działa ta technika. Nic, cisza. Weszłam do gildii. Oddałam lakrymę i skierowałam się w stronę baru.
- Hej Mira. Poproszę Mojito.
- Już podaje.
- Wiesz, gdzie jest Hope?
- Nie widziałam jej ostatnio, Laxus w sumie też gdzieś zniknął.
- Mam nadzieje, że nie zrobili sobie miesiąca miodowego przed ślubem.
- Nie musisz się tym przejmować, gwiazdeczko.
- Widzę, że postanowiłeś się pojawić, iskierko.
- No przestańcie. Nie moglibyście chociaż raz normalnie porozmawiać? - wtrąciła się Hope.
- Wątpie - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie
Spojrzeliśmy po sobie i od razu wybuchliśmy śmiechem. Mira podała mi drinka i od razu go wypiłam.
- Co powiecie na małą misję?
- Czemu by nie.
- Layla! - zawołałam do siebie dziewczynkę
- Znalazłabyś dla nas jakąś misję.
- Pewnie, ale czy ja też bym mogła?
- Oczywiście, właśnie dlatego chciałam, żebyś ją wybrała.

Następnego dnia wyruszyliśmy w czwórkę na misję. Zostało już tylko pięć dni do Pełni.
~*~
Tak jak obiecałam, wstawiam dzisiaj rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodobał. Już wkrótce nastąpi wielki finał.

czwartek, 17 lipca 2014

Jellal x Erza

Dedykacja dla Lu-chan i Akane chan.

"Obietnica"

- Nie martw się, wrócę. I już zawsze będziemy razem. Obiecuję.
Chłopak pocałował dziewczynę na pożegnanie i odszedł.
Nadal czekam. Nadal czekam. Od tamtego dnia minęło 10 lat. Zanim zacznę swoją historie, powinnam się powiedzieć kim jestem. Nazywam się Erza Scarlet, mam 29 lat i jestem magiem w najsilniejszej gildii w Fiore - Fairy Tail. Osoba na którą czekam jest najważniejszą osobą w moim życiu, ale może zacznę od początku.
Po raz pierwszy spotkaliśmy się 18 lat temu. Oboje byliśmy niewolnikami w Wieży Niebios. To on dał mi nazwisko. A gdy byłam torturowana, uratował mnie. Niestety, został uwięziony i się zmienił. Odeszłam i dołączyłam do Fairy Tail. Po 4 latach dowiedziałam się, że Wieża Niebios została zniszczona, a on jest w więzieniu. Byłam załamana, pomimo tego co zrobił, kochałam go. Chciałam go odwiedzić, ale nie pozwolono mi. Nie chcieli mi nawet powiedzieć jak się czuje. Spędziłam kolejne 4 lata w niewiedzy. Zaczęłam powoli tracić nadzieje, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Ale wtedy, gdy wracałam z misji, nie mogłam uwierzyć to co widziałam. Siedział w parku, jakby na kogoś czekał. Podeszłam do niego i gdy tylko mnie zauważył, przytulił mnie i zaczął przepraszać. Wiedziałam, że żałuje tego co zrobił. Poza tym jak mogłabym nie wybaczyć osobie, którą kochałam i na którą tyle czekałam? Zamieszkaliśmy razem. Byłam taka szczęśliwa. Minął rok. Myślałam, że nic nie przerwie tych pięknych dni, gdy budziłam się w ramionach ukochanego. Niestety, myliłam się. Gdy pewnego dnia obudziłam się, nie czując ciepła obok siebie, przestraszyłam się. Zerwałam się z łóżka i przeszukałam cały dom. Nigdzie go nie było. Przez okno w kuchni zauważyłam niebieskie włosy. Szybko wybiegłam przed budynek.
- Jellal!
Chłopak odwrócił się w moją stronę.
- Erza... Ja...
- Dlaczego odchodzisz? Przecież miałeś za mną zostać!
Łzy leciały po moich policzkach. To tak bardzo bolało. Poczułam ciepłe ramiona przytulające mnie.
- Dlaczego?
- Nie płacz Erza. Muszę załatwić pewną sprawę. Wrócę zanim zdążysz zauważyć, że mnie nie ma.
- Ale...
- Nie martw się, wrócę. I już zawsze będziemy razem. Obiecuję.
Z każdym rokiem miałam coraz więcej obaw, ale mimo to czekałam. Dzisiaj po tych dziesięciu latach nadal czekam. Bo to jedyna rzecz, która utrzymuje mnie przy życiu.

Będę czekać aż wrócisz, obiecuję.
~*~
Wiem, że krótki i w dodatku pominęłam kolejkę, ale ten miałam już wcześniej skończony tylko o nim zapomniałam. Wyszedł mi trochę smutny, ale biorąc pod uwagę jaki był pierwotny plan nie wyszło tak źle.
A odpowiadając na pytania Izuny:
Pistolety na woda Layla znalazła w pokoju Lucy, nie wiem skąd ona je miała.
Wszystkie zamówione one shoty wstawie do końca wakacji.
A teraz biorę się za pisanie rozdziału na drugiego bloga. A ten już prawie skończyłam więc prawdopodobnie pojawi się jutro.
Raito

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 22

Dwie dziewczyny stały przed bramą czekając na ich towarzyszkę. Minęły już dwa dni, ale nadal się nie pojawiła. Zaczynały się powoli martwić. Wiedziały, że na pewno sobie poradzi, była silna, ale to nie było w jej stylu. Zawsze załatwiała wszystko szybko, bez większych problemów. Zaczynało się zmierzchać, kończył się trzeci dzień oczekiwania, gdy wrota w końcu się otworzyły. Chwiejnym krokiem wyszła z nich blondynka i upadła.
- Lu-chan!
*****
- Lu-chan!
Rzuciłyśmy się by ją złapać. Miała bardzo niski poziom energii magicznej. Było to podejrzane. Nie powinno być tam przecież nikogo, z kim mogłaby walczyć, a już na pewno nie kogoś tak silnego.
- Yu-chan...
- Zostaniemy tu dopóki Lucy się nie obudzi.
Co się tam stało? Wyczuwałam podwyższony poziom mocy magicznej Lucy, ale... było tam coś jeszcze, coś mrocznego co postanowiłam zignorować, myśląc, że to tylko moje wyobrażenie. Chyba jednak się myliłam.
- Yu-chan, zimno.
Ani-chan drżała. Noce były tutaj wyjątkowo chłodne. Wyciągnęłam rękę, by przyzwać różdżkę. Obróciłam nią kilka razy, pojawił się ogień, a następnie przyzwałam summona.
- Ifrit...
Ułożyłyśmy Lucy w pobliżu niego, a same usiadłyśmy obok. To była długa noc. Mimo ciepła Ifrita chłód był nadal odczuwalny. Nie mogłyśmy jednak nic na to poradzić. Pozostało nam tylko czekać na świt.
*****
Zimno. Dlaczego tu jest tak  zimno? Otworzyłam powoli oczy. Dookoła rozprzestrzeniała się pustka. Gdzie jestem? Co ja tu robię? Rozglądałam się wokół, ale nie mogła niczego dostrzec. Skuliłam się. Zimno...
 Boję się...
Dlaczego tu nikogo nie ma...
Dlaczego jestem tu sama...
Robiło się coraz chłodniej, a ja znowu zasnęłam.
*****
Czułam ogarniające mnie ciepło. Otworzyłam powoli oczy. Nade mną pochylał się Ifrit. Usiadłam powoli się rozejrzałam. Yu i Ani leżały obok mnie. Kiedy stamtąd wyszłam? Nie pamiętam niczego, po wyjściu od Unmei. Spojrzałam w niebo.
- Złota Pełnia... Ciekawe ile mam jeszcze czasu.
Poczułam ruch obok mnie.
- Lu-chan, obudziłaś się. Dobrze się czujesz?
- Tak. Jak się tu znalazłam?
- Jak to jak? Wyszłaś przez bramę, ale chwile po tym jak ją przekroczyłaś, zemdlałaś. Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, ale mam luki w pamięci. Powinniśmy wracać.
- Otrzymałaś odpowiedzi na pytania, Lucy?
- Tak, Yu. Chociaż miałam nadzieję, że będą inne. Ruszajmy, nie chce stracić więcej czasu.
- Okej.
Yu przyzwała Valefora. Chwile później byłyśmy w przestworzach. Nie odzywałam się przez resztę podróży. Rozmyślałam o tym czego dowiedziałam się od Unmei. Zeref wcale nie był taki zły jak wszyscy sądzili. Niestety, mimo, że poznałam prawdę nie mogłam zmienić swojej decyzji. Przysięgłam, że zabiję jego i Acnologię. Dokonam tego nawet jeśli będzie to największy błąd jaki popełnię.
*****
- Siergrain-san. Czas wstać. Musimy już iść. Siergrain-san!
Blondwłosa dziewczynka starała się obudzić mężczyznę.
- Jeszcze chwilkę, Layala.
Odepchnął ją lekko.
- Ja ci dam chwilkę. - mruknęła pod nosem.
Wyszła z pokoju. Po chwili wróciła z miską pełną wody. Podeszła do łóżka i wylała całą jej zawartość na chłopaka. Nie trzeba było czekać zbyt długo na reakcję. Siergrain zerwał się z łóźka i spojrzał groźnie na dziewczynkę.
- Layla!
Zaczął ją gonić. Złapał ją dopiero w salonie.
- I co teraz zrobisz?
- To.
Wyciągnęła z kieszeni pistolet na wodę i strzeliła centralnie w oczy. Gdy ją puścił wybiegła z domu i zaczekała na niego. Wyszedł kilkanaście minut później suchy i ubrany.
- Jakim cudem wciągu trzech dni z nieśmiałej dziewczynki zmieniłaś się w taką rozrabiakę?
- Po prostu za bardzo ją rozpieszczałeś w czasie mojej nieobecności, sensei.
Spojrzeli w stronę głosu.
- Mama!
Layla rzuciła się uściskać Lucy.
- Szybko wróciłaś.
- No pewnie. Nie mogłam ryzykować, że naopowiadasz jej jakiś bzdur o mnie.
- Jak ty dobrze mnie znasz. Poza tym to nie są żadne bzdury tylko prawda.
- Hai, hai. Co wy na to, żeby pójść na zakupy? Umeblujemy mieszkanie i kupimy trochę ubrań.
- A zajdziemy do gildii? - zapytała Layla
- Jutro. Dzisiaj prawdopodobnie nie będziemy mieli siły.

Ruszyli do miasta. Zakupy zajęły im więcej czasu niż Lucy przypuszczała, wrócili do domu ok. 22 i zajęli się ustawianiem mebli. Skończyli dopiero o 3 rano. Zmęczenie zasnęli w salonie.
~*~
Trochę czasu minęło od ostatniego rozdziału. Miałam go napisać dużo wcześniej, ale nie starczyło mi czasu. Od teraz postaram się w miarę regularnie pisać rozdziały. Kolejny pojawi się najprawdopodobniej w sobote, może wcześniej. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga.

niedziela, 12 stycznia 2014

Mała zmiana planów

Ci którzy czytają ogłoszenia pod rozdziałami wiedzą, że planuje wrócić dopiero pod koniec roku szkolnego. Ostatnio jednak nabrałam dosyć sporo weny. Dlatego postanowiłam poprawić poprzednie rozdziały, a gdy już skończę w stawić kolejny rozdział. Ponieważ nie jest to aż tak dużo roboty, więc prawdopodobnie nowego rozdziału możecie się spodziewać już w lutym. Niby muszę się jeszcze uczyć, bo w tym roku są egzaminy to sobie jakoś poradzę. Ostatecznie postanowiłam, że doprowadzę tą historie do zakończenia, które planowałam przy tworzeniu tego bloga, więc czeka mnie jeszcze sporo pisania.
Mam nadzieję że ktoś jeszcze czyta tego bloga.
Do zobaczenia

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 21

400 lat temu nad jeziorem narodziła się dwójka dzieci. Bliźniaki - chłopiec i dziewczynka. Matka zmarła tuż po porodzie, jednak dzieci nie zostały bez opieki. Na prośbę rodzicielki pewna nimfa leśna wzięła je pod swoje skrzydła. Dzieci dorastały w niewiedzy. Miały beztroskie życie bez żadnych zmartwień. Mogłoby sie wydawać, że w ich życiu nie działo się nic nadzwyczajnego, jednak spostrzegawcza osoba zauważyłaby, że ta dwójka codziennie o tej samej porze siedziała nad pewnym jeziorem. Czas był zawsze taki sam. To miejsce przepełniała pradawna magia. Tam co roku odbywała się walka pomiędzy światłem, a ciemnością, ale nigdy nie wyłoniono zwycięzcy. Tak miało być i w tym roku. Jednak obecność dzieci zaburzyła równowagę. Pod koniec dnia wrócili do domu, ale nie byli już tacy sami. Chłopiec miał w sobie zaszczepioną ciemność, a dziewczynka światło. Erufu , bo tak miała na imię nimfa, zauważyła to. Mimo to postanowiła grać. Miała nadzieję, że wszystko się ułoży. Nawet nie wiedziała jak bardzo się myliła. Relacje między chłopcem, a dziewczynką stawały się coraz bardziej napięte. Światło i ciemność kontynuowały swój konflikt ich kosztem. Lata mijały, a dzieci, które kiedyś były nierozłączne, zaczęły się od siebie oddalać. Z każdym dniem wrogość między nimi rosła. Gdy pewnego dnia chłopak zaatakował swoją siostrę w przypływie gniewu, Erufu wiedziała, że nie może już udawać, że nic nie widzi. Poprosiła swoją siostrę Naiasu o pomoc. Jednak jej prośba została odrzucona.
- Jak to? Dlaczego jej nie pomogła?
- Naiasu była panią jeziora. Tego samego, przy którym odbywały się bitwy. Nie miała prawa się wtrącać.
Erufu się nie poddawała, nie mogła pozwolić, żeby oni się pozabijali nawzajem. Obiecała ich chronić i zamierzała dotrzymać obietnicy. Jej ostatnią nadzieją były uniezależnienie dzieci od światła i ciemności. Trenowała je. Dziewczynka była bardzo pojętną uczennicą, już po dwóch latach praktycznie niemożliwe było zauważenie choćby śladowych ilości pradawnej mocy. Z chłopcem były większe problemy. Zatracił się on w ciemności. Nie był już wstanie odróżnić dobra od zła. Chcąc chronić dziewczynkę, zabrała ją i uciekła. Mrok pochłonął w całości chłopaka. W krótkim czasie zaczął zabijać. Zawładnął nawet nad demonami. Ludzie nazwali go Czarnym Magiem...
- Zeref.
- Masz racje.
- Czyli to oznacza, że...
- Miał siostrę. Nie tylko z charakteru się różnili. Wygląd również mieli różny. On miał czarne włosy i czerwone oczy. Ona natomiast była blondynką o różowych oczach.
- Ale co to ma do rzeczy?
- Słuchaj dalej.
Erufu i siostra Zerefa zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie chciały jednak go skrzywdzić. Nadal miały przed sobą jego uśmiechniętą twarz.
- Ne, Erufu. Już czas.
- Hikari...
- Nie mogę pozwolić braciszkowi dalej się ranić. On cierpi.
- Przecież, idziesz na pewną śmierć.
- Wiem. Ale chce móc po raz ostatni zobaczyć jego uśmiech. Chce, żeby mój braciszek wrócił.
Ostatnim co widziała Erufu był uśmiech Hikari. Szczery, ale i smutny. Zdawały sobie sprawę z tego, że już nigdy się nie spotkają, ale nie zamierzały się pożegnać. Hikari wyruszyła w długą podróż w poszukiwaniu sposoby na ocalenie Zerefa. Miejscem, w którym otrzymała odpowiedź była Góra Przeznaczenia.
- To ty jej odpowiedziałaś na pytanie.
- Masz rację. Czasami żałuję, że to zrobiłam.
- Dlaczego?
- Ponieważ przez to cierpiała bardziej niż powinna...
Jedynym sposobem na uratowanie chłopaka było uśpienie. Jednak Zeref był potężny. Zwykłe zaklęcie nic by nie dało. Potrzebna była ofiara.
- Ofiara?
- Powinnaś wiedzieć, że wszystko ma swoją cenę. Niektóre mniejszą, inne większą.
-Ale...
- To jeszcze nie koniec historii.
Mimo tak wysokiej ceny. Hikari postanowiła się poświęcić. Wiedziała, że nie byłaby wstanie nikogo zabić. Dlatego złożyła w ofierze swoje życie. Moc Zerefa została uśpiona i zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Podszedł do ciała swojej siostry z bólem. Jednak gdy tylko ją zobaczył na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Hikari uśmiechała się. Mimo bólu, była szczęśliwa, że mogła pomóc swojemu najdroższemu bratu. A wszystko to miało miejsce dnia, w którym księżyc przybrał złotą barwę.
- Lucy, jesteś pierwszą osobą, która poznała tę historie. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, że Zeref tak naprawdę nie był zły. Po prostu znalazł się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie.
- Ale skoro Hikari uśpiła moc Zerefa to dlaczego Smocza Córka znowu się pojawiła.
- Dopiero kilkadziesiąt lat później zorientowałam się, że mimo ofiary Hikari była za słaba. Jej zaklęcie zaczęło słabnąć. Nie chciałam jednak, żeby jej poświęcenie poszło na marne. Mnie czas nie dotyczy. A w czyimś przeznaczeniu czasami mogę wprowadzić pewne zmiany. Dlatego postanowiłam, że gdy będzie się zbliżać przebudzenie, Smocza Córka ponownie się narodzi by odprawić rytuał Złotej Pełni.
- Ale co jeśli znowu się nie uda?
- Wtedy będę musiała to powtarzać aż do skutku.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Po prostu znasz Smoczą Córkę...
*****

Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Przecież to nie mogła być prawda. Dlaczego to zawsze ja muszę cierpieć? Dlaczego to wszystko musi akurat mnie spotykać? Co ja takiego niby zrobiłam, że musze wszystkich tracić? Czy moim przeznaczeniem jest być samą? Już na zawsze...?
~*~
Postanowiłam, że zrobię taki tam mały prezent z okazji nowego roku. Szkoda tylko, że wyszedł taki krótki. Niestety na kolejny będziecie musieli trochę poczekać. W kwietniu mam egzaminy, więc muszę się przyłożyć. Dlatego wrócę dopiero w maju, w najgorszym (i najprawdopodobniejszym) wypadku dopiero w czerwcu. 
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.
A fanów Kuroko no Basket zapraszam na mój drugi blog:
Opowiadanie zaczęłam pisać jeszcze w tamtym roku szkolnym, więc mam trochę materiały. Na tym drugim blogu posty prawdopodobnie będą się pojawiały raz w miesiącu, może dwa (jeśli będę miała czas).
Do zobaczenia