Wszystko wróciło do normy. Gdy odzyskałam siły wszystko im opowiedziałam. O
śmierci Safiry i jej skutkach oraz dlaczego Revenge tak nagle przejęła
kontrole. Byłam pewna, że będę musiała odejść, ale nie. Pozwolili mi zostać.
Wreszcie znalazłam dom do którego mogę wrócić.
Odłożyłam długopis i
zamknęłam pamiętnik. Spojrzałam na kalendarz. Miesiąc, co? Mam wrażenie, że
minął tylko dzień. Zaczęło wschodzić słońce. Wyskoczyłam przez okno i pobiegłam
do katedry. Wskoczyłam na najwyższą wieże i usiadłam. Jedyne miejsce gdzie nikt
nie mógł mi przeszkadzać. Położyłam się i zaczęłam wpatrywać się w niebo. Cisza
była przerywana tylko przez szum wiatru. Zamknęłam oczy. Nareszcie
spokój. Żadnych pytań o moją przeszłość i moc. Powoli zasypiałam
jednak ktoś postanowił mi przeszkodzić.
- Czego chcesz? -
zapytałam nie otwierając oczu.
- To chyba twoje.
Uchyliłam lekko oczy.
Natsu trzyłam moją bransoletką, ale skąd... no racja, gdy uwalniałam
Revenge, zdjęłam ją.
- Ostatnio sporo się
działo i zapomniałem ci jej oddać.
- Nie chce jej.
- Ale wydawało mi się,
że jest dla ciebie ważna.
- Kiedyś tak.
- Więc co się zmieniło?
Usiadł koło mnie i
czekał na odpowiedź. Chyba jednak nie
będę miała spokoju.
- Ja.
- To znaczy?
- Nie twoja sprawa.
- A właśnie, że moja.
-He?
- Jesteśmy przecież
przyjaciółmi.
Zrezygnowana usiadłam.
- Pamiętasz jak mówiłam,
że nienawidzę Igneela? - pokiwał głową - Więc masz już odpowiedź.
- Czyli ta
bransoletką...
- Tak. Dostałam ją od
Igneela zanim odszedł. Wtedy nie znałam jeszcze prawdy...
- Czyli?
- Na to pytanie ci już
nie odpowiem.
Wstałam i podeszłam na
skraj wieży.
- Z bransoletką możesz
zrobić co chcesz. Zatrzymać, wyrzucić, sprzedać, oddać komuś... Wszystko mi
jedno.
Zeskoczyłam nawet nie
czekając na odpowiedź. Dlaczego on musi
się wtrącać w nie swoje sprawy? Czy nie może chociaż raz odpuścić? Nie chce go
mieszać w sprawy, których nie rozumie. Nagle na kogoś wpadłam.
- Gomene - usłyszałam
delikatny głosik
- Layla?
- Oka-san
Layla przytuliła mnie z
całej siły.
- Layla, co ty tu
robisz?
- No więc, gdy wstałam
poszłam do twojego pokoju. Pomyślałam, że poszłybyśmy na spacer, ale nie było
cię tam. Spytałam się Hope, ale ona powiedziała, że nic nie wie i że
prawdopodobnie gdzieś wyszłaś, więc postanowiłam cię poszukać.
- Soka... To skoro już
tu jesteśmy to może pójdziemy na zakupy? Ostatnio zaoszczędziłam dosyć sporo
pieniędzy... No właśnie może poszukamy jakiegoś domu?
- Hai!
Ruszyłyśmy na
poszukiwania. Chodziłyśmy taki kilka godzin, ale nie znalazłyśmy nic ciekawego.
- Dobra. Jeszcze jedno
miejsce, jeśli i to okaże się porażką, pójdziemy na zakupy.
- Oki.
Gdy dotarłyśmy na
miejsce aż zatrzymałam się z wrażenia.
(wyglądało to mniej
więcej tak)
- Chodźmy zobaczyć
wnętrze.
Dom miał 2 duże kuchnie,
4 łazienki i 10 sypialni. Oprócz tego salon i dwie duże sale nadające się do
treningu.
- Bierzemy. Ile płace?
- Wątpie, żeby było
panią na to stać.
- Ile?
- 1 milion klejnotów.
- Trochę sporo, ale to
żaden problem.
- CO!? Stać panią?
- Oczywiście, że tak.
Wyjęłam woreczek i
wręczyłam go sprzedawcy.
- Czy tyle wystarczy?
Zaczął liczyć.
Specjalnie odłożyłam ten milion na zakup domu. W dodatku zostało mi jeszcze
wystarczająco dużo, żeby go umeblować.
- Równy milion.
- A więc?
- Za chwile przyniose
dokumenty.
Wyszedł z pomieszczenia.
- Ale po co nam taki
duży dom?
- Mam dosyć sporo
rzeczy, a oprócz tego przypomina mi dzieciństwo. Gdy byłam mała mieszkałam
nawet w większej.
- Dobrze. Wystarczy, że
podpisze pani tu i dom należy już do pani.
Przeczytałam dokładnie
całą umowę. Lepiej upewnić się czy nie ma w niej żadnych haczyków i podpisałam.
Po otrzymaniu kluczy, poszłyśmy do domu Laxusa po rzeczy. Musiałam spakować
tylko siebie, bo walizek z rzeczami Lisy, Hiro i Mii nawet nie rozpakowywałam.
Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Wyniosłam wszystko przed dom i zaczękałam na
Layle. Chwile później dołączyła do mnie.
- Ale jak my to wszystko
zaniesiemy.
Zastanowiłam się. Między
domem Laxusa, a naszym była dosyć spora odległość. Chodzenie w tą i z powrotem
w ogóle się nie opłacało. Wyjęłam klucze i przyzwałam Virgo.
- Czy czas na kare,
księżniczko?
- Nie. Chce żebyś
pomogła nam zanieść te rzeczy do nowego domu.
- Oczywiście.
Gdy wszystkie rzeczy
znalazły się na miejscu pozwoliłyśmy sobie na chwile odpoczynku.
- Jutro zakupimy
wyposażenie nie mam już siły.
Zaczęło mi burczeć w
brzuchu. W sumie nie tylko mi. Layla też była głodna.
- Chodźmy do gildii coś
zjeść.
Była już 3. W gildii na
pewno będzie sporo osób. Gdy doszliśmy na miejsce zauważyłam przez okno kawałek
znajomej niebieskiej fryzury.
- Layla, idź przodem i
nie mów, że też przyszłam.
Posłuchała się. Użyłam
zaklęcia i gdy prawie zamknęła drzwi prześlizgnęłam się do środka. Nikt nie
zwrócił na nią uwagi. Interesująca mnie osoba była odwrócona tyłem. Mam idealną okazje. Pobiegłam w jego
stronę i wskoczyłam mu na plecy.
- Ohayo, sensei.
- Ohayo, Lucy.
- To wy się znacie!?
Zeszłam z niego.
- Oczywiście, że tak,
przecież pracowałam dla rady. A tak w ogóle to co ty tu robisz? Jeśli chciałeś
ze mną porozmawiać to mogłeś zadzwonić.
- Odeszłem z Rady i
postanowiłem dołączyć do gildii.
- Soka. W takim razie
musisz ze mną wypić.
- Ale...
Zaczęłam go ciągnąć w
stronę baru przy którym siedziała już Layla.
- Żadnych ale.
Usiedliśmy. Layla
zamówiła już dla mnie jedzenie więc ja poprosiłam o dwa mocne drinki.
- Gdzie teraz mieszkasz?
- zapytałam
- Jeszcze niczego nie
znalazłem.
- Możesz się zatrzymać u
mnie. Nie mam póki co żadnych mebli, ale to nie powinien być problem.
- Dzięki.
Skończyłam jeść, gdy
usłyszeliśmy krzyki. Od razu wybiegliśmy. Nad Magnolią coś latało. W pewnym
momencie zaczęło lecieć w stronę gildii. Ten
kształt jest dziwnie znajomy... Stworzenie wylądowało, a magowie ruszyli do
ataku. Przecież to...
- Stójcie!
Wyprzedziłam ich i
uniemożliwiłam przejście.
- Lucy, co ty
wyprawiasz?
Już miałam odpowiedzieć,
gdy coś na mnie wylądowało przewracając.
- Lu-chan, tęskniłam.
- Ani, Zejdź ze mnie.
Powoli wstałam i się
odwróciłam.
- Yu, a ty się ze mną
nie przywitasz?
Dziewczyna zeskoczyła i
się do mnie przytuliła.
- Dawno się nie
widzieliśmy.
- Nom.
- Lucy, co się tu
dzieje?
- To są moje znajome,
ale nie powinno was interesować jak się nazywają. Tak właściwie to co was tu
sprowadza?
- Chcemy żebyś nam
towarzyszyła w podróży, Lu - chan.
- A dokąd?
- Nie możemy ci
powiedzieć, ale nie będziesz żałować. Oprócz tego otrzymasz odpowiedź na
nurtujące cię pytania.
Zastanowiłam się chwile.
- Ile to potrwa?
- Dwa, trzy dni jeśli
dobrze pójdzie. Ale najpóźniej powinnaś wrócić za tydzień.
- Siergrain,
zaopiekujesz się Laylą?
- Hai.
- No to w drogę.
Wskoczyłyśmy na
Valefora.
- Layla, gdy wróce
pójdziemy na zakupy i będę cię ze sobą zabierać na każdą misję. Do zobaczenia.
Wzlecieliśmy w
powietrze.
- Valefor, na Góre
Przeznaczenia.
~~~~~~~~
No i kolejny rozdział gotowy. A teraz przedstawie wam wygląd kilku postaci, pojawiają się tylko w tym i w następnym rozdziale, a przynajmniej takie są plany, a więc:
Yu
Ani
Valefor
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.
Lucynka kupiła nowy dom. *.* Ale on jest wieeelki. Jellal, to znaczy Siergrain opuścił radę i dołączył do FT ? o: xD Spoko, nie spodziewałam się.
OdpowiedzUsuń"- Nie możemy ci powiedzieć, ale nie będziesz żałować. Oprócz tego otrzymasz odpowiedź na nurtujące cię pytania."
Kurde, no kurde. >.< Zapowiada się ciekawie !
Pozdrawiam i życzę weny !
~Shina ;**
Dzisiaj króciutko... Padam na twarz >.<
OdpowiedzUsuńNowy domek hę...:D I jaki ogromny !
Nihihihihih zapowiada się ciekawie :D
Pozdrawiam :3
Spodobał, spodobał, ale krótki O_o
OdpowiedzUsuńŁee, łeeee łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee x993757237538956437 XD
Bardzo mi się podoba!! Jest super!!
Muszę kończyć :'(
Pozdrawiam ;**