- Kim one były i dlaczego Lucy tak ochoczo z nimi poszła? -
zapytał Natsu - Hope, znasz je?
Kotka zastanowiła się chwile.
- Nigdy ich nie widziałam.
- Więc skąd Lucy je zna?
- Lu-chan często wymykała się z Rady i znikała na kilka dni,
więc może wtedy je poznała.
Każdy zastanawiał się skąd Lucy zna tamte dziewczyny. Też
byłem tego ciekawy, ale skoro Lucy nic o tym nie mówiła to musiała mieć jakiś
ważny powód. Zawsze jakiś miała. Ukrywała przed wszystkimi swoje prawdziwe
uczucia. Udawała, że wszystko jest w porządku nawet gdy tak nie było.
Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu Layli, gdy ją znalazłem od razu do niej
podszedłem. Położyłem jej rękę na ramieniu i od razu odwróciła się.
- Idziemy - zapytałem
- Hai
Odeszliśmy od grupy magów i skierowaliśmy się w stronę
centrum.
- Ale proszę pana, nasz dom jest w drugą stronę.
- Z tego co pamiętam to Lucy wspomniała, że nie jest jeszcze
wyposażony...
- Tak, ale...
- Nie martw się kupimy tylko łóżka, w końcu trzeba na czymś
spać.
Bez większych sprzeciwów ruszyliśmy do sklepu z meblami. Nie
było zbyt dużego ruchy, więc szybko się uwinęliśmy. Po dosyć długich namowach
kupione zostały także: szafa, toaletka i stolik nocny dla Layli. Zapłaciłem za
wszystko i skierowaliśmy się do domu. Firma miała nam wszystko przywieść. Gdy
dotarliśmy na miejsce już na nas czekali. Z ich pomocą zanieśliśmy wszystkie
meble do odpowiednich pokoi. Kilkanaście minut później siedzieliśmy na podłodze
w salonie.
- To był długi dzień, prawda? - zapytałem
Dziewczynka tylko skinęła głową. Przez pewien czas
siedzieliśmy w milczeniu.
- Długo znasz mamę?
- Masz na myśli Lucy? - pokiwała głową - Trochę czasu już
minęło od naszego pierwszego spotkania. To było chyba z pięć lat temu... -
uśmiechnąłem się na to wspomnienie
- Opowiesz mi jaka wtedy była?
- Zacznę może od początku, od pierwszego spotkania...
Blondwłosa dziewczynka szła razem ze swoją drużyną w stronę budynku
Rady. Wracali z jednej ze swoich misji. Gdy dotarli na miejsce zobaczyli, że
obok siwowłosego członka rady stoi młody niebieskowłosy chłopak. Gdy tylko Org
ich dostrzegł jego twarz przybrała surowy wyraz.
- Dlaczego zajęło wam to tak dużo czasu? To była łatwa misja.
Lucy nie była zadowolona z jego tonu. To była łatwa misja. Przedrzeźniała
go w głowie. Już otwierała usta by "grzecznie" odpowiedzieć, gdy
uprzedziła ją Lisa.
- Chodzi o to, że skończyliśmy ją dosyć szybko, ale gdy odebraliśmy
nagrodę zleceniodawca powiedział, że takie dzieci wracać nie powinny wracać po
nocy. Gdy już udało nam się go przekonać, że nic nam się nie stanie, że sobie
poradzimy okazało się, że jest już za późni i że pociąg już odjechał.
- Następnym razem, gdy będziecie mieli taki problem użyjcie siły,
oczywiście pamiętajcie, że należy zachować umiar. - spojrzał wymownie na Lucy
- Hai, Org-sama - odpowiedzieli razem
- A teraz przedstawię wam waszego nauczyciela...
- Ale my już mamy nauczyciela.
- Nie przerywaj mi Lucy. Doranbolt ma za dużo spraw na głowie, żeby was
niańczyć. Od teraz to Siergrain będzie waszym nauczycielem. Macie wykonywać
wszystkie jego polecenia. Zrozumiano?
- Ale... - Lucy próbowała się sprzeciwić
- Zrozumiano?
Wiedziała, że to nic nie da.
- Hai, Org - sama.
- Dobrze. Idźcie do swoich pokoi. Kolacja o tej co zwykle, wasz plan
dnia się nie zmienia.
Niebieskowłosy odprowadzał wzrokiem blondynkę dopóki nie zniknęła za
drzwiami.
- Kto to jest? - zapytał
- Lucy Heartfilia. Nasz najlepszy wojownik. Radze ci na nią uważać. O
ile resztę uda ci się podporządkować, tak z nią będziesz miał sporo problemów.
- Mama na serio była taka nieznośna jak ci powiedziano,
Siergrain-san?
- To mało powiedziane. Nigdy nie widziałem kogoś aż tak
nieznośnego. Były z nią same problemy. Nie ważne co powiedziałem ona robiła na
odwrót.
- Więc jak ci się udało z nią zaprzyjaźnić?
- To nie było takie proste. Była strasznie uparta...
Niebieskowłosy powoli wstał z łóżka. Eh... Kolejny dzień. Ona mnie kiedyś wykończy. Ubrałem się i poszłem na śniadanie. Wszyscy już tam byli. Wszyscy
oprócz Lucy.
- Gdzie Lucy?
- Śpi.
Więcej już nie zadawał pytań. Było tak prawie codziennie. Lucy starała
się jak najmniej z nim widywać. Nie rozumiał dlaczego, a gdy już się widywali
na treningach rzucała jakieś kąśliwe komentarze i nie wykonywała poleceń.
Skończyli śniadanie i poszli na trening. Minęła godzina, a Lucy nadal się nie
pojawiła. Kazał im przebiec 100 okrążeń i wyszedł. Gdy dotarł pod drzwi jej
pokoju zapukał. Nikt mu nie odpowiedział, więc uchylił drzwi. Zobaczył ją.
Leżała na łóżku i płakała. Gdy zamykał drzwi odwróciła się. Widział jej oczy
wyrażające ból i smutek. Zamiast wyjść podszedł do niej ją przytulił. Nie
wiedział dlaczego to robi. Poczuł jej ramiona obejmujące go. Długo płakała, gdy
się już uspokoiła odepchnęła mnie i znowu przybrała ten swój wyraz twarzy
mówiący, że go tu nie chce. Wstał i skierował się w stronę drzwi.
- Dzisiaj ci odpuszczę, ale jutro masz być na treningu.
I wyszedł.
- Po tym nadal nie pozwalała się do siebie zbliżyć, ale z
czasem zaczynała się powoli otwierać. Zaczynała mi ufać, a ja starałem się
robić wszystko, żeby tego zaufania nie stracić.
- A wiesz dlaczego tak cię nie lubiła?
- Nie.
- Nie ciekawiło cię to?
- Może trochę, ale to nie istotne.
Spojrzałem na zegarek. Dochodziła już 23.
- Czas spać.
- Ale...
- Na dzisiaj koniec. Zanim Lucy wróci zdążę ci wszystko
opowiedzieć, a teraz do łóżka.
- Hai.
Jest bardzo podobna do
ciebie. Uśmiechnąłem się i poszedłem do sypialni.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszystko mnie bolało. Dawno już nie toczyłam tylu walk z tak
dobrymi przeciwnikami. Yu i Ani też walczyły. Jeden dzień lotu, a teraz jeden
dzień ciągłych walk.
- Mówiłaś chyba, że wrócimy za dwa, trzy dni. Minęły już
dwa, a my jeszcze nie dotarłyśmy do celu.
- O czym ty mówisz? Przecież jesteśmy na miejscu.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam dużą złotą bramę. Piękna. Były zdobione wieloma wzorami.
- Teraz czas na twoje zadanie.
Spojrzałam na nią nie rozumiejąc o co chodzi.
- Ta brama reaguje tylko na magów gwiezdnej energii.
- Czyli dlatego byłam wam potrzebna...
Podeszłam do bramy i ją dotknęłam. Od razu wyczułam moc tego
miejsca. Była olbrzymia, wręcz przytłaczająca. Skupiłam się i pchnęłam wrota.
Na początku stawiały opór, ale później zaczęły się powoli otwierać. Weszłyśmy
do środka. Przed nami były trzy przejścia, każde miało inny symbol. Jakby to
miejsce przygotowało się na nasze przyjście. Rozdzieliłyśmy się, każda poszła
inną ścieżką. Nie wiem jak długo szłam. Nie czułam upływającego czasu. W końcu
zobaczyłam niewielkie światełko. Zaczęłam biec w jego stronę. Dotarłam... na
polanę. Przecież to niemożliwe. To jest
przecież wnętrze góry, tym bardziej, że dookoła jest śnieg. To niemożliwe.
Gdzie ja jestem?
- W mojej Świątyni .
Dopiero wtedy ją dostrzegłam. Była odwrócona do mnie
bokiem. Długie srebrne włosy powiewały na wietrze, a brązowe oczy patrzyły smutno. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę, a z pleców wyrazstały skrzydła.
- Kim ty jesteś?
- Unmei. Pani przeznaczenia. A ty pewnie jesteś Lucy
Heartfilia. Dziedziczka rodu Heartfilia, córka Safiry, członkini gildii Fairy
Tail. Mag gwiezdnej energii, a także smoczy zabójca.
- Skąd...
-... to wiem? - dokończyła za mnie - Nie słuchałaś mnie? To
ja ustalam czyjeś przeznaczenie. Gdy ktoś się rodzi od razu decyduje o jego
przeznaczeniu. Chociaż słowo decyduje to za dużo powiedziane.
- Jak to?
- Do każdej osoby jest przypisane kilka przyszłości, ja po
prostu wybieram jedną z nich, ale dopóki nie wybiorę nie wiem co w nich jest. W
dodatku dokonanego wyboru nie da się zmienić. Nawet jeśli dana osoba zna swoją
przyszłość nie jest wstanie jej zmienić. Przepraszam cie. Przeze mnie doznałaś
wielkiego cierpienia.
- Nic się nie stało.
- Przyszłaś tutaj, żeby poznać odpowiedzi. Chcesz wiedzieć
kim jest Smocza Córka, czym jest Złota Pełnia i co ma to wspólnego z tobą
prawda.
- Tak.
- Zanim odpowiem ci na nie musisz pojąć znaczenie tego.
Znaczenie decyzji.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I 20 rozdziałów za mną. Zostało już kilka do końca. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. W krótce pojawi się kolejny. A na koniec zdjęcie Unmei: