środa, 16 lipca 2014

Rozdział 22

Dwie dziewczyny stały przed bramą czekając na ich towarzyszkę. Minęły już dwa dni, ale nadal się nie pojawiła. Zaczynały się powoli martwić. Wiedziały, że na pewno sobie poradzi, była silna, ale to nie było w jej stylu. Zawsze załatwiała wszystko szybko, bez większych problemów. Zaczynało się zmierzchać, kończył się trzeci dzień oczekiwania, gdy wrota w końcu się otworzyły. Chwiejnym krokiem wyszła z nich blondynka i upadła.
- Lu-chan!
*****
- Lu-chan!
Rzuciłyśmy się by ją złapać. Miała bardzo niski poziom energii magicznej. Było to podejrzane. Nie powinno być tam przecież nikogo, z kim mogłaby walczyć, a już na pewno nie kogoś tak silnego.
- Yu-chan...
- Zostaniemy tu dopóki Lucy się nie obudzi.
Co się tam stało? Wyczuwałam podwyższony poziom mocy magicznej Lucy, ale... było tam coś jeszcze, coś mrocznego co postanowiłam zignorować, myśląc, że to tylko moje wyobrażenie. Chyba jednak się myliłam.
- Yu-chan, zimno.
Ani-chan drżała. Noce były tutaj wyjątkowo chłodne. Wyciągnęłam rękę, by przyzwać różdżkę. Obróciłam nią kilka razy, pojawił się ogień, a następnie przyzwałam summona.
- Ifrit...
Ułożyłyśmy Lucy w pobliżu niego, a same usiadłyśmy obok. To była długa noc. Mimo ciepła Ifrita chłód był nadal odczuwalny. Nie mogłyśmy jednak nic na to poradzić. Pozostało nam tylko czekać na świt.
*****
Zimno. Dlaczego tu jest tak  zimno? Otworzyłam powoli oczy. Dookoła rozprzestrzeniała się pustka. Gdzie jestem? Co ja tu robię? Rozglądałam się wokół, ale nie mogła niczego dostrzec. Skuliłam się. Zimno...
 Boję się...
Dlaczego tu nikogo nie ma...
Dlaczego jestem tu sama...
Robiło się coraz chłodniej, a ja znowu zasnęłam.
*****
Czułam ogarniające mnie ciepło. Otworzyłam powoli oczy. Nade mną pochylał się Ifrit. Usiadłam powoli się rozejrzałam. Yu i Ani leżały obok mnie. Kiedy stamtąd wyszłam? Nie pamiętam niczego, po wyjściu od Unmei. Spojrzałam w niebo.
- Złota Pełnia... Ciekawe ile mam jeszcze czasu.
Poczułam ruch obok mnie.
- Lu-chan, obudziłaś się. Dobrze się czujesz?
- Tak. Jak się tu znalazłam?
- Jak to jak? Wyszłaś przez bramę, ale chwile po tym jak ją przekroczyłaś, zemdlałaś. Na pewno dobrze się czujesz?
- Tak, ale mam luki w pamięci. Powinniśmy wracać.
- Otrzymałaś odpowiedzi na pytania, Lucy?
- Tak, Yu. Chociaż miałam nadzieję, że będą inne. Ruszajmy, nie chce stracić więcej czasu.
- Okej.
Yu przyzwała Valefora. Chwile później byłyśmy w przestworzach. Nie odzywałam się przez resztę podróży. Rozmyślałam o tym czego dowiedziałam się od Unmei. Zeref wcale nie był taki zły jak wszyscy sądzili. Niestety, mimo, że poznałam prawdę nie mogłam zmienić swojej decyzji. Przysięgłam, że zabiję jego i Acnologię. Dokonam tego nawet jeśli będzie to największy błąd jaki popełnię.
*****
- Siergrain-san. Czas wstać. Musimy już iść. Siergrain-san!
Blondwłosa dziewczynka starała się obudzić mężczyznę.
- Jeszcze chwilkę, Layala.
Odepchnął ją lekko.
- Ja ci dam chwilkę. - mruknęła pod nosem.
Wyszła z pokoju. Po chwili wróciła z miską pełną wody. Podeszła do łóżka i wylała całą jej zawartość na chłopaka. Nie trzeba było czekać zbyt długo na reakcję. Siergrain zerwał się z łóźka i spojrzał groźnie na dziewczynkę.
- Layla!
Zaczął ją gonić. Złapał ją dopiero w salonie.
- I co teraz zrobisz?
- To.
Wyciągnęła z kieszeni pistolet na wodę i strzeliła centralnie w oczy. Gdy ją puścił wybiegła z domu i zaczekała na niego. Wyszedł kilkanaście minut później suchy i ubrany.
- Jakim cudem wciągu trzech dni z nieśmiałej dziewczynki zmieniłaś się w taką rozrabiakę?
- Po prostu za bardzo ją rozpieszczałeś w czasie mojej nieobecności, sensei.
Spojrzeli w stronę głosu.
- Mama!
Layla rzuciła się uściskać Lucy.
- Szybko wróciłaś.
- No pewnie. Nie mogłam ryzykować, że naopowiadasz jej jakiś bzdur o mnie.
- Jak ty dobrze mnie znasz. Poza tym to nie są żadne bzdury tylko prawda.
- Hai, hai. Co wy na to, żeby pójść na zakupy? Umeblujemy mieszkanie i kupimy trochę ubrań.
- A zajdziemy do gildii? - zapytała Layla
- Jutro. Dzisiaj prawdopodobnie nie będziemy mieli siły.

Ruszyli do miasta. Zakupy zajęły im więcej czasu niż Lucy przypuszczała, wrócili do domu ok. 22 i zajęli się ustawianiem mebli. Skończyli dopiero o 3 rano. Zmęczenie zasnęli w salonie.
~*~
Trochę czasu minęło od ostatniego rozdziału. Miałam go napisać dużo wcześniej, ale nie starczyło mi czasu. Od teraz postaram się w miarę regularnie pisać rozdziały. Kolejny pojawi się najprawdopodobniej w sobote, może wcześniej. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga.

1 komentarz:

  1. Witaj Sakurai! Witaj z powrotem! Myślałam już, że sobie o nas zapomniałaś czy coś... No, ale już nie muszę się martwic :3 :)
    Przede wszystkim, bardzo się cieszę, że pamiętam całą Twoją historię, bo jest świetna (jak nie mogę czasem spać to ją sobie przypominam i wymyślam jakieś dalsze scenariusze :P ) :3 :) No, a rozdział dla mojej pragnącej rozdziału duszy jest jak miód na zbolałe i popękane serduszko ♥ Więc już jest całe :D
    No i rozdział jest boooski *.* Groza na początku i zmartwienie, czy Lucy oprzytomnieje, a potem było... po prostu słooodko <3 Taka chemia <3 Nie gospodarcza, a jednak chemia :P XD No po prostu świetnie! Izuna jest zadowolona i Izuna czeka na kolejny rozdział i wysyła wenę <3 :***
    O właśnie skąd wzięli ten pistolet na wodę?
    I jak tam zamawialnia one-shotów?

    OdpowiedzUsuń