-NIE!!!!! - krzyknęła siadając.
Po moich policzkach spływały łzy, a ubranie lepiło się od potu.
- Lucy, wszystko wporządku? - spytała zaniepokojona Hope
- To wszystko moja wina. Powinnam ich chronić.
- Nie zadręczaj się tym. Sama mówiłaś, że nie powinnyśmy żyć przeszłością.
- Wiem, ale to moja wina. To przeze mnie zginęli. On chciał sprawić, żebym cierpiała. Gdybym tylko się do nich nie przywiązała tak jak na początku planowałam. To by nadal żyli. - po moich policzkach wpłynęły kolejne łzy.
Hope w ludzkiej postaci przutuliła mnie. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Laxus.
- Wszystko wporządku? - zapytał zaniepokojony moim stanem
Hope dała mu znak, żeby wyszedł.
Niechętnie zrobił to.
- Nie możesz cały dzień tak siedzieć. Jest piękna pogoda. Choć pójdziemy do gildii i weźmiemy jakąś misję. - zaproponowała
- Dobrze. Daj mi chwilę.
Założyłam ubrania, które dała mi Virgo. Była to biała spódnica z falbankami, jasnoniebieska bluzka bez ramiączek i białe kozaczki. Na to założyłam płaszcz i razem z Hope ruszyłam w stronę gildii. Mimo wczesnej godziny ulice Magnoli tętniły życiem. Dzieci biegały i się śmiały. Przypominało to moje dzieciństwo. Kiedyś żyłam beztrosko. O nic się nie martwiłam, ale piękne życie nie trwało wiecznie. Z rozmyślań wyrwał mnie płacz. Spojrzałam w stronę, z której dochodził. Była to dziewczynka otoczona przez jakiś chłopaków. Znęcali się nad nią. Poszłam w ich stronę.
- Zostawcie ją - powiedziałam groźnie
- A co nam zrobisz? - zapytał jeden z nich
- Wierz mi nie chcesz wiedzieć - uśmiechnęłam się psychopatycznie.
- Nie przestraszysz nas tak łatwo.
Chcieli się tak bawić. No dobra.
- Pięść Gwiezdnego Smoka - moja dłoń zapłonęła złotym światłem - chcecie dalej się bawić w to kto jest straszniejszy?
- M-m-m-m-my przepraszamy. Już sobie idziemy.
Uciekli, a światło zgasło. Podeszłam do dziewczynki. Miała blond włosy i ubrana była w zniszczoną różową sukienkę w kwiatki.
- Już dobrze. Poszli sobie - powiedziałam delikatnie, a ona się do mnie przytuliła.
- A-a-arigatou - powiedziała dalej płacząc
- Nie masz za co - głaskałam ją po głowie - Jestem Lucy, a ty?
- Layla - miała na imię tak jak moja mama. Na wspomnienie o niej łzy zaczęły mi napływać do oczu, ale powstrzymałam je.
- Miło mi cię poznać. Choć zaprowadze cię do domu.
- Ale ja nie mam domu. - znowu się rozpłakała
- W takim razie chodź ze mną do gildii, dobrze?
Po moich policzkach spływały łzy, a ubranie lepiło się od potu.
- Lucy, wszystko wporządku? - spytała zaniepokojona Hope
- To wszystko moja wina. Powinnam ich chronić.
- Nie zadręczaj się tym. Sama mówiłaś, że nie powinnyśmy żyć przeszłością.
- Wiem, ale to moja wina. To przeze mnie zginęli. On chciał sprawić, żebym cierpiała. Gdybym tylko się do nich nie przywiązała tak jak na początku planowałam. To by nadal żyli. - po moich policzkach wpłynęły kolejne łzy.
Hope w ludzkiej postaci przutuliła mnie. Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Laxus.
- Wszystko wporządku? - zapytał zaniepokojony moim stanem
Hope dała mu znak, żeby wyszedł.
Niechętnie zrobił to.
- Nie możesz cały dzień tak siedzieć. Jest piękna pogoda. Choć pójdziemy do gildii i weźmiemy jakąś misję. - zaproponowała
- Dobrze. Daj mi chwilę.
Założyłam ubrania, które dała mi Virgo. Była to biała spódnica z falbankami, jasnoniebieska bluzka bez ramiączek i białe kozaczki. Na to założyłam płaszcz i razem z Hope ruszyłam w stronę gildii. Mimo wczesnej godziny ulice Magnoli tętniły życiem. Dzieci biegały i się śmiały. Przypominało to moje dzieciństwo. Kiedyś żyłam beztrosko. O nic się nie martwiłam, ale piękne życie nie trwało wiecznie. Z rozmyślań wyrwał mnie płacz. Spojrzałam w stronę, z której dochodził. Była to dziewczynka otoczona przez jakiś chłopaków. Znęcali się nad nią. Poszłam w ich stronę.
- Zostawcie ją - powiedziałam groźnie
- A co nam zrobisz? - zapytał jeden z nich
- Wierz mi nie chcesz wiedzieć - uśmiechnęłam się psychopatycznie.
- Nie przestraszysz nas tak łatwo.
Chcieli się tak bawić. No dobra.
- Pięść Gwiezdnego Smoka - moja dłoń zapłonęła złotym światłem - chcecie dalej się bawić w to kto jest straszniejszy?
- M-m-m-m-my przepraszamy. Już sobie idziemy.
Uciekli, a światło zgasło. Podeszłam do dziewczynki. Miała blond włosy i ubrana była w zniszczoną różową sukienkę w kwiatki.
- Już dobrze. Poszli sobie - powiedziałam delikatnie, a ona się do mnie przytuliła.
- A-a-arigatou - powiedziała dalej płacząc
- Nie masz za co - głaskałam ją po głowie - Jestem Lucy, a ty?
- Layla - miała na imię tak jak moja mama. Na wspomnienie o niej łzy zaczęły mi napływać do oczu, ale powstrzymałam je.
- Miło mi cię poznać. Choć zaprowadze cię do domu.
- Ale ja nie mam domu. - znowu się rozpłakała
- W takim razie chodź ze mną do gildii, dobrze?
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Hai.
Razem poszłyśmy do gildii. Okazało się, że Layla też jest magiem, ale gdy się boi nie jest wstanie jej używać. Korzysta z magii światła. Nie wielu ją zna, ale jest potężna. Podczas drogi bawiła się z Hope. Śmiejąc się dotarłyśmy do drzwi gildii. Całkowicie zapomniałam o śnie. Otworzyłam drzwi i oberwałam krzesłem w twarz.
- Co tu się dzieje! - wstrząsnęłam.
Wszyscy zatrzymali się czekając na moją reakcje. Miałam ochotę im przyłożyć. Uspokoiłam się przypominając sobie, że jest ze mną Layla. Podeszłyśmy do baru. Wszyscy widząc, że się uspokoiłam odetchnęli z ulgą. Nikt nie odważył się zaczynać kolejnej bójki. Chyba nie chcieli się dowiedzieć co się stanie gdy się zdenerwuję.
- Ohayo Mira.
- Ohayo Lucy. Kim jest ta słodka dziwczynka?
- Jestem Layla. Jestem magiem światła.
- Magiem? To może chciałbyś dołączyć do gildii?
- Hai - krzyknęła uradowana
- Gdzie chcesz mieć znak i w jakim kolorze?
- Różowy, na lewym ramieniu.
- Gotowe. Witaj w Fairy Tail.
- Lucy-san, Lucy-san patrz. Należę do gildii.
- Widzę. Hope znajdź jakąś misję.
- Będę mogła iść z wami? - spytała Layla
- No nie wiem - ale widząc jej błagające oczka zgodziłam się
- Hej Lucy
- Hej Natsu
- Chciałabyś pójść z nami na misję?
- Jeśli Layla też będzie mogła, to tak.
- Okej, to za 20 minut przed gildią. Eraz i Grey też idą.
- Jasne.
Zawołał Hope i powiedziałam, że nie musi już szukać.
- Lu-chan jestem głodna - powiedziała kotka
- Ja też, a ty Layla?
Dziewczynka pokiwała twierdząco główką.
- Mira mogłybyśmy dostać jakieś śniadanie?
- Oczywiście.
Po 5 minutach dostałyśmy jedzenie. Było pyszne. Gdy skończyłyśmy miałyśmy tylko 5 minut, więc wyszłyśmy przed gildię i czekałyśmy na resztę.
- Layla, mógłabyś nic nie mówić o tym co widziałaś wcześniej?
- Masz na myśli zaklęcie? - pokiwałam twierdząco - dobrze, nic nie powiem
- Arigatou - miałyśmy jeszcze 3 minuty, wyjęłam jeden z kluczy - Otwórz się bramo Dziewicy, Virgo.
- Czy czas na karę, księżniczko?
- Nie. Mogłabyś załatwić mi jakiś środek na chorobę lokomocyjną?
- Oczywiście. - zniknęła i po chwili pojawiła się z pudełkiem tabletek.
- Dziękuję Virgo - odesłałam ją i zażyłam lek.
Po chwili pojawiła się reszta i wsiedliśmy do powozu, który przyjechał. Natsu nie chciał wsiąść. Jednak został wepchnięty przez Erzę.
- Na czym polega misja? - zapytałam, gdy wszyscy wsiedli.
- Mamy pokonać lodową wiwernę, która nęka mieszkańców jednej z wiosek w górach. - odpowiedziała Erza
- Rozumiem
Reszta drogi przebiegała w ciszy. Wyjrzałam przez okno. Krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Było coraz więcej śniegu. Nagle w oddali zobaczyłam znajome postacie. To było niemożliwe. Oni nie żyli. Widziałam jak umierali. Po policzku spłynęła mi samotna łza. Słyszałam ich. Słyszałam jak do mnie mówili. Niestety nie rozumiałam słów.
- Lucy, wszystko wporządku? - spytała Hope
Otarłam łzę i odwróciłam się w jej stronę.
- Tak - uśmiechnęłam się słabo.
Gdy znowu wyjrzałam przez okno, nie było ich. Powóz się zatrzymał i wysiedliśmy. Poszliśmy w stronę domu zleceniodawcy. Layla trzęsłam się z zimna, więc oddałam jej mój płaszcz. Gdy zdobyliśmy informacje ruszyliśmy na poszukiwanie wiwerny. Dzięki bransoletce nie odczuwałam chłodu. Zaczynało się ściemniać. Poszukaliśmy jaskini, w której moglibyśmy przenocować. Gdy już znaleźliśmy Natsu rozpalił ogień i poszliśmy spać. Długo nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym co zobaczyłam. Przecież to było niemożliwe. Widziałam jak umierali i nadal widze.
- Hai.
Razem poszłyśmy do gildii. Okazało się, że Layla też jest magiem, ale gdy się boi nie jest wstanie jej używać. Korzysta z magii światła. Nie wielu ją zna, ale jest potężna. Podczas drogi bawiła się z Hope. Śmiejąc się dotarłyśmy do drzwi gildii. Całkowicie zapomniałam o śnie. Otworzyłam drzwi i oberwałam krzesłem w twarz.
- Co tu się dzieje! - wstrząsnęłam.
Wszyscy zatrzymali się czekając na moją reakcje. Miałam ochotę im przyłożyć. Uspokoiłam się przypominając sobie, że jest ze mną Layla. Podeszłyśmy do baru. Wszyscy widząc, że się uspokoiłam odetchnęli z ulgą. Nikt nie odważył się zaczynać kolejnej bójki. Chyba nie chcieli się dowiedzieć co się stanie gdy się zdenerwuję.
- Ohayo Mira.
- Ohayo Lucy. Kim jest ta słodka dziwczynka?
- Jestem Layla. Jestem magiem światła.
- Magiem? To może chciałbyś dołączyć do gildii?
- Hai - krzyknęła uradowana
- Gdzie chcesz mieć znak i w jakim kolorze?
- Różowy, na lewym ramieniu.
- Gotowe. Witaj w Fairy Tail.
- Lucy-san, Lucy-san patrz. Należę do gildii.
- Widzę. Hope znajdź jakąś misję.
- Będę mogła iść z wami? - spytała Layla
- No nie wiem - ale widząc jej błagające oczka zgodziłam się
- Hej Lucy
- Hej Natsu
- Chciałabyś pójść z nami na misję?
- Jeśli Layla też będzie mogła, to tak.
- Okej, to za 20 minut przed gildią. Eraz i Grey też idą.
- Jasne.
Zawołał Hope i powiedziałam, że nie musi już szukać.
- Lu-chan jestem głodna - powiedziała kotka
- Ja też, a ty Layla?
Dziewczynka pokiwała twierdząco główką.
- Mira mogłybyśmy dostać jakieś śniadanie?
- Oczywiście.
Po 5 minutach dostałyśmy jedzenie. Było pyszne. Gdy skończyłyśmy miałyśmy tylko 5 minut, więc wyszłyśmy przed gildię i czekałyśmy na resztę.
- Layla, mógłabyś nic nie mówić o tym co widziałaś wcześniej?
- Masz na myśli zaklęcie? - pokiwałam twierdząco - dobrze, nic nie powiem
- Arigatou - miałyśmy jeszcze 3 minuty, wyjęłam jeden z kluczy - Otwórz się bramo Dziewicy, Virgo.
- Czy czas na karę, księżniczko?
- Nie. Mogłabyś załatwić mi jakiś środek na chorobę lokomocyjną?
- Oczywiście. - zniknęła i po chwili pojawiła się z pudełkiem tabletek.
- Dziękuję Virgo - odesłałam ją i zażyłam lek.
Po chwili pojawiła się reszta i wsiedliśmy do powozu, który przyjechał. Natsu nie chciał wsiąść. Jednak został wepchnięty przez Erzę.
- Na czym polega misja? - zapytałam, gdy wszyscy wsiedli.
- Mamy pokonać lodową wiwernę, która nęka mieszkańców jednej z wiosek w górach. - odpowiedziała Erza
- Rozumiem
Reszta drogi przebiegała w ciszy. Wyjrzałam przez okno. Krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Było coraz więcej śniegu. Nagle w oddali zobaczyłam znajome postacie. To było niemożliwe. Oni nie żyli. Widziałam jak umierali. Po policzku spłynęła mi samotna łza. Słyszałam ich. Słyszałam jak do mnie mówili. Niestety nie rozumiałam słów.
- Lucy, wszystko wporządku? - spytała Hope
Otarłam łzę i odwróciłam się w jej stronę.
- Tak - uśmiechnęłam się słabo.
Gdy znowu wyjrzałam przez okno, nie było ich. Powóz się zatrzymał i wysiedliśmy. Poszliśmy w stronę domu zleceniodawcy. Layla trzęsłam się z zimna, więc oddałam jej mój płaszcz. Gdy zdobyliśmy informacje ruszyliśmy na poszukiwanie wiwerny. Dzięki bransoletce nie odczuwałam chłodu. Zaczynało się ściemniać. Poszukaliśmy jaskini, w której moglibyśmy przenocować. Gdy już znaleźliśmy Natsu rozpalił ogień i poszliśmy spać. Długo nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym co zobaczyłam. Przecież to było niemożliwe. Widziałam jak umierali i nadal widze.
*****
-Spróbuj jeszcze raz - powiedziała smoczyca
- Dobrze. Ryk Gwiezdnego Smoka. - z moich ust wydobył się wreszcie atak - Udało się - krzyknęła szczęśliwa
- Gratuluję - zazwyczaj poważna smoczyca uśmiechnęło się - To dla ciebie. Prezent z okazji urodzin.
Wręczyła mi naszyjnik. Był przepiękny.
- Arigatou - uśmiechnęło się i założyłam go
- Chodźmy już. Zaczyna się ściemniać.
Poszłyśmy w stronę groty. Safira od razu położyła się, a ja powiedziałam:
- Boję się
- Ale czego? - zapytała
- Tego, że cię stracę. Tak jak straciłam rodziców.
- Nie masz się czego bać. Strach jest nieodłączną częścią naszego życia, ale nie możemy pozwolić, żeby nami zawładnął. Boisz się, że mnie stracisz, ale przecież każdy kiedyś umrze. Nawet my smoki nie jesteśmy nieśmiertelni. Nie myśl teraz o tym i idź spać.
- Dobrze. Dziękuję za wszystko - zaczęłam.
Gdy się obudziła nigdzie nie było Safiry. Usłyszałam ryk. Wybiegłam z jaskini. Zobaczyłam, że Safira leży bezwładnie na ziemi. Była przebita mieczem. Nad nią stał człowiek. Wyjął z jej ciała miecz i odwrócił się w moją stronę.
- Jestem Hades. Radzę ci to zapamiętać Lucy, bo jeszcze się spotkamy. - uśmiechnął się i znikł
Podbiegłam do smoczycy i ją przytuliłam.
- Mamo nie odchodź. Proszę, nie zostawiaj mnie - zalewałam się łzami - Safiro...
- Płacz nie przywróci jej życia, a jedynie pogłębi żal i ból po stracie kogoś bliskiego - odezwał się głos za mną
Odwróciłam się.
- Igneel...
- Dobrze. Ryk Gwiezdnego Smoka. - z moich ust wydobył się wreszcie atak - Udało się - krzyknęła szczęśliwa
- Gratuluję - zazwyczaj poważna smoczyca uśmiechnęło się - To dla ciebie. Prezent z okazji urodzin.
Wręczyła mi naszyjnik. Był przepiękny.
- Arigatou - uśmiechnęło się i założyłam go
- Chodźmy już. Zaczyna się ściemniać.
Poszłyśmy w stronę groty. Safira od razu położyła się, a ja powiedziałam:
- Boję się
- Ale czego? - zapytała
- Tego, że cię stracę. Tak jak straciłam rodziców.
- Nie masz się czego bać. Strach jest nieodłączną częścią naszego życia, ale nie możemy pozwolić, żeby nami zawładnął. Boisz się, że mnie stracisz, ale przecież każdy kiedyś umrze. Nawet my smoki nie jesteśmy nieśmiertelni. Nie myśl teraz o tym i idź spać.
- Dobrze. Dziękuję za wszystko - zaczęłam.
Gdy się obudziła nigdzie nie było Safiry. Usłyszałam ryk. Wybiegłam z jaskini. Zobaczyłam, że Safira leży bezwładnie na ziemi. Była przebita mieczem. Nad nią stał człowiek. Wyjął z jej ciała miecz i odwrócił się w moją stronę.
- Jestem Hades. Radzę ci to zapamiętać Lucy, bo jeszcze się spotkamy. - uśmiechnął się i znikł
Podbiegłam do smoczycy i ją przytuliłam.
- Mamo nie odchodź. Proszę, nie zostawiaj mnie - zalewałam się łzami - Safiro...
- Płacz nie przywróci jej życia, a jedynie pogłębi żal i ból po stracie kogoś bliskiego - odezwał się głos za mną
Odwróciłam się.
- Igneel...
~*~
Nareszcie skończyłam. Miałam z tym mały problem, bo mimo , że są ferie to jak na złość się rozchrowałam. Wiem rozdział trochę nudny. Za błędy przepraszam. Kolejny rozdział pojawi się najpóźniej w sobotę.
Jej *_* Świetny rodział i nie gadaj że jest nudny ! Bo wcale nie jest , był świetny , wspaniały , nic dodać nic ująć ^^ Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! Weny życzę także ! ^-^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział naprawdę ! Chce wiecej !!! :)
OdpowiedzUsuńJak sądziłam, nie zawiodłam sie czytając ten rozdział. Nie jest on nudny. Mimo, że nic nadzwyczajnego się nie dzieje, to jednak takie wpisy potrzebne są na blogu. Zbyt chaotycznie byłoby podczas ciągłej walki etc. Jakiś spokój jest nawet wskazany. ^^
OdpowiedzUsuńAbstrachując, rozdział ten mnie zadowolił. Z każdym kolejnym wciągam sie bardziej i bardziej. Pozdrawiam Cię moja droga i życzę oczywiście dużo weny.
xD Szkoda że mnie nie słyszałaś ja to czytałam: - Płacz nie przywróci jej życia, a jedynie pogłębi żal i ból po stracie kogoś bliskiego - odezwał się głos za mną
OdpowiedzUsuńOdwróciłam się.
- Igneel...
Moja reakcja: ŁAAAAAAŁ XD