niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 2


Gdy weszliśmy do gildii wzrok wszystkich skierował się na mnie. Czułam się trochę nieswojo. Jeśli mam być szczera trochę inaczej wyobrażałam sobie Fairy Tail. Wszędzie walały się butelki po alkoholu. Kilku magów wisiało na żyrandolu. Krzesła i stoły były poprzewracane. Podszedł do nas niski staruszek i białowłosa dziewczyna Mirajane, którą znałam z okładek „Czarodzieja”.
- Witaj jestem Makarov, ale wszyscy mówią do mnie mistrzu lub dziadku. Jestem mistrzem tej gildii. – przedstawił się.
- Jestem Mirajane – uściskała mnie białowłosa
- Jestem Lucy, a to jest Hope.
- Lucy Heartfilia? Z drużyny Gwiazd?
- Hai.
- Chcesz dołączyć do gildii, prawda? – spytała mnie Mira
- Chcemy dołączyć – poprawiłam i wskazałam na Hope siedzącą w moim kapturze.
- Gomene. To gdzie chcecie mieć znaki i jakiego koloru?
- Złoty na prawej dłoni.
Przyłożyła stempel i po chwili na mojej dłoni widniał znak.
- A ty?
- Ja chce taki jak Lu-chan – powiedziała Hope
- Ale nie mamy tak małych znaków.
Zaczęłam się śmiać. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę, a ja dostałam kolejnego ataku śmiechu. Jak zwykle wszyscy oceniali po wyglądzie. To sie teraz nieźle zdziwią
- Przepraszam – powiedziałam, gdy się już uspokoiłam – Hope, pokaż im.
Kotka wyszła z mojego kaptura i stanęła na podłodze. Po chwili zaczęła świecić złotym blaskiem. Gdy znikł zamiast kotki stała nastolatka. Miała czarną spódnice i zakolanówki, szaroniebieską bluzkę, a na niej grafitowo-czarną koszule zawiązywaną w talii i luźny krawat w kolorze pudrowego różu. Na nogach miała trampki w tym samym kolorze. Biodra były przepasane niebieskim paskiem z doczepioną do niego mini torebką. Jej różowe włosy opadały kaskadą na ramiona. Patrzyła na wszystkich wesołymi oczami w kolorze jasnego nieba. Pod prawym okiem widniała czarna gwizdka. Wszystkim opadły szczęki na ten widok, a ja znowu zaczęłam się śmiać. Hope wystawiła prawą dłoń i otrzymała znak taki jak ja.
- Opowiedzcie nam coś o sobie – zaproponowała białowłosa
Zawahałam się na chwile. Nie mogłam im powiedzieć prawdy.
- Tak jak wcześniej wspomniałam nazywam się Lucy i jestem magiem gwiezdnej energii, a Hope jest exeedem. Umie zmieniać się w człowieka i używa magii piorunów. Obie jesteśmy magami klasy SS. Kiedyś byłam liderką drużyny Gwiazd.
Te słowa zdziwiły wszystkich. Słyszeli co prawda o tym, że Drużyna Gwiazd jej potężna, ale prawdopodobnie nie sądzili, że aż tak.
- Zaczynamy imprezę!
I tak zaczęła się impreza w stylu Fairy Tail. Podeszłam do baru, który obsługiwała Mira. Zamówiłam drinka. Po 2 godzinach picia lekko szumiało mi w głowie. Podeszła do mnie Cana i zaproponowała konkurs w piciu.
- Lucy, nie. Nie zapominaj co się z tobą dzieje, gdy za dużo... – powstrzymywał mnie Laxus
- Oj daj spokój. Nic się nie stanie – przekonywałam – jakbym próbowała coś zrobić lub powiedzieć to po prostu poraź mnie, żebym straciła przytomność.
- I nie oberwie mi się za to? – zapytał
- Nie oberwiesz, ale nie przypal mi włosów – powiedziałam groźnie.
-Oto się nie martw. Pokaż co potrafisz.
Gdy mnie puścił podeszłam do stołu przy którym siedziała Cana i zaczęłyśmy. Piłyśmy dobre kilka godzin. Dochodziła północ. Wszyscy byli zdziwieni, że jeszcze nie odpadłam. Po kolejnym kieliszczyn zaczęłam mówić:
- Wiesz Cana? * hyc* Gdy byłam mała…
*****
Widziałem, że tak to się skończy. Strzeliłem w nią piorunem, tak jak obiecałem.
- No gwiazdko, idziemy do domu. – powiedziałem i wziąłem ją na ręce
Nagle zaczęła coś recytować.
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
- Hope, co jest? – spytał zaskoczony
- O nie, trzeba ją obudzić - odpowiedziała zdenerwowana kotka
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
- Ale dlaczego?
- To jest Uranometria – wyjaśniła kotka – Potężne zaklęcie, którym posługują się Madzy Gwiezdnej Energii, a w skrócie, jeśli jej nie obudzimy rozwali gildię.
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Położyłem ją na stole i lekko klepałem po policzku, ale to nic nie dało.
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
W ostatniej chwili wymierzyłem jej mocnego sierpowego i nieźle mi się za to dostało, bo aż przeleciałem przez ścianę.
-  Odbiło ci, dlaczego mnie uderzyłaś? – wrzasnąłęm
- Bo mnie uderzyłeś!
- Musiałem coś zrobić, bo rozwaliłabyś całą gildię.
- Co? – zdziwiłam się – ale jak to? Hope?
- Zaczęłaś wypowiadać Uranometrie, musieliśmy cię jakoś obudzić.
Zamurowało ją to.
- Rozumiem. Gomene Laxus, nie powinnam cie uderzać.
- Nie rób już z siebie takiej ofiary. Choć musisz odpocząć
- Hai – uśmiechnęłam się – Choć Hope
Wyszliśmy z gildii.
- Dlaczego nie powiedziałaś im wszystkiego?
- Nie mogłam. Natsu zacząłby mnie wypytywać o smoki.
- No i co z tego?
- Bym musiała go okłamać, a nienawidzę tego robić. Kiedyś im powiem, ale jeszcze nie teraz.
- Okłamać?
- Nawet przed tobą mam sekrety. - odpowiedziała -Tak właściwie to gdzie będę mieszkać? Nie mam przecież pieniędzy.
- Dopóki nie zarobisz zamieszkasz u mnie. Mam wolny pokój. – chciała już coś powiedzieć, ale ją uprzedziłem - Nie przyjmuję odmowy.
- Okej, ale to tylko dlatego, że nie marzy mi się spanie pod gołym niebem.
W ciszy skierowaliśmy się w stronę domu Laxusa.
**W tym samym czasie w gildii**
- Jak myślicie co chciała powiedzieć Canie? – zastanawiał się Natsu
- Coś o swojej przeszłości. Jak każdy z nas ma swoje tajemnice. Kiedyś zapewnie nam powie. – powiedziała Erza
- Ale ja jestem ciekawy.
- Jak każdy z nas zapałko, ale to nie nasza sprawa. Jak będzie chciała to nam powie.
- Jak mnie nazwałeś lodówko.
- Tak jak słyszałeś płomyczku
- Chcesz się bić zboczeńcu.
- No pewnie napaleńcu.
I tak rozpoczęła się kolejna bójka w Fairy Tail. Wzięła w niej udział nawet Erza.
**U Lucy**
- Tu jest twój pokój. – powiedział Laxus – Jakbyś czegoś potrzebowała to wołaj.
- Dzięki.
Razem z Hope weszłyśmy do pokoju. Był przytulny. Na środku stało łóżko, a obok okna biurko. Rzuciłam się na łóżko i od razu zasnęłam.
- Gratulacje zdaliście. – powiedział przewodniczący rady i zniknął.
- Udało się. Jesteśmy magami klasy SS – krzyknęliśmy i od razu padliśmy na ziemię byliśmy już wykończeni. Niestety niedane nam było odpocząć.
- Kogo my tu mamy. – powiedział głos za nami. - Słynna drużyna Gwiazd. Cóż za miłe spotkanie.
Znałam ten głos. Już go gdzieś kiedyś słyszałam. Wstaliśmy szybko i przygotowaliśmy się do kolejnej walki.
- Kim wy jesteście?- spytałam
- Dziwne, że jeszcze mnie nie poznałaś. Spotkaliśmy się już kiedyś. Dziewięć lat temu.
Dziewięć lat? Przecież wtedy zginęła Safira. Czyli on... To on mi ją zabrał.
- Ty śmieciu – krzyknęłam – jak śmiesz się tu pokazywać po tym co mi zrobiłeś.
- Jednak pamiętasz – zaśmiał się
Nie wytrzymałam.
- Ryk Gwiezdnego Smoka
Mimo iż byłam już osłabiona nie mogłam się poddać. Rozpoczęła się bitwa. Wiedziałam, że przegramy, byliśmy zbyt słabi, ale nie mogłam dać mu tej satysfakcji, musiałam dać z siebie wszystko. Walczyliśmy dwójka przeciwników już padła. Usłyszałam krzyk. Odwróciłam się w jego stronę. Była to Lisa. Zabili ją, zabili moją przyjaciółkę. Leżała teraz nie ruchomo na ziemi. I patrzyła na mnie pustymi oczami. Wpadłam w furię. Zaatakowałam tego kto jej to zrobił. Pokonałam go jednym ciosem, ale w tym czasie zabili Hiro.
- Hope ukryj się. – krzyknęłam
- Co? Ale…
- Żadnego, ale. Uciekaj.
Nie chciała tego robić, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Wykonała mój rozkaz.
- Nie uda ci się nas pokonać – powiedział Hades
- Zawsze mogę spróbować. Pięść Gwiezdnego Smoka.
Walka długo była nierozstrzygnięta pokonałam wszystkich. Został tylko on. Ten, który zabrał Safirę. Ten, który zaatakował moich przyjaciół. Ten, który zabrał tych, których kochałam. Nie mogłam przegrać. Doszłam już tak daleko. Byłam cała poraniona straciłam dużo krwi, ale nie mogłam się poddać nie teraz.
Zajrzyj w niebiosa, otwórz je na oścież...
Poprzez poświatę wszystkich gwiazd na nieboskłonie,
Pozwól im siebie poznać, poprzez mnie...
O Tetrabibliosie...
Jam ta, która gwiazdami włada...
Uwolnij swą postać, swą wrogą bramę.
Niech 88 znaków...
Zabłyśnie
URANO…
Przebił mój brzuch mieczem zanim zdążyłam skończyć.
- Nie zabiję cię teraz. Chcę, żebyś trochę pocierpiała. Gdy się następnym razem spotkamy, będzie to nasze ostatnie spotkanie.
Mia leżąca niedaleko poruszyła się.
- O jednak ktoś przeżył.
Podszedł do niej i przebił jej serce mieczem.

- NIE!!!!!
~*~
Wyjeżdżam na ferie, więc kolejny rozdział pojawi się najprawdopodobniej za 2 tygodnie. Może jak uda mi się zdobyć dostęp do komputera to wcześniej wstawie, ale nic nie obiecuje. Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział.

5 komentarzy:

  1. Napiszesz kolejny rozdział ? Błagam to mnie tak wciągnęło :3 . Weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jeszcze bardziej wciągający od ostatniego. Ah, opisy...bardzo mi sie spodobały. W ładny sposób przedstawiłaś walkę. Ciekawa jestem, kiedy drużyna Natsu pozna przeszłość Lucy i jak na nią zareaguje. Tak sie cieszę, ze przede mną jeszcze sporo do czytania. Muszę nasycić oczka. ^^
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja... smoczy zabójca na dodatek ? nieźle... ciekawie sie zapowiada, naprawdę ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. SKU**IELE! JAK MOGLI TO ZROBIĆ ZABIĆ ICH A LUCY MA CIERPIEĆ?! PUSZCZAJ MNIE DO H*LERY!!!
    Sting: NIE! OSTATNIM RAZEM Z ZACHWYTU ROZWALIŁAŚ PÓŁ MIASTA! BOJĘ SIĘ CO W TERAŹNIEJSZYM STANIE MOŻESZ ZROBIĆ! I CO NA TO POWIE RADA?!
    MAM DO W GŁĘBOKIM POWAŻANIU! PUSZCZAJ ŻEŻ!
    Sting: NIE!!! *Uderza ją patelnią w głowę, a ta mdleje.* No to ja lecę po łańcuchy...A tak co do rozdziału cudny ;)
    Pozdro. i ślemy weny.
    ~Vita Blake i Sting.

    OdpowiedzUsuń