poniedziałek, 25 lutego 2013

One Shot

Nie mogę uwierzyć, że mój blog ma już 1000 wyświetleń. Arigato. Zakładając go nawet o tym nie myślałam. Bardzo wam za to dziękuje. Ten One shot został specjalnie napisany z tej okazji. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeszcze raz wielkie Arigato. One Shota dedykuje mojej koleżance z klasy Ani-chan dzięki której postanowiłam założyć bloga. A teraz zapraszam do czytania.

                     "Test na maga klasy S i spotkanie Laxusa"


Szliśmy kamienną drogą do siedziby Rady. Kazali nam się do nich zgłosić od razu po wykonaniu misji. Nie wiedzieliśmy o co im chodziło. Mia skakała z kamienia na kamień. Mimo, że miała 15 lat zachowywała się jakby miała 5. Hiro podrywał wszystkie ładne dziewczyny, które po drodze spotykaliśmy. Kilka razy oberwał od nich po głowie. On się chyba nigdy nie nauczy. Hope spała w moim kapturze. Lisa szła obok mnie. Głowę skryła pod kapturem. Nie lubiła jak ludzie zwracali na nią uwagę, a z jej wyglądem często się to zdarzało. Lisa była kitsune, dlatego mimo ludzkiej postaci miała lisi ogon i uszy. A ja? Ja szłam przed siebie nie zważając na nic. Myślałam czego od nas znowu chcą. Wykonywaliśmy wszystko tak jak chcieli. Nie sprzeciwialiśmy się im, a oni i tak zawsze wszystkiego się czepiali. Odkąd skończyłam 10 lat ciągle dla nich pracowałam. Wykonywałam wszystkie polecenia. Trenował najciężej jak się dało, żeby ich zadowolić, ale dla nich to ciągle było za mało. Nie wiem czego ode mnie oczekiwali. Że zmienie się w smoka? Od pewnego czasu zaczęli mnie już irytować, dlatego podczas zebrań nie odzywałam się. Mogłoby się to źle skończyć. Tym bardziej, że tu był mój dom. Gdzie niby miałabym pójść? Tu był mój dom, a jednocześnie więzienie. Może kiedyś uda mi się odejść, ale na pewno nie teraz. Wszyscy wokoło byli szczęśliwi. Irytowało mnie to. Ja zostałam go pozbawiona w młodym wieku. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym wszystko, żeby ich odzyskać. Moje wspomnienia z dzieciństwa kiedy byłam szczęśliwa są dla mnie coraz bardziej odległe. Pamiętam coraz mniej szczegółów. Moje jedyne powiązanie z przeszłością to Igneel. Ten stary, irytujący smok wpychający nos w nie swoje sprawy. Mimo, że mnie tak bardzo denerwuje nie wyobrażam sobie życia gdybym go nie poznała. Ciekawe gdzie on jest. Powiedział, że wróci gdy nadejdzie czas, ale co to miało znaczyć i dlaczego nie pożegnał się z dzieciakiem, którym się opiekował. Ognisty smok nigdy nie chciał odpowiedzieć mi na te pytanie. Nieważne ile razy próbowałam to nigdy się nie udawało. Ostatnio rozmawiałam z nim chyba z tydzień temu. Bransoletka, którą od niego dostałam nie tylko mnie chroniła, ale umożliwiała też komunikacje z nim. Doszliśmy do budynku rady. Obudziłam Hope. Otworzyliśmy drzwi i skierowaliśmy się do Sali narad. Wszyscy tam Nan nas czekali patrząc karcącym wzrokiem. Ciekawe co tym razem zrobiliśmy nie tak?
- Spóźniliście się. – odezwał się przewodniczący
- Przepraszamy – powiedzieliśmy schylając głowy
Nienawidziłam tego. Traktowali nas jak jakiś niewolników. Zaprosili nas, żebyśmy usiedli. Gdy wykonaliśmy daną czynność Org wstał.
- Wspólnie zdecydowaliśmy, że mimo licznych błędów jakie popełnieliście…
Znowu się zaczyna. Teraz będzie przez pół godziny wytykać nam nasze błędy.
- … zasłużyliście na nagrodę…
Oniemiałam jak to usłyszałam. ONI postanowili nas nagrodzić. To coś nowego.
- … dlatego mimo iż nie należycie do żadnej gildii umożliwiliśmy wam zdanie testu na maga klasy S…
Oczy wyszły mi z orbit. Zawsze o tym marzyłam. Zdać na maga klasy S, następnie SS i stać się najsilniejszą ze wszystkich. I teraz miałam taką możliwość.
- …test będzie składał się z dwóch części…
Ciekawe na czym będą polegały.
- … idźcie się spakować. Jutro o świcie macie czekać przed wejściem do siedziby.
W ten sposób zakończył obrady. Podziękowaliśmy i udaliśmy się do swoich pokoi. Pakowanie się nie zajęło nam zbyt dużo czasu. Przecież to miał być test, a my chcieliśmy jak najszybciej go ukończyć, żeby udowodnić, że jesteśmy silni. Każdy z nas spakował w mały plecak prowiant. Więcej nie było nam potrzebne. Dochodziła 18. Do świtu miałam jeszcze dużo czasu. Hope była zmęczona, więc położyła się spać, a ja poszłam na salę treningową. Dopracowywałam ataki do perfekcji. Wzmacniałam ich siłę. Niebo powoli się rozjaśniało. Pobiegłam do pokoju wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam na zewnątrz. Przyjaciele już na mnie czekali. Na szczęście członkowie Rady jeszcze nie przyszli. Ledwo zdążyłam o tym pomyśleń, a drzwi się otworzyły. Stanął w nich tylko Org. Skierowaliśmy się w stronę gór. Po godzinie stanęliśmy przed pięcioma ścieżkami. Według Orga każdy z nas miał pójść inną i zmierzyć się z tym co go tam czeka. To mogło być wszystko. Potwór, członek rady, nasz największy lęk. Wybrałam środkową ścieżkę. Nie wiem jak długo szłam zanim doszłam do celu. Była to jaskinia. Na wejściu było napisane tylko jedno słowo. Strach. Weszłam do środka i szłam dalej. Po chwili obok mnie zaczęły pojawiać się obrazy. Lisa leżąca w kałuży krwi i patrząca martwymi na mnie oczami. Hiro z przebitym sercem. Mia leżąca na martwa na moich kolanach. Zamknęłam oczy, żeby tego nie widzieć, ale to nic nie dawało. Obrazów pojawiało się coraz więcej. W tle słyszałam śmiech. Znałam go, ale nie wiedziałam skąd. Jeśli chciałam stąd wyjść musiałam przestać się bać. Nie stracę moich przyjaciół. Jestem w stanie ich ochronić. Przez te wszystkie lata trenowałam, żeby wydarzenia z przeszłości się nie powtórzyły, żeby już nikogo nie stracić. Otworzyłam oczy. Obrazy nadal tam były. Uspokoiłam oddech, wyczyściłam umysł. Przypomniałam sobie co powiedział mi kiedyś Igneel. Nawet jeśli ktoś umrze to tylko cieleśnie. Jego dusza zawsze będzie w pobliżu i nas strzegła. Ci, których straciliśmy zawsze będą żyć w naszych sercach. Skupiłam się na tych słowach i obrazy zaczęły bladnąć by następnie zniknąć. Pojawiło się wyjście. Gdy przez nie przeszłam okazało się, że wszyscy już na mnie czekali. Uśmiechnęłam się do nich. Drugą częścią testu było odnalezienie tablicy ze starożytnym zaklęciem, która znajdowała się w tych górach. Muszę przyznać bardzo nam pomógł. Przecież te góry są ogromne. Wiecznie będziemy ich szukać. Chociaż… Powiedziałam Lisie co ma zrobić. Po kilku minutach wiedzieliśmy już gdzie mamy iść. Zanim dotarliśmy do celu musieliśmy stoczyć kilka walk. Znaleźliśmy ją. Przeczytałam zaklęcie i po chwili znaleźliśmy się w sali narad.
- Gratuluję. Zdaliście.
Nigdy nie sądziłam, że mogę być taka szczęśliwa. Gdy tylko wyszliśmy skierowaliśmy się w stronę baru, żeby to uczcić. Nie wolno nam było pić jeszcze alkoholu, ale przecież każdą zasadę można nagiąć. Każdy z nas wypił chyba po jednej beczce mocnego wina. Z powodu alkoholu nie utrzymywaliśmy za bardzo równowagi. Przez przypadek pchnęłam Hope. Pewnie by upadła gdyby nie blond włosy chłopak, który zdążył ją przed tym uchronić. Podziękowaliśmy mu i zaprosiliśmy do picia. Okazało się, że nazywa się Laxus i należy do gildii Fairy Tail. W mieście był tylko przejazdem, ponieważ wracał z misji i uznał, że zatrzyma się tutaj na kilka dni. Ponieważ mieliśmy teraz kilka dnie wolnego umówiliśmy się, że spotkamy się następnego dnia przy jeziorze w parku tak około godziny 12. Była 23.50. Musieliśmy już wracać. Mieliśmy czas do północy, żeby wrócić  inaczej musielibyśmy spać na dworze. W ostatnim momencie udało nam się zdążyć. Udaliśmy się do swoich pokoi. Raną ból głowy rozsadzał nam czaszki.  Pół ranka przesiedzieliśmy w łazience. Chyba za dużo wypiliśmy. Po uporaniu się z kacem zeszliśmy na śniadanie. Dochodziła 11.30. Wyszliśmy z siedziby i udaliśmy się do parku. Hope była bardzo szczęśliwa. Widać nie mogła się doczekać kiedy znów zobaczy swojego wybawcę. Gdy dotarliśmy na miejsce on już na nas czekał. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. W pewnym momencie Laxus wyzwał mnie na pojedynek.
- Uwierz mi. Nie chcesz ze mną walczyć.
- Owszem chce. No chyba, że się boisz.
Coraz bardziej mnie denerwował. Przyjęłam wyzwanie. Udaliśmy się na polane znajdującą się niedaleko siedziby Rady. Właśnie tam zawsze toczyliśmy pojedynki. Walka się zaczęła. Sądziłam, że będzie łatwym przeciwnikiem, więc nawet się nie przykładałam. Jednak gdy kilka razy mocno oberwałam zrozumiałam, że mój przeciwnik jest silny. Zaczęłam stosować coraz silniejsze ciosy. Żadne z nas nie odpuszczało. Oboje chcieliśmy udowodnić drugiemu, że jesteśmy silniejsi. Używałam tylko zdolności smoczego zabójcy. Po kolejnej godzinie walki uznałam, że czas ją zakończyć. Wzięłam jeden z kluczy i przyzwałam Gemimi. Pojawiły się wyglądając jak ja. Łącząc swoje moce wypowiedzieliśmy Uranometrie tym samym pokonując przeciwnika. Podeszłam do leżącego Laxusa.
- Ostrzegałam cię.
- Jeszcze z tobą wygram. – powiedział wstając
- Zobaczymy.
Codziennie spotykaliśmy się z Laxusem i spędzaliśmy miło czas. Nawet gdy wyjechał nie urwał się nasz kontakt. Spotkaliśmy się z nim wielokrotnie, a dwa lata później ja i Hope dołączyłyśmy do Fairy Tail.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

4 komentarze:

  1. Mam własną dedykację! Oj Pa-chan dziękuję (mój robociku kuchenny ^^). Nigdy nie wyobrażałam sobie że Lucy może być silniejsza od Natsu, a co dopiero od Laxusa. Ogólnie już poznałaś moją opinię PA-CHAN (zawsze już będziesz moim robocikiem kuchennym Pa-chan ZAWSZE!), ale i tak powtórze, że to jest super!
    Do napisania
    Ani-chan

    OdpowiedzUsuń
  2. gratulacje tylu wyświetleń oczywiście ;3 Fajny one shot a zwłaszcza dlatego tez ze ja teraz ponownie ogladam fairy tail czyli od nowa i jestem na tescie na maga klasy s :) i oczywiscie na 99 odcinku co dzisiaj rano jak go obejrzalam plakalam :ccc
    Pozdrawiam Ciapek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuuuuuu *_* Cuuuuudooooo ^^ Jeeeju , kocham cie za ten blog ! ;* Jest świetny ! :) Zapraszam do mnie , weny życze i czeeeekaaaaam na wiecej ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam do tej pory wszystkie rozdziały i wcale, a wcale się nie zawiodłam. Wręcz przeciwnie, jestem uradowana, że tu trafiłam. Również gratuluję Ci tylu wejść moja droga. W pełni na nie zasłużyłaś. One-shota napisałaś b.ładnie, jednakże szkoda mi, że zdali oni tak szybko. Poczytałabym chętnie więcej, dlatego czuj się przeze mnie od dziś obserwowana. ^^
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowe wpisy. Życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń