Gdy weszliśmy do gildii
wzrok wszystkich skierował się na mnie. Czułam się trochę nieswojo. Jeśli mam
być szczera trochę inaczej wyobrażałam sobie Fairy Tail. Wszędzie walały się
butelki po alkoholu. Kilku magów wisiało na żyrandolu. Krzesła i stoły były
poprzewracane. Podszedł do nas niski staruszek i białowłosa dziewczyna
Mirajane, którą znałam z okładek „Czarodzieja”.
- Witaj jestem Makarov,
ale wszyscy mówią do mnie mistrzu lub dziadku. Jestem mistrzem tej gildii. –
przedstawił się.
- Jestem Mirajane –
uściskała mnie białowłosa
- Jestem Lucy, a to
jest Hope.
- Lucy Heartfilia? Z
drużyny Gwiazd?
- Hai.
- Chcesz dołączyć do
gildii, prawda? – spytała mnie Mira
- Chcemy dołączyć –
poprawiłam i wskazałam na Hope siedzącą w moim kapturze.
- Gomene. To gdzie
chcecie mieć znaki i jakiego koloru?
- Złoty na prawej
dłoni.
Przyłożyła stempel i po
chwili na mojej dłoni widniał znak.
- A ty?
- Ja chce taki jak
Lu-chan – powiedziała Hope
- Ale nie mamy tak
małych znaków.
Zaczęłam się śmiać.
Wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę, a ja dostałam kolejnego ataku
śmiechu. Jak zwykle wszyscy oceniali po wyglądzie. To sie teraz nieźle zdziwią
- Przepraszam –
powiedziałam, gdy się już uspokoiłam – Hope, pokaż im.
Kotka wyszła z mojego
kaptura i stanęła na podłodze. Po chwili zaczęła świecić złotym blaskiem. Gdy
znikł zamiast kotki stała nastolatka. Miała czarną spódnice i zakolanówki,
szaroniebieską bluzkę, a na niej grafitowo-czarną koszule zawiązywaną w talii i
luźny krawat w kolorze pudrowego różu. Na nogach miała trampki w tym samym
kolorze. Biodra były przepasane niebieskim paskiem z doczepioną do niego mini
torebką. Jej różowe włosy opadały kaskadą na ramiona. Patrzyła na wszystkich
wesołymi oczami w kolorze jasnego nieba. Pod prawym okiem widniała czarna
gwizdka. Wszystkim opadły szczęki na ten widok, a ja znowu zaczęłam się śmiać.
Hope wystawiła prawą dłoń i otrzymała znak taki jak ja.
- Opowiedzcie nam coś o
sobie – zaproponowała białowłosa
Zawahałam się na
chwile. Nie mogłam im powiedzieć prawdy.
- Tak jak wcześniej
wspomniałam nazywam się Lucy i jestem magiem gwiezdnej energii, a Hope jest
exeedem. Umie zmieniać się w człowieka i używa magii piorunów. Obie jesteśmy
magami klasy SS. Kiedyś byłam liderką drużyny Gwiazd.
Te słowa zdziwiły
wszystkich. Słyszeli co prawda o tym, że Drużyna Gwiazd jej potężna, ale
prawdopodobnie nie sądzili, że aż tak.
- Zaczynamy imprezę!
I tak zaczęła się
impreza w stylu Fairy Tail. Podeszłam do baru, który obsługiwała Mira.
Zamówiłam drinka. Po 2 godzinach picia lekko szumiało mi w głowie. Podeszła do
mnie Cana i zaproponowała konkurs w piciu.
- Lucy, nie. Nie
zapominaj co się z tobą dzieje, gdy za dużo... – powstrzymywał mnie Laxus
- Oj daj spokój. Nic
się nie stanie – przekonywałam – jakbym próbowała coś zrobić lub powiedzieć to
po prostu poraź mnie, żebym straciła przytomność.
- I nie oberwie mi się
za to? – zapytał
- Nie oberwiesz, ale
nie przypal mi włosów – powiedziałam groźnie.
-Oto się nie martw.
Pokaż co potrafisz.
Gdy mnie puścił
podeszłam do stołu przy którym siedziała Cana i zaczęłyśmy. Piłyśmy dobre kilka
godzin. Dochodziła północ. Wszyscy byli zdziwieni, że jeszcze nie odpadłam. Po
kolejnym kieliszczyn zaczęłam mówić:
- Wiesz Cana? * hyc* Gdy
byłam mała…
*****
Widziałem,
że tak to się skończy. Strzeliłem w nią piorunem, tak jak
obiecałem.
- No gwiazdko, idziemy
do domu. – powiedziałem i wziąłem ją na ręce
Nagle zaczęła coś
recytować.
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na
oścież...
- Hope, co jest? – spytał zaskoczony
- O nie, trzeba ją obudzić - odpowiedziała zdenerwowana kotka
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
- Ale dlaczego?
- To jest Uranometria –
wyjaśniła kotka – Potężne zaklęcie, którym posługują się Madzy Gwiezdnej
Energii, a w skrócie, jeśli jej nie obudzimy rozwali gildię.
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Położyłem ją na stole i
lekko klepałem po policzku, ale to nic nie dało.
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
W ostatniej chwili
wymierzyłem jej mocnego sierpowego i nieźle mi się za to dostało, bo aż
przeleciałem przez ścianę.
- Odbiło ci, dlaczego mnie uderzyłaś? –
wrzasnąłęm
- Bo mnie uderzyłeś!
- Musiałem coś zrobić, bo
rozwaliłabyś całą gildię.
- Co? – zdziwiłam się – ale
jak to? Hope?
- Zaczęłaś wypowiadać
Uranometrie, musieliśmy cię jakoś obudzić.
Zamurowało ją to.
- Rozumiem. Gomene Laxus,
nie powinnam cie uderzać.
- Nie rób już z siebie
takiej ofiary. Choć musisz odpocząć
- Hai – uśmiechnęłam się –
Choć Hope
Wyszliśmy z gildii.
- Dlaczego nie powiedziałaś
im wszystkiego?
- Nie mogłam. Natsu
zacząłby mnie wypytywać o smoki.
- No i co z tego?
- Bym musiała go okłamać, a
nienawidzę tego robić. Kiedyś im powiem, ale jeszcze nie teraz.
- Okłamać?
- Nawet przed tobą mam
sekrety. - odpowiedziała -Tak właściwie to gdzie będę mieszkać? Nie mam
przecież pieniędzy.
- Dopóki nie zarobisz
zamieszkasz u mnie. Mam wolny pokój. – chciała już coś powiedzieć, ale ją
uprzedziłem - Nie przyjmuję odmowy.
- Okej, ale to tylko
dlatego, że nie marzy mi się spanie pod gołym niebem.
W ciszy skierowaliśmy się w
stronę domu Laxusa.
**W tym samym czasie w
gildii**
- Jak myślicie co chciała
powiedzieć Canie? – zastanawiał się Natsu
- Coś o swojej przeszłości.
Jak każdy z nas ma swoje tajemnice. Kiedyś zapewnie nam powie. – powiedziała
Erza
- Ale ja jestem ciekawy.
- Jak każdy z nas zapałko,
ale to nie nasza sprawa. Jak będzie chciała to nam powie.
- Jak mnie nazwałeś
lodówko.
- Tak jak słyszałeś
płomyczku
- Chcesz się bić zboczeńcu.
- No pewnie napaleńcu.
I tak rozpoczęła się
kolejna bójka w Fairy Tail. Wzięła w niej udział nawet Erza.
**U Lucy**
- Tu jest twój pokój. –
powiedział Laxus – Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj.
- Dzięki.
Razem z Hope weszłyśmy do
pokoju. Był przytulny. Na środku stało łóżko, a obok okna biurko. Rzuciłam się
na łóżko i od razu zasnęłam.
- Gratulacje zdaliście. – powiedział przewodniczący
rady i zniknął.
- Udało się. Jesteśmy magami klasy SS – krzyknęliśmy i
od razu padliśmy na ziemię byliśmy już wykończeni. Niestety niedane nam było
odpocząć.
- Kogo my tu mamy. – powiedział głos za nami. - Słynna
drużyna Gwiazd. Cóż za miłe spotkanie.
Znałam ten głos. Już go gdzieś kiedyś słyszałam.
Wstaliśmy szybko i przygotowaliśmy się do kolejnej walki.
- Kim wy jesteście?- spytałam
- Dziwne, że jeszcze mnie nie poznałaś. Spotkaliśmy
się już kiedyś. Dziewięć lat temu.
Dziewięć lat? Przecież wtedy zginęła Safira. Czyli on...
To on mi ją zabrał.
- Ty śmieciu – krzyknęłam – jak śmiesz się tu
pokazywać po tym co mi zrobiłeś.
- Jednak pamiętasz – zaśmiał się
Nie wytrzymałam.
- Ryk Gwiezdnego Smoka
Mimo iż byłam już osłabiona nie mogłam się poddać.
Rozpoczęła się bitwa. Wiedziałam, że przegramy, byliśmy zbyt słabi, ale nie
mogłam dać mu tej satysfakcji, musiałam dać z siebie wszystko. Walczyliśmy dwójka
przeciwników już padła. Usłyszałam krzyk. Odwróciłam się w jego stronę. Była to
Lisa. Zabili ją, zabili moją przyjaciółkę. Leżała teraz nie ruchomo na ziemi. I
patrzyła na mnie pustymi oczami. Wpadłam w furię. Zaatakowałam tego kto jej to
zrobił. Pokonałam go jednym ciosem, ale w tym czasie zabili Hiro.
- Hope ukryj się. – krzyknęłam
- Co? Ale…
- Żadnego, ale. Uciekaj.
Nie chciała tego robić, ale wiedziała, że nie ma wyboru.
Wykonała mój rozkaz.
- Nie uda ci się nas pokonać – powiedział Hades
- Zawsze mogę spróbować. Pięść Gwiezdnego Smoka.
Walka długo była nierozstrzygnięta pokonałam
wszystkich. Został tylko on. Ten, który zabrał Safirę. Ten, który zaatakował
moich przyjaciół. Ten, który zabrał tych, których kochałam. Nie mogłam
przegrać. Doszłam już tak daleko. Byłam cała poraniona straciłam dużo krwi, ale
nie mogłam się poddać nie teraz.
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
Przebił mój brzuch mieczem zanim zdążyłam skończyć.
- Nie zabiję cię teraz. Chcę, żebyś trochę
pocierpiała. Gdy się następnym razem spotkamy, będzie to nasze ostatnie
spotkanie.
Mia leżąca niedaleko poruszyła się.
- O jednak ktoś przeżył.
Podszedł do niej i przebił jej serce
mieczem.
- NIE!!!!!
~*~
Wyjeżdżam na ferie, więc kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej za 2 tygodnie. Może jak uda mi się zdobyć dostęp do komputera to wcześniej wstawie, ale nic nie obiecuje. Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział.
Ciekawe ;3
OdpowiedzUsuńNapiszesz kolejny rozdział ? Błagam to mnie tak wciągnęło :3 . Weny życzę :D
OdpowiedzUsuńRozdział jeszcze bardziej wciągający od ostatniego. Ah, opisy...bardzo mi sie spodobały. W ładny sposób przedstawiłaś walkę. Ciekawa jestem, kiedy drużyna Natsu pozna przeszłość Lucy i jak na nią zareaguje. Tak sie cieszę, ze przede mną jeszcze sporo do czytania. Muszę nasycić oczka. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
O ja... smoczy zabójca na dodatek ? nieźle... ciekawie sie zapowiada, naprawdę ^^
OdpowiedzUsuńSKU**IELE! JAK MOGLI TO ZROBIĆ ZABIĆ ICH A LUCY MA CIERPIEĆ?! PUSZCZAJ MNIE DO H*LERY!!!
OdpowiedzUsuńSting: NIE! OSTATNIM RAZEM Z ZACHWYTU ROZWALIŁAŚ PÓŁ MIASTA! BOJĘ SIĘ CO W TERAŹNIEJSZYM STANIE MOŻESZ ZROBIĆ! I CO NA TO POWIE RADA?!
MAM DO W GŁĘBOKIM POWAŻANIU! PUSZCZAJ ŻEŻ!
Sting: NIE!!! *Uderza ją patelnią w głowę, a ta mdleje.* No to ja lecę po łańcuchy...A tak co do rozdziału cudny ;)
Pozdro. i ślemy weny.
~Vita Blake i Sting.